~♥~
Rozdział
10
~Viola~
Szliśmy, a raczej biegliśmy w
stronę lotniska. Chłopcy przyjęli propozycję Agnes bardzo dosłownie. Zaśmiałam
się, kiedy Wojtek wpadł na moją siostrę i oboje wylądowali na ziemi, a Aga się
na niego wydarła. Zaczęła mu prawić kazanie na temat, jak ma się zachowywać w
miejscach publicznych i że go nienawidzi, bo pozwala sobie na zbyt wiele. Przystanęliśmy,
śmiejąc się z tej dwójki. Zachowywali się jak wrogowie, a tak naprawdę to się
kochali. Aga zabiłaby mnie na miejscu i upiekłaby na różnie, jakbym to na głos
powiedziała... Potrząsnęłam moją głowiną i zorientowałam się, że przyjaciele
już są niezły kawałek przede mną! Dogoniłam ich i przypomniałam sobie o
najważniejszym.
-
Skurczybyki!
Nie odebraliśmy wygranej kasy! Jak te mondzioły mają do domu wrócić?! –
warknęłam. Aga stanęła jak wryta, po czym zaczęła się śmiać. Zrobiłam pytającą
minę, a Wojtek jedynie zaczął się chichotać. Miałam ochotę go zabić, naprawdę.
Kocham go jak brata, ale przegina. No dobra, też nie byłam fair, ale zasłużył
sobie na to. Klepnęłam siostrę w tyłek i kazałam się ruszyć po nagrodę
Tomeczka, który cały czas klął jak szewc. Nie wiem, co mu jest, ale to się robi
podejrzane. I na pewno podchodzi pod chorobę psychiczną! Kiedyś go zamknę w
takim ośrodku, ale najpierw go otworzę. Tak, to dobry pomysł.
-
Nie
chce mi się kurna mać! – zawołał Mateusz, wkurzony zapewne o to, że Aga nie
przewraca się na niego xd
-
No i
co, kurna mać, idziemy po to, kutafonie! Nie chcę znowu podróżować w bagażniku!
– powiedział Dominik. Powoli dostaję przez nich nerwicy. Tylko kłócą się i
kłócą! Jeśli tak dalej pójdzie będę się musiała zamknąć razem z Tomkiem w moim
psychiatryku "Słoneczko". Tak, wiem, bardzo oryginalny tytuł. Nienawidzę
ich i kiedyś im coś zrobię. Uduszę, czy coś w tym stylu. Wzięłam przybitego
Przemka za rękę i zaczęłam ciągnąć ku jakiejś budce. Tam kupiłam mu lody i
zaczęłam pocieszać.
- Ej no! Nie możesz być smutny! Jeszcze się zobaczymy. - uśmiechnęłam się, obejmując go po przyjacielsku. - To nie koniec świata!
- Łatwo ci mówić, ty nie będziesz się starym tłumaczyć. Kurwa mać! - krzyknął.
- Ej no! Nie możesz być smutny! Jeszcze się zobaczymy. - uśmiechnęłam się, obejmując go po przyjacielsku. - To nie koniec świata!
- Łatwo ci mówić, ty nie będziesz się starym tłumaczyć. Kurwa mać! - krzyknął.
-
Nie
użalaj się nad sobą patafianie! Ja też muszę coś starej powiedzieć, bo mnie
batem wytłucze jak jakiegoś salcesona! – zawołał Kamil.
-
Bardzo
poetycko – rzucił Sebek, stojąc gdzieś z boku, popalając papierosa.
-
Sebuś,
misiu, dasz mi petka, prawda? - spytałam, robiąc maślane oczy.
Zdecydowanie powinnam ograniczyć nałóg, ale nie poradzę nic na to, że nie umiem się od tego oderwać. W szczególności, że te downy co chwilę przy mnie kurzą! To ich wina, sprowadzają mnie na złą drogę! Zresztą, gdybym się przyjaźniła z jakimiś dziewczynami byłoby inaczej. No trudno, mam to w dupie. Seba dał mi jednego papierosa, za co dziękowałam mu nadmiernie. Odpaliłam, po czym się zaciągnęłam. Och, nie paliłam z dobrą godzinę, a przez stres czułam się tak, jakby były to tygodnie.
Zdecydowanie powinnam ograniczyć nałóg, ale nie poradzę nic na to, że nie umiem się od tego oderwać. W szczególności, że te downy co chwilę przy mnie kurzą! To ich wina, sprowadzają mnie na złą drogę! Zresztą, gdybym się przyjaźniła z jakimiś dziewczynami byłoby inaczej. No trudno, mam to w dupie. Seba dał mi jednego papierosa, za co dziękowałam mu nadmiernie. Odpaliłam, po czym się zaciągnęłam. Och, nie paliłam z dobrą godzinę, a przez stres czułam się tak, jakby były to tygodnie.
-
Downie!
– warknął Mati do Seby i wyrwał mu papierosa z ust.
-
A to
za co, gnoju?! To był mój ostatni!
-
Za
to, że jej dałeś a mi nie! – zawołał. Sebastian zrobił teatralnego facepalm’a.
-
I to
jest powód, żeby niszczyć moje marzenia?!
-
Tak.
Tak, właśnie jest – powiedział Mateusz i wystawił koledze jęzor. Sebek udał
przez sekundę, że mu przykro, ale walnął prosto z mostu :
-
Zostawiłem
całą twoją marichuanę w hotelu!
-
ŻE
CO KURWA?! Na to poszła cała moja kasa!!! – wykrzyczał Mateusz. Walnęłam
się w głowę. Ja pierdolę, te dzieci mnie kiedyś wykończą, rozpierdolą moje
uczucia, zostawią same zwłoki bez duszy, zrobią wszystko, byleby tylko mnie
zamordować. Ja im dam! Wstałam z
murku i podeszłam do nich. Walnęłam obu z liścia w twarz i kazałam ogarnąć
dupy. Jak na zawołanie obaj zaczęli się na mnie drzeć, że jestem popierdolona i
mam spadać, bo mnie za to nienawidzą i więcej nie dadzą mi petów. Prychnęłam
pod nosem, podchodząc do Przemka, który był tak załamany, że kołysał się w
przód i w tył, jakby miał jakąś chorobę. Westchnęłam. Nawet on nie da mi żyć w
spokoju. Poklepałam go po plecach. Kilka minut później znowu zmierzaliśmy do
celu naszej podróży.
*~*
~Aga~
Muszę przyznać, Violka jest
mistrzynią w ogarnianiu tych patafianów. 5 sekund, a już postawieni do pionu :3
Za to ją kocham! Szliśmy przez Wolverhampton jak banda tubylców. Chłopcy darli
się (po Polsku) jak kastrowane kocury. Całe szczęście, że Mati nie ubrał
skarpet do sandałów. Wtedy byłoby już oficjalnie : „Aaaa to Polacy! Łapać się
za portfele” xD Tomeczek ściskał w rąsi swój wygrany los. „Napadliśmy” na budkę
Totolotkową. Baba pięćset razy sprawdzała, czy jego los jest prawdziwy, ale w
końcu dała za wygraną i wręczyła nam czek. Potem bieg do banku, żeby go
zrealizować... Już czuję jak mój tłuszczyk płacze z bólu XD Ciągle tylko
latanie w te i wewte. W końcu, po wielu wysiłkach, trzymaliśmy w dłoniach całą
kasiorkę. Chłopcy chcieli rzucić ją do góry, żeby obsypały nas jak deszcz, tak
jak w filmach, ale Viola im to wyperswadowała. „To za duża forsa!” oburzyła
się. Dla bezpieczeństwa podzieliła pieniądze między nami (tzn. pół dla mnie,
pół dla niej).W końcu tym cwelom nie będziemy takiej forsy dawać, nie jesteśmy
głupie.
-
To
co? Na lotnisko? – westchnęła Viola. Chłopcy już zdążyli ją poprosić o : fajki,
wódę, prochy, samochód, mieszkanie, gry na PC, laptopa, TV, chipsy, tesco (tak,
tak; myśleli, że za 100 000 wykupią całe tesco...), czekoladę, marihuanę, piwo,
fullcapa, conversy, jaccuzi, dziwki i plastikową lalę. Zastanawiam się, czy oni
coś mają w tych pustych łepetynach... Szczerze w to wątpię, ale co tam ;3
-
Jeśli
musimy... – prychnął Przemek, wypalając papierosa ze „swojego tajnego schowka”.
Wolę nie wiedzieć, gdzie on się mieści... Seba snuł teorie, o których wolałabym
nie wiedzieć. Ważne, że fajki są. One utrzymują tych gnojków przy życiu.
Violcia kupiła Przemkowi, Dominikowi i Kamilowi bilety, a reszta dzieciarni
jarało się automatem z przekąskami. Jakby tego w Polsce nie było... Po wielu,
wielu, wielu łzach, uściskach i obietnicach upchnęliśmy chłopaków w samolocie.
Sebastian w ostatniej chwili wbiegł do samolotu, żeby pożyczyć od Kamila fajkę,
bo swojej nie miał XD Drzwi się już prawie zamykały, gdy przez nie wybiegał.
Przytrzasnęły go wpół! Do tego zabrano schodki, którymi wchodzi się do
samolotu. Sebastian wrzeszczał jak opętany. Jedyne, co pracownicy lotniska
zrozumieli z jego wywodu było jakże zacne słówko : „FUCK!!!” Teraz to był mój
kłopot. Z Violą była zasada : Jeśli jej chłopcy broili – ona ich broni, jeśli
moi chłopcy broją – ja bronię. Musiałam podejść do kierowniczki, żeby
zatrzymała cały samolot i podsunęła schodki, żeby Sebastian mógł zejść.
Wytłumaczyłam jej, że jest chory psychicznie, a do tego jest sierotą, która ma
tylko nas. Babka wyraźnie się wzruszyła i puściła nas wolno. Dominik, Przemo i
Kamil mieli niezły ubaw, patrząc jak Seba pokazuje swoje popisy. Na szczęście,
mój kolega nie zrozumiał, co mówiłam do tej jakże cudnej pani. Inaczej
skończyłabym jako szynka w plasterkach.
~*~
~Viola~
-
No w
końcu, 3 kłopoty z głowy! – westchnęła Aga i buchnęła się na ławkę. Wojtek
usiadł po jej prawej, a Mati po lewej. Coś widzę, że konkurencja się robi xd
-
Przynajmniej
zaoszczędzimy na papierosach – uśmiechnęłam się. I na hotelu, transporcie,
jedzeniu i w ogóle na wszystkim innym. Ale tego nie będę dodawać ;) Poza tym
Dominik sprawiał wrażenie lekko ułomnego. Te gry komputerowe wyssały mu pół
mózgu, jeśli nie cały, ale co poradzić.
-
MATI
BYĆ GŁODNY!!! – zawołała osoba, której imię właśnie padło. Aga wyciągnęła 10$ i
pomachała chłopakowi przed oczami.
-
Tańcz,
dziwko, tańcz! – zaśmiała się szyderczo, a Sebastian zaczął się tak głośno
śmiać, że omal nie popuścił w gacie xd
-
Dla
ciebie zawsze, kocico – uśmiechnął się i zaczął tańczyć jakby spodnie mu jaja
uciskały :X
-
Weeeeeeeeźźźź
idźźźź mi z oczu – zaśmiała się moja siostrzyczka i rzuciła Mateuszowi 10
dolców. Ten podziękował i nie oglądając się na innych, poszedł kupić zapiekankę
xd Czego się nie robi dla 10$...
-
A
teraz co robimy? – powiedziałam. Było to decydujące pytanie.
-
Ja
wiem, jaaa!!! – wrzasnęła Agusia. Przewróciłam oczętami.
-
Proszę,
pani w pierwszej ławce.
- Też jestem głodna – wyznała, robiąc minę kota ze
Shreka. Mój facepalm w tej chwili był po prostu nieunikniony
hohoho, a ja myślała że Aga, już nie pisze blogów :D
OdpowiedzUsuńKinga <3