piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 5

Przeglądałam się w lustrze, lustrując każdy centymetr mojego ciała. Nie, to zdecydowanie nie jest mój styl, ale teraz nie mogę się już wycofać. Chłopcy za chwilę będą, a ja nie mam czasu na przebieranie się. Ugh... Po co ja się zgodziłam na to wyjście do klubu?! Nie miałabym problemu, a tak? Muszę się dla nich poświęcać i iść tam w szpilkach! Zabiję ich, przysięgam, zabiję! Pożałują tego, że się urodzili, jak Boga kocham. Spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pokoju, słysząc na zewnątrz dzikie krzyki nieopanowanej wiecznie siódemki, z którą zwykły dzień staje się zajebisty.
- Wychodzę! - krzyknęłam i opuściłam dom.
Niespecjalnie się tym przejęli, ale co tam. Raz się żyje! Nie dość pewnym krokiem podążyłam w stronę ulicy. Jak na złość moi kochani przyjaciele zaniemówili. No super... Stanęłam przed nimi, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, lecz oni woleli stać cicho, perfidnie gapiąc się na moje grube nogi, które w tych spodenkach były jeszcze tłustsze niż w rzeczywistości.
- Tomek, jesteś pewien, że Viola tu mieszka? Zamiast niej widzę tu jakąś zajebistą laskę i kurwa mam ochotę ją wyrżnąć! - krzyknął Maciek.
- Zamorduję cię, daję słowo. - wysyczałam przez zęby.
- A może da się pani zaprosić na partyjkę rozbieranego pokera? - wypalił Krzysiek, poruszając przy tym śmiesznie brwiami. - Ewentualnie mogę zaproponować wódeczkę, winko, piwko i najlepszej jakości męskie ciała. To - wskazał na siebie i swoją budowę. - nie wyhodowało się samo.
- Odejdź, ona będzie moja! - rzucił się na niego Kamil. - Nie oddam jej żywcem!
- No to będziesz trupem, ziomek, bo ja również jej nie dam! - do akcji wkroczył Wojtek.
- A ja będę dżentelmenem i poproszę, byś udała się ze mną dzisiaj na imprezę, o piękna! - Michał klęknął przede mną, łapiąc mnie za ręce.
Nie wytrzymałam i perfidnie parsknęłam mu śmiechem w twarz. Większych idiotów nie widziałam. Od śmiechu nie mogłam złapać oddechu. Ja pierdolę, czy ja kiedykolwiek znajdę normalnych znajomych.
- Wiecie co? Jesteście popierdoleni!
- O! To my się znamy? - Przemuś pojawił się koło mnie z jakimś kwiatkiem, który prawdopodobnie pochodzi z ogrodu mojej mamy.
- Tomuś, ratuj. - ułożyłam usta w podkówkę. - Ja nie przeżyję z nimi.
- Wybacz, nie rozmawiam z nieznajomymi, dziewczynko. - wypiął mi język i zaczął okładać się z Wojtkiem, Krzyśkiem i Kamilem.
- Idiots. Idiots everywhere. - wypaliłam, wskazując dłonią na niebo. - Wiecie, chciałabym, żebyście kogoś poznali, ale skoro wolicie zgrywać pojebów, to ja wracam do domu. Ciao!
- NIE!! - krzyknęli chórem, uspokajając się i doprowadzając do stanu używalności.
- Już będziemy grzeczniusi jak kiciaki, misiu. - wypalił Michał.
- Czasem serio się zastanawiam, czy leczenie nie byłoby dla was najlepszym wyjściem, ale potem dochodzę do wniosku, że ryjecie mi banię i mi się to podoba. C'mon, świry!
- Petka, milordzie? - Krzysiek podsunął mi pod nos paczkę czekoladowych Black Devili.
- Może nie pod moim domem, geniuszu! - walnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać. - Ale bardzo chętnie. - ukradłam mu fajkę i włożyłam ją do ust.
- Ja pierdolę, nigdy nie zrozumiem bab! - uderzył się z otwartej dłoni w twarz. - Za co, Boże?!
Całą drogę do klubu zastanawiałam się, jacy będą przyjaciele Agnes. Czy dogadają się z moimi idiotami, którym we łbach tylko ruchanko, palenie i chlanie? Oj, mam nadzieję. Nagle niemalże wylądowałam na chodniku, ponieważ któryś z moich wspaniałych koleżków na mnie wpadł. No jasne, Maciuś.
- Jak chcesz się ze mną umówić, to powiedz, a nie się na mnie wpierdalasz. - wypięłam mu język. - Krzysiu, kochanie, daj mi ognia. - zrobiłam błagalne oczka w stronę szatyna.
- A co będę z tego miał?
- Dozgonną wdzięczność przyjaciółki, która polubiła cię, pomimo tego że jesteś wredną suczą i nie umiesz pohamować emocji. - wyszarpnęłam mu zapalarkę z ręki i wyszczerzyłam się w geście zwycięstwa. - Lofciam cię, skarbie.
- Wredota, zadufana w sobie idiotka, dziecko buszu wychowane na wojnie, patologia. - szeptał pod nosem.
- Co mówisz, misiu? - powiedziałam, po czym zaciągnęłam się fajką.
- Nic, nic. - skruszył się i uniósł ręce w geście zwycięstwa.
- No ja myślę. Ale i tak jesteś moim ulubionym kolegą do picia. - zarzuciłam mu rękę na ramiona i przytuliłam do siebie. - Bez ciebie nie mogłabym normalnie funkcjonować. Uratowałeś mnie przed niejednym szlabanem, za co cię ubóstwiam!
- Wiesz, siostra, jesteś zajebista, pomimo że czasem mnie wkurwiasz. - zmierzwił mi włosy i pobiegł do reszty idącej z przodu.
Tsaaa... To było bardzo normalne, z pewnością. Znajdowaliśmy się już niedaleko klubu, ale przez wygłupy stada baranów droga zeszła nam dwa razy dłużej niż powinna. Jeśli Aga i jej znajomi już czekają, to zabiję moich ułomów za to.
- A tak właściwie, z kim mamy się spotkać? - spytał Michał, zwalniając kroku i zrównując się ze mną. - Skoro ich też mamy wprowadzić, to chyba musimy to wiedzieć. - westchnął i założył mi rękę na ramiona, czego skutkiem było objęcie mnie.
- Niespodzianka, skarbie. - cmoknęłam go w policzek. - Powiem tylko, że będziecie nieźle zdziwieni.
- No okey, nie musisz mówić. I tak cię kocham.
- Tak właśnie myślałam.
Wreszcie doszliśmy pod klub. Trochę się denerwowałam, ale to zrozumiałe. Niecodziennie poznaje się przyjaciół swojej siostry bliźniaczki, którą ledwo co się poznało, prawda? Nagle usłyszałam dzikie odgłosy dżungli. Rozejrzałam się po moich przyjaciołach, którzy stali i jarali. No tak, co innego mogliby robić?
- Weźcie się idioci ogarnijcie, bo tu do jasnej cholery nie wejdziecie! - usłyszałam krzyk mojej siostry, zbliżającej się do nas z grupką chłopaków.
- MATI NIE CHCIEĆ SIĘ OGARNIAĆ! - ryknął jeden z nich.
- Tylko mi nie mów, że czekaliśmy na te oto tutaj osoby. - przeraził się Wojtek i schował za mną.
- Suprise? - bardziej spytałam, niż stwierdziłam.
- Tak, jasne. W chuj miło. - założył ręce na siebie Kami.
- Ej! Wy nie raz zachowujecie się gorzej! - zbulwersowałam się.
- Ale nie tak, jak oni! A co jak nas wywalą z klubu?!
- Jajco, kurwa! Nie wywalą!
- To zobaczymy!
- Zobaczymy!
W tej samej chwili podeszła do nas moja siostra.
- Hej kochana. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć. - przywitała się.
- Aga, to są Michał, Kamil, Wojtek, Przemek, Maciek, Krzysiek i Tomek. - wskazałam na każdego po kolei. - Chłopcy, to jest moja siostra, Agnes. - wyszczerzyłam się, a chłopakom kopary opadły.
- Że niby twoja kto? - spytał Tomuś, zbierając wszystko do kupy i odpalając kolejną fajkę.
- Sister. - wyjaśniłam po angielsku.
- Ja pierdolę. - skwitował Kamil Wojtek i odszedł parę kroków od nas.
- Nie, naprawdę, poznałyśmy się niedawno. Nie musicie o nic pytać. Spoko. - rzekłam już nieco wkurzona za ich zachowanie.
- Idioci, chodźcie tu! - krzyknęła Aga, a przy jej boku pojawiła się trójka chłopaków. - To są Sebastian, Mati i Dominik, a to moja siostra, Viola. - stanęła przy moim boku i pokazała swoje białe ząbki.
- Że kto? - spytał jeden z nich, prawdopodobnie był to Sebastian.
- Sądzę, że dzisiaj się z nimi nie dogadamy. - wypaliłam i zaczęłam się śmiać.
- Pomyślałam dokładnie o tym samym. - również dostała ataku głupawki.
- Ja chyba czegoś nie rozumiem. - odezwał się jeden ze znajomych Agi.
- Nie tylko ty. - stwierdził Tomek, podchodząc do nas. - Tomek.
- Mati, a to Seba i Domin.
- Witam. Tam są Wojtek, Kamil, Michał, Maciek, Przemek i Krzysiek. - wskazał na moich przyjaciół.
- Miło was poznać. One od dawna się znają? - rozmawiali tak, jakby nie pamiętali, że my też tam jesteśmy.
- A bo ja kurwa wiem. - wzruszył ramionami Tomuś.
- Jakieś kilka dni. Oficjalnie dzisiaj pierwszy raz się spotkałyśmy. - powiedziała Agnes.
- Co kurwa?! Przecież jesteście siostrami!
- No i? Byłyśmy adoptowane. Nie nasza wina, że poznałyśmy się niedawno. - skrzywiłam się. Oni serio strasznie wolno jarzą. - A poza tym, wchodzimy, czy stoimy tu jak idioci? Bo mam ochotę się napić!
- No ba, że wbijamy! - koło mnie pojawił się Krzysiek, który pociągnął mnie i Agę za ręce.
Zapowiada się niesamowita impreza. Mam nadzieję tylko, że nie wyjdziemy za bardzo schlane z tego.
~*~
- Ałłł... Mój łeb...  - powiedziałam, masując obolałe miejsce. - Tomuś, gdzie masz tabletki na ból głowy? - spytałam chłopaka, który wszedł właśnie do salonu, gdzie spałam ja i Przemek.
- Czekaj, zaraz poszukam. - zdawało mi się, jakby krzyczał.
- Możesz trochę ciszej?
- Postaram się. - skierował się ku kuchni, a ja podniosłam się do pozycji stojącej i przejrzałam się w lustru znajdującym się w salonie. - Ja pierdolę, jak ja wyglądam? - szepnęłam do siebie. - Gorzej niż siedem nieszczęść.
- Masz. - Tomek wszedł do salonu i rzucił mi pudełko tabletek.
- Wiesz, że cię kocham? - spytałam z miną szczeniaczka.
- No jasne. Ja ciebie też. - puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.
Uśmiechnęłam się do siebie i przysiadłam na kanapie, na której wciąż spał Przemuś. Wzięłam ze stolika litrową butelkę wody i ją odkręciłam, po czym wyciągnęłam z pudełeczka dwie tabletki. Wsadziłam je do buzi i popiłam wodą. Niestety, wynikiem tego było wypicie całej pojemności butelki. Ups... Biedny Przemo, nie będzie miał, co pić. No cóż, trudno.
~ Dwa tygodnie później ~
Nareszcie rozdali nam świadectwa i opuściliśmy mury szkoły, drąc się na całe gardła i wiwatując z tego powodu. Mi jednak niezbyt się to podobało, gdyż był to też dzień naszego wyjazdu na całe wakacje z Polski, co skutkowało też opuszczeniem moich wariatów.
- To co, girls? Melanż? - koło nas pojawił się Mati z Sebą, Dominem i Agnes.
- Po pierwsze, ja nie jestem girl! - oburzył się Krzysiek. - A po drugie, jak najbardziej! Po co pytasz, skoro wiesz?!
- Wolałem się upewnić. - szturchnął go w ramię.
- Chcę wam przypomnieć, że my dzisiaj wyjeżdżamy. - powiedziała Aga, stając obok mnie.
- Właściwie to za chwilę jedziemy do domów, przebieramy się, bierzemy rzeczy i spadamy. - dodałam, spuszczając głowę. - Ale nie martwcie się, możecie się bawić bez nas.
- No jasne, nie obrazimy się. Przecież przez całe wakacje, moje kochane pindzie, będą najebane w trzy dupy i, chodząc po mieście, będą straszyły małe dzieci, czyż nie? - spytała Aga, śmiejąc się.
- Może twoje, moje będą przykładnymi obywatelami! One będą chodzić nawalone przebrane za różne postacie z bajek bądź anime, jak mniemam i będą odstawiać jakieś pojebane scenki z tych produkcji. - przybiłyśmy sobie żółwika, opanowując śmiech.
- Ty kurwa,przejrzały nas. - powiedział Wojtek do Seby.
- No... Przesrane. - na jego twarzy pojawił się grymas. - Ale wiecie, może nasze plany się zmienią? - poruszył brwiami i zaczął tańczyć.
- Co ty, za przeproszeniem, odpierdalasz? - spytałam.
- Tańcowywuję sobie! C'mon! - wziął mnie za ręce i, w gruncie rzeczy, też się bujałam z nim.
- Idźcie do Mam Talent! Wygracie to! - krzyknął Michał, tarzając się po ziemi ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne, skarbie. - zmierzyłam go wzrokiem, starając się wyrwać z uścisku Sebastiana.
- Wait, skarbie? Już mnie nie lofciujesz?! - krzyknął ten, który tańczył.
- Lofciuję cię Sebastianku. - zmierzwiłam mu włosy dłonią, którą akurat wyswobodził ze swojego uścisku.
- Jej! Epic Win! - ryknął i wskoczył na płot. - Mówiłem wam, że ona mnie lofciuje!
- Tak, tak, jasne, masz rację. - stwierdził Maciek. - Ale przecież każdy ci wierzy. - w jego głosie było tyle sarkazmu, że trzeba byłoby być głupim, aby go nie usłyszeć.
- Stawiasz się, ziomę?! - zeskoczył z płotu i podszedł do Maciusia.
- Aguś, idziemy? Zdaje mi się, że za jakieś 3 godzinki mamy lot, a chłopcom nie zależy na tym, żeby się z nami pożegnać.
- Nom. - posmutniała i zaczęła się oddalać. - Nie płaczcie, kiedy już nas nie będzie. Odjedziemy do lepszego miejsca, poznamy lepszych ludzi, znajdziemy rodzinę i tam zostaniemy, a wy o nas zapomnicie. - zaczęła się zgrywać moja siostra.
- NIE!! - ryknęli i się na nas rzucili.
Wylądowaliśmy na ziemi, śmiejąc się w niebo głosy. Och, będzie mi brakować tych idiotów. Pomimo że trzech z nich znam dopiero dwa tygodnie, to już zdążyłam pokochać jak braci. Są wspaniali. Dwa miesiące to niby tak niewiele, ale gdy się już z kimś zżyje, to trudno jest później się z nim rozstać. Tak właśnie jest w moim przypadku. Nie chcę ich opuszczać, jednak możliwość znalezienia prawdziwej rodziny jest dla mnie szansą na poprawę sytuacji. I ten fakt, że Liam Payne prawdopodobnie jest moim bratem. Przecież to niemożliwe. Ale los chyba zdecydował inaczej. Wstaliśmy, wciąż się śmiejąc.
- Będzie mi was brakować, idioci. - powiedziałam i przytuliłam każdego z osobna. - Obiecajcie, że o nas nie zapomnicie.
- Obiecuję za nich wszystkich. - rzekł Maciek, obejmując mnie swoimi ramionami.
- Wierzę ci, miśku.
Po chwili odeszłyśmy, choć osobiście wcale tego nie chciałam. Wolałam przeciągać tą chwilę jak najdłużej, jednak musiał zadzwonić mój telefon i wszystko prysło. Moja mama miała nas zawieźć do mnie, a później już wszystko z górki. Wsiadłyśmy do samochodu, o dziwo, zachowując się dość cicho. Pewnie jej też jest ciężko rozstawać się ze swoimi zjebami. W końcu to są przyjaciele, którzy byli przy nas w najgorszych chwilach i zawsze nas pocieszali. Aż żal ich zostawiać. Gdybym mogła, zabrałabym ich ze sobą, aby mogli mi towarzyszyć w tym nowym rozdziale mojego życia, lecz to chyba nie jest możliwe. Oparłam się czołem o szybę, żegnając ukochane miasto.

od autorki: Dobra, wszyscy chcieli więcej, więc zmobilizowałam się do napisania tego rozdziału. (: Jest trochę dłużej niż w poprzednim rozdziale, lecz nie będę winić za to Agi. Każdemu zdarza się zastój twórczy. Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu się Wam podoba. ^.^ Następny rozdział pozostawiam Adze, której, myślę, do tego czasu wróci wena. Dziękuję za komentarze w imieniu swoim & mojej "siostry". :) Bye. xxx

2 komentarze:

  1. serdecznie zapraszam na reaktywowane opowiadanie na amore-immortale.blogspot.com!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam:)Podoba mi się rozdział. Znaczy się ujmę to tak, niezbyt przepadam za nadużywaniem wulgaryzmów, ale jakoś to zniosę xd.
    Popracuj też nam powtórzeniami, bo się zdarzały, jeśli mogę ci tak doradzić, ale ogólnie to spoko:). Podobała mi się końcówka " Nowy rozdział życia"- o Tak! Coś czuję, że tam dopiero zaczną się prawdziwe przygody, nie mogę się tego doczekać. Oczywiście też zastanawiam się wciąż jak spotkają chłopaków:). Agnes, mam nadzieję, że wena ci przybędzie bo blog wciąga, a Viper by chciała dodać nowy rozdział, prawda?:). Czekam z niecierpliwością. Oby wena wróciła... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń