sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 36

~Kinga~
Nie wierzę... Dlaczego Kacper tak się zmienił? Czy nie wie, ile znaczy dla mnie i Agnes? Nigdy nie chcielibyśmy go stracić... Wróciłam do swojej sali i wtuliłam głowę w poduszkę, cicho pochlipując... Chciałabym, żeby Harry był tutaj ze mną, ale nie, on musiał być w innej sali... Jutro wszyscy zbierają się u Martiny i Nialla, a my z Harrym dalej musimy tutaj być... Chcę już stąd wyjść, bo się depresji nabawię. Nienawidzę zapachu szpitala i tych białych ścian. Wróżą nieszczęście...
~Agnes~
/następny dzień/
Obudziłam się obok mojego ukochanego bruneta... Uśmiechnęłam się i ucałowałam go w jeszcze nieogolony policzek.
-          Musimy już wstawać, kochanie, bo spóźnimy się na samolot – uśmiechnęłam się do niego czule.
-          Jeszcze 5 minut – wymruczał, przytulając mnie do siebie jak jakąś dużą przytulankę xd
-          Nie mamy 5 minut, śpiąca królewno! – zawołałam, głaszcząc go po policzku. – No wstawaj...
-          Za chwilkę...
-          Już! – krzyknęłam i zabrałam mu kołdrę. Był jak duży miś, lubiący spać w cieple xd
-          Ech... Jak każesz, moja pani – westchnął i się przeciągnął jak duży kot : D
-          Wiedziałam, że wstaniesz na moje skinienie! – zaśmiałam się. – A teraz idziemy się przebrać i w drogę! Stąd mamy kawałeczek do lotniska!
-          Jak sobie życzysz, słońce! – powiedział i zaczął szukać ubrań na zmianę. Ja uśmiechnęłam się lekko i powędrowałam do łazienki. Umyłam się, uczesałam, lekko pomalowałam i UBRAŁAM.  Po mnie do łazienki wszedł Zayn.
-          Błagam cię! Niech to krótko potrwa... – westchnęłam. Uśmiechnął się zadziornie.
-          Albo potrwa długo, albo i nie. Zobaczymy! : )
-          O nie, nie, nie mój panie! Ja cię uczeszę, będzie szybciej! – zawołałam.
-          Może mnie jeszcze umyj, co? – zaśmiał się xd
-          Chętnie :D Chodź XD – powiedziałam zupełnie na serio xd
-          Może innym razem ci pozwolę! – rzucił i wystawił mi język xd Nie zdążyłam nic zrobić, bo szybko zamknął drzwi -.- A już chciałam iść z nim pod prysznic xD No niestety... Znalazłam nasze walizki i postawiłam przy drzwiach frontowych. Po paru chwilach (dosłownie CHWILACH!) z łazienki wyszedł Zayn.
-          Łał! Nie spodziewałam się ciebie tak szybko! : D Jestem z ciebie dumna! – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka <3 Wyglądał nie najgorzej ; ] , zwarzywszy, że przygotował się w tak krótkim czasie! :D
-          Dziękuję ci! – zawołał i odwzajemnił mi się jeszcze czulszym pocałunkiem :* <3 Musieliśmy szybko przerwać tą czynność, bo moi rodzice szybko wpadli do pokoju -.-
-          Zawieziemy was na lotnisko! – zaofiarowała się mama. Musieliśmy się zgodzić, bo nasze bagaże do lekkich nie należały xd
-          Jasne – powiedzieliśmy (ja z Zaynem) i wsiedliśmy wszyscy do samochodu. Panowało nieznośne milczenie, przerywane od czasu do czasu wzmiankami na temat pogody. Po chwili, która wydawała się wiecznością, dojechaliśmy na lotnisko.
-          To... My już idziemy, bo... ten... i się spóźnimy... i tego... – wyjąkałam, kiedy już wysiedliśmy. Zayn nie odzywał się ani słowem, lekko skrępowany. No tak, co on mógł powiedzieć moim rodzicom?
-          Bawcie się dobrze! – powiedział tato, klepiąc Zayna po ramieniu, a mnie przytulił i pocałował w policzek.
-          Kocham cię – wyszeptała mi mama na ucho, kiedy ją przytulałam. – Poza tym... Bardzo polubiłam swojego zięcia. Mam nadzieję, że na wnuki jeszcze trochę poczekam – puściła do mnie oczko i się zaśmiała.
-          Mamoo! – zawyłam, ale też się lekko zaśmiałam. Ciekawe, co by było, jakby mama Kingi dowiedziała się, że jej córka spodziewa się dziecka? ; o Pewnie zabiłaby ją na miejscu!
-          Będziemy uważać! – zaśmiał się Zayn i wymienił z moim tatą uściski dłoni, jak to mężczyźni. Moja mama za to mocno go uściskała, dała mu buziaka w policzek i szepnęła parę ciepłych słów : )
-          Do zobaczenia wkrótce! – krzyknęła moja mama za nami, machając.
-          Jasne! – odkrzyknęliśmy i weszliśmy do sali odpraw.
-          Miłe – uśmiechnął się brunet. Wystawiłam mu język.
-          Oj daj spokój!
-          Ciekawi mnie, jak by wyglądały nasze dzieci : )
-          Hah, Zayn... Daruj sobie, OK.?
-          Ale naprawdę! Taka gromadka małych Zaynusiów! – rozmarzył się xd
-          I Agnesiów! XD – wtrąciłam się xd
-          Zaynusie! – zawołał i dał mi buziaka <3 Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Chociaż ta wizja była kusząca, na razie nie chcę zostać matką tak jak Kinga ; ) Moim planem jest nacieszyć się chwilą i oczywiście Zaynem <3 ;* Samolot poszybował w przestworza. Za chwilę wbijamy do Martiny na chatę! :D
~Kacper~
Może to było chamskie z mojej strony tak spławiać Kingę. I mówić tyle rażących słów... Kocham ją i Agnes jak siostry, nie chciałbym ich stracić... Ale to, co Kinga powiedziała o Elizie i Filipie było niewybaczalne... Nie może się pogodzić, że teraz mam dziewczynę i nowego przyjaciela! Oboje jesteśmy winni... Nie powinniśmy się kłócić. W OGÓLE! NIGDY! PRZEZ NIKOGO! Eliza siedziała pod salą Filipa i kołysała się raz w przód, raz w tył.
-          Elz... Co się dzieje? – spytałem. Dziewczyna wyglądała jak w transie. Od paru dni nie wzięła ani grama narkotyków, może to dlatego?
-          Kacper... Muszę coś wziąć, inaczej zwariuję! – wyszeptała, kładąc głowę na zimną posadzkę. – Inaczej umrę... Nie przeżyję...
-          Eliza... Musisz z tym walczyć...
-          Nie! Kacper, nie! Nie wiesz jak to jest! Nie wiesz, jak to pali ci żyły, myślisz tylko o śmierci albo kolejnej dawce. To jest przesądzone. Nie ma drogi pośrodku! – powiedziała i zaśmiała się nieszczerze.
-          Nie, El... Nie widzisz, co się stało z Filipem przez to?!
-          Filip... – nagle się ocknęła. – Żyje jeszcze, prawda?
-          Ży... – nie zdążyłem skończyć, kiedy z sali Filipa wydobył się przeciągły pisk. A potem głucha cisza. Nic. Żadnego pikania. Żadnego dowodu życia osoby podpiętej do tych aparatur...
<Ja bym wolała, żeby Filip ginął długo i w męczarniach -__- No ale niestety...>
~Martina~
-          Niall! Czujesz to? xd – zawołałam. Siedzieliśmy u mnie w ogrodzie na kocu i oglądaliśmy chmury. Nialler podniósł się i rozglądnął na boki.
-          Czy to jakaś aluzja do tego, że śmierdzę?!?! – krzyknął, gotowy zrobić typowego focha xd
-          No coś ty : ) Pięknie pachniesz! – zaśmiałam się i dałam mu pojednawczego buziaka <3
-          A więc co mam czuć? – zapytał dalej zdezorientowany.
-          No jak to co? Za chwilę ta banda wariatów tu przyjdzie! – zaśmiałam się i poczochrałam jego włoski :D Niall zrobił minę : O___O I szybko wstał, biegając jakby wybuchały bomby atomowe xd
-          Chować żarcie! Chować żarcie! Ewakuacja! Przeprowadzka! – darł ryjka xd Zaczęłam się turlać ze śmiechu xd
-          Nialler! To nasi przyjaciele! – powiedziałam, przewracając go na kocyk.
-          Zjedzą mi wszystko... – wyjąkał xd Wyglądał tak słodko, że aż chciało się go przytulić ;*
-          Oj daj spokój : ) Przecież masz hasło do lodówki xd – zażartowałam, a blondyn się uspokoił.
-          No jasne – uśmiechnął się i dał mi buziaka <3 – Co ja bym bez ciebie zrobił?
-          Zapewne zginąłbyś marnie! – zaśmiałam się i go przytuliłam. – Dzięki mnie pożyjesz jeszcze troszkę <3
-          Pilnuj mnie! – zawołał blondyn i wyciągnął się na kocyku. Położyłam się obok niego i wtuliłam się w jego ramię. On objął mnie i zaczął głaskać po włosach <3
-          Kocham cię <3 – szepnął i spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi, zniewalającymi oczętami ;*
-          Ja ciebie też bardzo, bardzo kocham <3 – również wyszeptałam i zagłębiłam się w jego cudownie miękkich ustach <3 Ta romantyczna chwila nie trwała zbyt długo...
-          Tak witacie przyjaciół?! – krzyknął Louis, rozdzielając nas i kładąc się pośrodku.
-          Nie wiedzieliśmy, że przyszliście! – tłumaczyłam się.
-          Louis! Tak tęskniłem, Boże ty mój kochanyy! – wrzasnął Niall i zaczął skakać po Louisie tak, że omal go nie zgniótł xd
-          Dajcie spokój już z tymi czułościami! – zaoponował Liam.
-          Ty lepiej się weź za Martinę, a nie za MOJEGO Louiska! – wypaliła Ele, przytulając się do Pana Marchewki xd
-          O ja... – wyjęczał Lou. – Potrzebuję marchewki! Teraz...
-          Spokojnie, nic mu nie jest! – powiedziała Danielle i pomogła wstać Marchewkowemu na nogi.
-          Mamy ważną wiadomość dla was, ale wejdźmy do środka, nie? – zawołał Liam poważnym tonem.
-          Stało się coś? – zapytałam, składając kocyk.
-          I tak i nie. Wchodźcie – rzekła Danielle i weszliśmy do mojego domu. Ulokowaliśmy się w salonie, bo tam było najwięcej miejsca. Liam usiadł i przybrał poważną, tatusiową minę xd
-          Skoro musimy tu zostać na stałe... Wypadałoby kupić jakieś mieszkanie – powiedział Liam.
-          No tak... W czym problem? – spytał blondynek.
-          W tym problem, że przez wypadek Harrego i traumatycznych wydarzeniach ostatnich dni czy tygodni za mało występowaliśmy...
-          Aha. O kasę chodzi :P – westchnął Niallerek, opierając się ciężko o fotel. Li skinął głową.
-          Hmm... Możecie koncertować to tu, to tam i sprzedać waszą płytę. Oczywiście, jak Harry wróci do zdrowia – oznajmiłam.
-          Mieliśmy to na myśli, ale... Nie wiadomo, czy nasza płyta odniesie oczekiwany sukces...
-          Na pewno! Poza tym Niall ma chyba ze 100 piosenek, które możecie wykorzystać! – zawołałam. Blondyn uśmiechnął się skromnie.
-          W sumie są dobre : ) Przez jedną z nich wylądowałem w X-Factorze. Facet mówił, że mam prawdziwy talent – krzyknął uradowany xd
-          Poza tym Harry niedługo wyzdrowieje. Nie martw się na zapas, Li – powiedział Louis, pogryzając marchewkę.
-          Macie rację! Damy sobie jakoś radę! – uśmiechnął się Liam. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-          To pewnie Agnes i Zayn. Coś wcześnie... – rzuciłam, patrząc na zegarek.
-          Pójdę otworzyć! – zawołał blondynek, kierując się w stronę drzwi.
-          Idę z tobą – zaofiarowałam się i wyprzedziłam Nialla w drodze do drzwi. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się...
-          Nie no... Co ty tu robisz?! – krzyknęłam nieźle wkurzona. Przed mymi oczami miał czelność stać Justin we własnej osobie. Zmierzył wściekłym wzorkiem Niallera.
-          Marti... Błagam cię... Wróć do mnie... – miał czelność prosić! Przewróciłam oczami, a w środku aż się gotowałam.
-          Popukaj się w czoło, panie Everyday! -.- - warknęłam. Wprawdzie wyglądał na wychudzonego, brudnego i nieszczęśliwego, ale nie obchodziło mnie to. To, co zrobił było niewybaczalne!!!
-          Martino... Wysłuchaj mnie... Eva i Jess wyprowadziły się i zostawiły mnie tu samego... Wszystkie dziewczyny mnie opuściły, nikt nie chce mieć ze mną do czynienia... Rodzice wyrzucili mnie z domu, a jedyną nadzieją pozostałaś ty! Przychodziłem tutaj codziennie, z nadzieją, że wróciłaś. Ale nie. Nie było cię. Aż w końcu dzisiaj, wróciłaś... Już w dzień twojego odlotu zrozumiałem, jakim dupkiem byłem. Dlatego, że cię zraniłem, że cię opuściłem! Nie chciałem sobie tego darować... Nie mogłem! Płakałem całymi dniami... Tęsknię za tobą, Marti. I chcę do ciebie wrócić! – oznajmił Justin, niby szczerze. Miałam ochotę...
♥♥♥
Ach to przerywanie w najważniejszym momencie ;D Przepraszam, że tyle czekaliście :< Niestety... Moja mama ciągle wyrzucała mnie sprzed kompa! -.- I gdzie tu sprawiedliwość?! ;/
Do następnego i czekam na komentarze! <3 ;D
Viola, poznajesz? huehuehue :D:D

środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 35

Proszę, oto rozdział! :D
Dzisiaj mam zakończenie roku, yeey! :D
I WAKACJE <33 :D:D 
Proszę Was o głosowanie w ankiecie. Czy Filip ma przeżyć czy też nie? : )
Mam nadzieję, że ten emocjonujący rozdział przypadnie Wam do gustu :)
♥♥♥
~Kinga~
/2 dni później/
-          I co? Już nie spadam! – zawołałam w kierunku Louisa, który nadal nie wierzył, że ustanę na własnych siłach! -.-
-          To się jeszcze okaże! Znowu będziemy się wozić po tych wszystkich salach, zobaczysz! – przyjaciel był nieustępliwy.
-          A daj spokój! Ciesz się, że wraca do zdrowia! – krzyknęła Ele, dając mu po łapach xd Wczoraj zadzwoniliśmy do Martiny, Nialla, Agnes i Zayna. Debile z nas, że nie poinformowaliśmy ich zaraz w dniu wypadku! Agnes tak się przejęła, że nie mogła być tu ze mną, że się popłakała. Pocieszałam ją, mówiłam że nic mi i dziecku nie jest, ale była niepocieszona. Dopiero, kiedy interweniował Zayn, przestała płakać xd Martina już zaczęła się pakować, żeby przyjeżdżać, ale kazałam jej zostać, siedzieć na tyłku i pilnować Nialla xd Zapewniałam tamtą czwórkę, że wracam do zdrowia i lada dzień polecimy do nich. No może nie w pełnym składzie... Z Harrym dalej się nie widziałam...
-          A właśnie, że spadniesz! Za 3... 2...
TRZASK! Drzwi otworzyły się z hukiem. Wszyscy się poderwali, przestraszeni jak mało kto!
-          Tęskniliście za mną, kutasy wy moje?! – wrzasnął nie kto inny jak... HARRY! Zaczęłam się śmiać! Jednocześnie z tego, co powiedział, a jednocześnie z ulgi, że JEST! :)
-          Jak ty się wyrażasz?! – wrzasnął Lou, udając ojczulka xd Hazza nie był w dobrym stanie, ale jakoś dowlókł się tutaj xd Głowę miał w bandażach, rękę i nogę w gipsie, a na szyi miał kołnierz. Jego siniaki i zadrapania zdążyły się zagoić. Podpierał się na kuli, żeby nie upaść. Do środka weszła zaaferowana pielęgniarka.
-          Chciałam go powstrzymać, ale wziął kule i przybiegł jak tylko mógł najszybciej! Dopiero dzisiaj rano się obudził, a już żwawo wyruszył na poszukiwanie was! – zdała nam relacje. Uśmiechnęliśmy się szczerze.
-          Niech zostanie z nami, prosimy! – zrobiliśmy oczka szczeniaka xd
-          Dobrze, ale... tylko na chwilę. Nadal jest w ciężkim stanie... – zawahała się.
-          Czuję się świetnie! – zakrzyknął Harry, demonstrując swoją siłę xd Upadłby, gdyby Louis go nie przetrzymał xd Pielęgniarka zgromiła go wzrokiem.
-          Jestem na korytarzu. Za parę minut wracasz leżeć, zrozumiano? – zawołała.
-          Jasne, jasne – palnął i usadowił się na łóżku, zaraz obok mnie. Babka coś jeszcze mruknęła i wyszła. Szkoda, że ta miła pielęgniarka miała dzisiaj wolne :/
-          A teraz opowiadaj! – powiedziałam, delikatnie się do niego przytulając. Zrobił zaskoczoną minę.
-          O czym? Przecież cały czas spałem! Wy opowiedzcie mi, co się stało? Byliśmy w drodze na lotnisko i... – szybko zawołał, ale Lou mu przerwał :
-          Spokojnie, Loczusiu. Wiemy wszystko. Kinga nam opowiedziała... Przecież to nie wasza wina...
-          No tak... Ale... CZEKAJCIE! Coś mi się przypomina... – szepnął Hazza, trzymając się za obolałą głowę. Nagle oczy mu się otworzyły i fuknął :
-          Na szosie... Na szosie stała... CAROLINE! Próbowałem ją wyminąć, ale uderzyliśmy w barierkę...
-          Teraz nam o tym mówisz?! – zawołał Liam.
-          Heloł? Spałem! – westchnął Loczkowaty. Wyczuwałam w powietrzu aferę...
-          Chłopaki... Nie kłóćcie się... Przecież Harry dopiero się obudził... Nie zdążyłam się nim, nacieszyć... – wyszeptałam. Przyjaciele wymienili znaczące spojrzenia xd Znałam ten wzrok  :P
-          To my wyjdziemy na moment, a wy zostaniecie sami... –zakrzyknął Louis i razem z Ele, Dan i Liamem opuścił salę. Zostałam sama z Hazzą.
-          Przestraszyłeś mnie – szepnęłam, patrząc mu w oczy. Przełknął ślinę.
-          A ja bałem się, że coś ci się stało... Cały czas miałem koszmary, że cię tracę... – zwierzył mi się, trzymając moją rękę w swojej dłoni.
-          Tylko, że ja niemal bez szwanku z tego wyszłam, a ty... ty jesteś cały połamany... – powiedziałam, a moje oczy zwilgotniały, co nie zdarzało się często... Harry to zauważył i przytulił mnie do siebie na tyle mocno, na ile pozwalały mu pogruchotane kości...
-          Cii, Kingusiu... Przecież jesteśmy już razem... – wyszeptał, odgarniając włosy z mojej twarzy.
-          Teraz tak... – uśmiechnęłam się lekko i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek <3 Nareszcie miałam pewność, że wszystko dobrze się skończy... Przecież Harry był tutaj cały i częściowo zdrowy : ) Nie mogliśmy sobie pozwolić na więcej ze względu na nasz stan zdrowia i pielęgniarkę na korytarzu, więc skończyło się na czułych pocałunkach i napawaniem się swoją obecnością <3 Według mnie tak było najlepiej... Czuć ukochaną osobę w swoich ramionach, jakby już nigdy nie miała odejść <3 Chciałabym zostać z Harrym na zawsze... : )
~Agnes~
-          Jutro wyjeżdżamy – oznajmiłam rodzicom i Zaynowi, którzy jedli śniadanie w swoim towarzystwie.
-          Jak to? Już? – zapytała moja mama. Polubili swojego przyszłego zięcia, a on ich xd
-          No tak... Poza tym... Tak szczerze... To nie chcę zostać tutaj ani chwili dłużej... – wyznałam, gapiąc się w swoje buty.
-          Ale dlaczego?
-          Ja... Ja tak nie mogę... Nie chcę – wyszeptałam, gapiąc się gdzieś w kąt.
-          Dalej przeżywasz tą wiadomość sprzed miesiąca? – zapytał ojciec. Pokiwałam głową.
-          A wy byście nie rozpamiętywali tego, że zostaliście adoptowani i przez tyle lat o tym nie wiedzieliście? – zawołałam i nadal stałam tam jak ta kupka nieszczęścia... Zayn podszedł i przytulił mnie do siebie, dodając otuchy.
-          Ale Agnes... Nic się przecież nie zmieniło! Dalej jesteśmy twoimi rodzicami... Wychowywaliśmy cię, spędzaliśmy z tobą dużo czas... Za nic w świecie nie chcielibyśmy cię stracić... Kochamy cię, kochanie i na zawsze pozostaniesz naszą kochaną córeczką. Jesteś nasza, a nie czyjaś, pamiętaj... – wyszeptała moja mama, a w jej oczach ujrzałam łzy... Nie chciałam być okrutna. Przecież ja ich także kocham, nawet jeśli nie łączą nas więzy krwi... Poczułam na policzkach słone łzy...
-          Ja też was bardzo kocham... – szepnęłam i padłam im w ramiona, płacząc... Nie były to łzy smutku, tylko łzy wzruszenia... Wybaczyłam rodzicom to, że mi nie powiedzieli o tym... Przecież znałam tylko ich. I to oni są moimi rodzicami, a nie jacyś inni, którzy spłonęli dawno temu. Powinnam o tym wiedzieć... Skończyliśmy się ściskać i całować, a ja wróciłam do Zayna. Poszliśmy do salonu.
-          Cieszę się, że sobie to wyjaśniliście... – powiedział jakoś niewyraźnie.
-          Zayn? Czy ty się wzruszyłeś? – spytałam patrząc mu w oczy.
-          Nie, to tylko jakiś taki pyłek... – wykręcał się xd
-          O ty mój wrażliwy Bad Boyu – uśmiechnęłam się i pocałowałam go czule, z wielką miłością <3
~Martina~
/wieczór/
Cieszę się, że jestem w domu : ) Przypominają mi się te dobre czasy z Niallem... Jestem bardzo z nich zadowolona! Kocham je wspominać <3 Jutro przyjeżdżają do nas przyjaciele : D Najpierw Ele, Dan, Louis, Liam, Agnes i Zayn, a Kinga i Harry dojdą, kiedy wyjdą ze szpitala ; ] Kinga zadzwoniła i powiedziała, że z Harrym jest wszystko dobrze, więc mi ogromnie ulżyło : ) Moi przyjaciele znów będą w komplecie <3 Byłam tak bardzo szczęśliwa, że wyszłam na balkon : D Zawsze to robiłam, kiedy morda mi się cieszyła xd Albo gdy było mi smutno. Dzisiaj był ten szczęśliwy dzień :D Była ciemna noc ; ) Nastrojowo i romantycznie jak lubię : D
“And now we're stealing the car
And we will drive to the stars
I will give you the moon
It's the least I can do
If you give me the chance”
Uśmiechnęłam się i zobaczyłam Nialla, grającego na gitarze i śpiewającego specjalnie dla mnie : )
-          Jak ja kocham nasze wspólne noce na balkonie! – zaśmiał się blondynek i sprawnym ruchem wgramolił się na mój balkon : )
-          Ja także ; D Zaśpiewasz mi coś w zamian za koc i poduszki? – uśmiechnęłam się zadziornie ;]
-          Jasne! – zaśmiał się Nialler. – Ale najpierw przynieś! :)
-          O ty szantażysto! – zawołałam i dałam mu buziaka, a potem wykonałam jego polecenie ; D Rozłożyłam koc, poduszki i nakryłam nas ciepłą kołderką <3 Noce są zimne, ale i nastrojowe :)
-          To co mi zaśpiewasz? :D – zaśmiałam się i przytuliłam się do jego ramienia <3
-          Nie wiem ;D Muszę napisać jakąś nową, smutną piosenkę do naszego albumu, ale wszystkie chwile z tobą napawają mnie takim szczęściem...! – zawołał i pocałował mnie w czoło <3
-          Jak zwykle dowiaduję się ostatnia, że planujecie album nagrać – westchnęłam.
-          No tak... Wykorzystamy kilka piosenek napisanych przeze mnie, Harry też ma kilka a resztą zajmie się wytwórnia. Gdy Loczek wyzdrowieje nagramy te wszystkie piosenki na album i zarobimy krocie! – zawołał, cały uszczęśliwiony ;D
-          Och ty mój biznesmenie! – zachichotałam i dałam mu kolejnego ognistego buziaka, tym razem w usta <3 – Miałeś mi coś zaśpiewać!
-          A taak! Kawałek tej wymyśliłem specjalnie dla Ciebie, moja kochana!
It's Everything about you, you, you
Everything that you do, do, do
From the way that we touch baby,
To the way that you kiss on me
Its Everything about you, you, you
The way you make it feel, new, new, new
Like every party is just us two
And there's nothing I could point to
It's Everything about you, you, you
Everything about you, you, you
It's everything that you do, do, do
It's everything about you”
Skończył grać i uśmiechnął się do mnie promiennie. Musiałam chwilę dojść do siebie, zanim zorientowałam się, że skończył grać... Kiedy jestem z nim, zapominam o całej rzeczywistości... Chcę tylko trwać w jego ramionach na zawsze <33
-          I jak? Podoba ci się? – powiedział niepewnie. – Jak coś to zmienię słowa albo rytm czy coś...
-          Zwariowałeś?! Jest idealnie! Bosko! Przepięknie! Wyjątkowo! – krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona <3 Leżałam na nim i patrzyłam mu w oczy, oboje uśmiechaliśmy się do siebie <3 Boże, ten jego boski uśmiech... Aż chce się go pocałować i nigdy nie przestawać! <33
-          Kocham Cię najbardziej w świecie... – szepnęłam, gładząc go po policzku.
-          A ja Ciebie bardziej niż cały świat! Bardziej niż jedzenie i Nandos! – zawołał. To było spore poświęcenie z jego strony! :)
-          Aww... ;3 Mój ty Niallerku! – zaśmiałam się. – Pocałujesz mnie w końcu, czy będziesz tak leżał?
-          Pierwsza opcja brzmi zachęcająco! – powiedział i powstał, a potem wziął mnie na swoje kolana, mocno przytulił i złożył na moich ustach kolejny gorący pocałunek, pełen miłości i pasji... <3 Tak bardzo go kocham, że aż trudno zdefiniować... <3 ;*
~Kacper~
Oni sobie wszyscy wyjeżdżają... Za chwilę Kinga także mnie opuści. Harrym się w ogóle nie przejmuję. Niech robi co chce... Z Filipem jest coraz gorzej, pewnie lada chwila umrze... A Eliza jest na skraju załamania nerwowego. W sumie ja też... Siedzimy pod tą salą i głupio gapimy się przed siebie, czekając na zbawienie... Nagle usłyszeliśmy kroki. Odruchowo się odwróciliśmy.
-          Kacper... Daj sobie spokój – powiedziała Kinga, stojąc nade mną. Wkurzyłem się.
-          Jak mam sobie dać spokój, jak mój przyjaciel właśnie umiera? – fuknąłem.
-          Oni nie są twoimi przyjaciółmi... My nimi jesteśmy! – zawołała, patrząc na mnie ze spokojem.
-          Taa... Nie, nie wierzę w to. Więziliście mnie, mieliście mnie gdzieś... Nigdy nie chcieliście mnie wysłuchać...
-          To nie było tak! Chcieliśmy cię odciągnąć od brania narkotyków! Chcieliśmy wyłącznie twojego dobra! A ja z Agnes zawsze jesteśmy do twojej dyspozycji! Możesz nam powiedzieć wszystko...
-          Nie wierzę – skwitowałem. – Poza tym... Eliza jest moją dziewczyną i zostanę z nią i z Filipem aż do końca. Cokolwiek to by nie znaczyło...
-          Ach... Skoro tak uważasz... – Kinga wyraźnie się zasmuciła, ale nie miałem najmniejszej ochoty jej pocieszać ani iść z nią do reszty.
-          Ja i Harry niedługo wychodzimy ze szpitala i wyjeżdżamy. Ostatni raz cię pytam. Jedziesz z nami czy dalej będziesz tu gnił przy tych nic nieznaczących ludziach?
-          To moi PRAWDZIWI przyjaciele. Nie zostawię ich. A teraz idź! – warknąłem.
      -     Jak sobie chcesz... – powiedziała beztrosko, chociaż wiedziałem, że chce jej się płakać...
---
Liczę na komentarze! :))





♥__♥

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 34

~Kinga~
Przyjaciele nie odstępowali mnie nawet na krok! Już 2 h przy mnie siedzieli, rozmawiali ze mną i mnie rozśmieszali, jakbyśmy byli u siebie w domu i nic się nie wydarzyło : ) Po tych wydarzeniach brakowało mi naszej normalności a nawet tej nudnej monotonii!
-          I wtedy on powiedział... – Louis miał właśnie opowiedzieć jakąś śmieszną historię, ale za bardzo się śmiał, żeby ją dokończyć xd Gdy opanował się na tyle, żeby mówić dalej, do środka wszedł lekarz. Wszyscy popatrzyli na niego, lekko zaniepokojeni. Zrobił TAKĄ  pozę xd
-          Co się tak dziwnie na mnie patrzycie, panowie? – zwrócił się do Liama i Louisa.
-          Pan nie przyszedł tu bez powodu, czyż nie? – spytał Liam, który aż za dobrze wiedział, co oznacza wizyta lekarza. Lekarz potarł czoło.
-          Hmm... Właściwie... Musimy zabrać panią Kingę na badania. Sprawdzić, czy wypadek nie zaszkodził dziecku – powiedział lekarz spokojnie. Wstrzymałam oddech. Przyjaciele (oprócz Lou) nie wiedzieli o mojej ciąży! Ale... Przyjęli to naturalnie. Ele z Dan posłały mi krzepiące, współczujące uśmiechy. Louis zrobił minę : „Co złego, to nie ja!” I tak wiedziałam, że to on wszystko wypaplał! -.- No cóż... Przynajmniej mam z głowy to całe wyjaśnianie... Spróbowałam wstać, ale poczułam się na tyle słabo, że omal nie runęłam. Liam, który był najbliżej, podtrzymał mnie.
-          Spokojnie! – zawołał Liam, pomagając mi się podnieść. Pielęgniarka wjechała do środka z wózkiem inwalidzkim. Poczułam się jak ciężko chora inwalidka -.- No cóż... Muszę się pomęczyć i upewnić się, że z maleństwem nic nie jest... Ja i Harry bardzo je pokochaliśmy i nie chcieliśmy go stracić... Nie, wypluj to! Oczywiście, że go nie stracimy! Urodzę je całe i zdrowe!
-          Proszę usiąść! – zakomenderowała pielęgniarka, a ja jakoś usadowiłam się na wózku. Wyjechałam z sali, rzucając przyjaciołom niewyraźne spojrzenie. Nie wiedziałam, co mnie czeka...
~Kacper~
Siedzenie pod salą Filipa mocno mnie zmęczyło. Eliza zasnęła na dwóch krzesłach i nie wyglądało na to, żeby się miała zaraz obudzić. Lekarze nic nie mówili na temat Filipa oprócz : „Nic nie wiemy. Dni pokażą” Byłem tym już mocno wkurzony. Miałem ochotę po prostu wpaść do tej sali i na własne oczy zobaczyć Filipa. W sumie... Czemu nie? Czemu nie wpadłem na to wcześniej?! Szybko poderwałem się z miejsca i przeszedłem się korytarzem. W recepcji była karteczka : „Przerwa obiadowa” Tzn. połowę personelu wywiało do stołówki. To był mój moment! Rozejrzałem się na wszystkie strony świata jak złodziej, który właśnie coś kradnie, a potem cicho wślizgnąłem się do sali Filipa. Serce zabiło mi mocniej. A jeśli ktoś mnie nakryje? Nie... To teraz jest najmniej ważne. Najważniejszy był Filip. Przeszedłem parę kroków. Pikanie aparatur, wypełniających całe pomieszczenia, skutecznie maskowało odgłosy moich kroków.
-          Filip! – wyszeptałem, podchodząc do leżącego w łóżku przyjaciela. Był podłączony do tych wszystkich pikających aparatur i wyglądał tak bezbronnie i tak... i tak jakby już nie żył. Gdzie ten pełny życia Filip, który codziennie przeklinał, pił, palił, ćpał, imprezował?! Ten sam Filip leżał teraz tutaj. Zostały z niego niemal same kości, pokryte skórą. Był niemal śmiertelnie blady, a rękę, w którą wbił igłę, pokrywały fioletowo-czarne sińce, które okalały cieniutkie, niebieskie żyły. Miałem ochotę rozpłakać się i zginąć. Albo dwa naraz... Filip... Tylko nie Filip... Klęknąłem przed jego łóżkiem i czekałem na jakiś znak. Na jakiś znak, że przeżyje. Że wszystko będzie dobrze... Pikanie aparatur zagłuszyło otwieranie się drzwi. To Eliza. Weszła i położyła mi rękę na ramieniu.
-          Kacper... Wstawaj... Nie maż się... – szepnęła, pomagając mi wstać. Miała rację... Musimy być dobrej myśli i ciągle mieć nadzieję. Że Filip wyzdrowieje. Że Filip lada dzień się obudzi.
~Agnes~
W końcu, co wydawało mi się wiecznością, dolecieliśmy na miejsce. Znowu w Polsce. Nie myślałam, że znów tu zawitam... Wzięłam Zayna za rękę i powoli zeszliśmy ze schodków. Ani trochę się nie zmieniło. Wszędzie śmieci, gburowaci ludzie, odrapane, brudne budynki, chamskie odzywki. Westchnęłam ciężko i poszliśmy w kierunku odbioru bagażu. Mam nadzieję, że przynajmniej walizek nam nie opierdolą -.- Zayn widocznie wyczuł mój zły nastrój.
-          Agnes... To tylko 2 dni! Wytrzymamy jakoś ten weekend i jedziemy do Marti i Nialla – powiedział i pocałował mnie w policzek. Przegryzłam wargę i zerknęłam na niego trochę krzywo.
-          Po prostu... Nie spodziewałam się, że znów wrócę do tego okropnego miejsca. Nie lubię tu być...
-          Spokojnie... Przecież jestem tu z tobą – uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Na szczęście nasz bagaż był kompletny : ) Wzięliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy ku sali odpraw. Na me nieszczęście – mama z tatą już tam byli. Na razie nie zwrócili najmniejszej uwagi na mojego towarzysza. Podbiegli do mnie i zaczęli się cieszyć jak małe dzieci! Mama mocno mnie uścisnęła i zaczęła paplać :
-          Agnes! Tak za tobą tęskniliśmy! Nie mogłam żyć w świadomości, że nas nienawidzisz!
-          Ja... – zaczęłam, ale rodzice nie dali mi dokończyć, bo za przytulanie mnie wziął się tato.
-          Przecież taki drobiazg nie zmienia faktu, że bardzo cię kochamy. Jesteś naszą córką bez względu na wszystko! – powiedział do mnie tato. Niemal usłyszałam ciche : „Awww! ;3” Zayna. Niestety mama to usłyszała i popatrzyła na niego jak na wariata. Podeszłam do chłopaka i wzięłam go za rękę, żeby pokazać, że jesteśmy razem. Mama zdziwiła się nieznacznie.
-          A... A kim jest ten młody człowiek? – zapytał ojciec, patrząc na niego z zaciekawieniem. Wzięłam głęboki wdech i już miałam go przedstawić, kiedy Zayn mnie uprzedził.
-          Jestem Zayn, chłopak państwa córki. Miło mi państwo poznać – uśmiechnął się zawadiacko i już miał moją mamę w garści xd
-          Nam też! Kiedyś przyjaźniliście się z Agnes, prawda? – odparła moja rodzicielka.
-          Tak... Przez przypadek trafiliśmy na siebie w Londynie – odpowiedział brunet swobodnie. Ja tu się stresuję przed rodzicami, a ten rozmawia z nimi tak swobodnie, jakby to byli jego rodzice!
-          Nie będziemy tu sterczeć cały dzień! Wsiadajcie do samochodu! – odezwał się w końcu mój tato. Przyjęłam to z ulgą. Pierwsze spotkanie mieliśmy za sobą. Wrzuciliśmy walizki do bagażnika i ulokowaliśmy się na tylnych siedzeniach. Mama coś tam mówiła, ale my się nią nie przejmowaliśmy. Zayn przysunął się do mnie i szepnął mi na ucho :
-          No widzisz... Nie było tak źle!
-          Dzięki tobie! – miałam ochotę go pocałować, ale przy rodzicach nie wypada, więc tylko uśmiechnęłam się do niego z radością : ) Odwzajemnił ten uśmiech, choć wiedziałam, że także wolałby coś więcej ; )
~Martina~
Wylądowaliśmy w końcu : )
-          Goto... – urwałam w pół zdania. Gdzie Niall?!
-          Niall!? – wydarłam się na pół samolotu xD
-          No już, idę! – usłyszałam jego krzyk. Poszłam w tamtym kierunku i co widzę? Ukradł stewardessom wszystkie orzeszki i zwiewa! -.-
-          Niall! – westchnęłam i zabrałam od niego pół. Wbił we mnie mordercze spojrzenie.
-          Ale oddasz mi 3/4 ?! – zawołał. Zaśmiałam się.
-          Jasne! Wszystkie są dla Ciebie ; ) – rzuciłam i pomogłam mu spakować orzeszki do plecaka. Nialluś miał zaciesz wymalowany na twarzy xd Po chwili szybko chwycił gazetę i zakrył się nią. No tak... stewardessy przebiegły obok, szukając złodzieja xd
-          A teraz chodu! – szepnęłam do niego i zbiegłam po schodach, trzymając go za rękę, żeby nie został w tyle xd Zbiegliśmy na sam dół i zaczęliśmy się śmiać : ) Po chwili rozejrzeliśmy się wokół. W sumie tak samo, ale inaczej... Nie wróciliśmy do domu od kiedy zostaliśmy parą. Jak przez mgłę pamiętam te chwile spędzone z Justinem. Nie pamiętałam już świata, w którym nie było Nialla jako mojego najukochańszego chłopaka pod słońcem <3 Wszystkie wspomnienia (oprócz tych o Niallu) zostały tutaj pogrzebane, czekając na mój powrót. Po chwili wróciły do mnie ze zdwojoną mocą. Justin, Jess, Eva... Szybko potrząsnęłam głową, odganiając te myśli jak natrętne komary. Nie. Oni już nie wrócą. Mam nowych, najlepszych przyjaciół pod słońcem i to się liczy : ) Zabraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w kierunku sali odpraw. Czekali na nas nasi rodzice! : ) Podeszliśmy do nich, trzymając się za ręce i uśmiechając się radośnie : )
-          Wyglądacie jak młode małżeństwo! – zażartowała moja mama i mnie przytuliła. Niall posłał mi uśmiech znad jej ramienia ; ]
-          Cieszę się, że wróciłaś, kochanie! – uśmiechnęła się i dała mi buziaka w policzek. Tato także mnie uścisnął i uraczył kilkoma ciepłymi słowami : ) Rodzice Nialla raczyli blondynka tym samym xd A jego brat ciągle sobie z niego żartował jak za dawnych czasów xd Zauważyłam, że brzuszek mojej mamy troszkę się zaokrąglił przez ten miesiąc ; ) W listopadzie zostanę starszą siostrą i bardzo się z tego cieszę : D
-          Może wrócimy do domu, co? – spytałam, kiedy rodzina Nialla także mnie powitała jak należy xd W końcu teraz byłam dziewczyną ich syna, a nie tylko przyjaciółką jak kiedyś ; )
-          Jasne, jasne! – zawołała moja mama i poszliśmy w kierunku parkingu. Nialler uparł się, że pojedzie ze mną, bo jego rodzice jechali osobnym samochodem. Jakoś się zgodzono i blondynek zajął zaszczytne miejsce obok mnie ; ]
-          Nie chcę się z tobą rozstawać : ) – szepnął mi na ucho i posłał mi szeroki uśmiech. Miałam ochotę go pocałować <3 Kiedy rodzice nie patrzyli, dałam mu słodkiego acz krótkiego buziaka ; ) Niall był lekko naburmuszony, ale wskazałam na rodziców.
-          Po resztę wrócę później! – oznajmił i zaczęliśmy się śmiać : ) Mimo tego, że teraz byliśmy parą, nasza przyjaźń nie zniknęła. Wręcz przeciwnie! Weszła w nowy, wspaniały etap – miłość. Mam nadzieję, że na wieki <3 ; *
~Kinga~
Lekarz kazał mi położyć się na fotelu, a młoda lekarka miała zrobić mi USG brzucha, sprawdzić, czy nic nie jest maleństwu. Lekarka uśmiechnęła się, a ja zerknęłam na ekran. Rozczuliłam się... Na ekranie było widać maleńką główkę, rączki i nóżki... Moje i Harrego dziecko... Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia! : ) Ale przecież Kinga nie płacze, nie wzrusza się... ale czasami trzeba dać upust emocjom, czyż nie? xd
-          Czy... Czy z maleństwem jest wszystko w porządku? – spytałam po chwili. Błagam, niech powie : „Tak!” Błagam, błagam, błagam...
-          Wygląda na to, że wszystko w porządku : ) Muszę jeszcze posłuchać, jak mu serduszko bije – powiedziała do mnie uspokajająco. Odprężyłam się i lekko uśmiechnęłam. Lekarka zaczęła osłuchiwać mój brzuszek. Po chwili zdjęła stetoskop (czy jak to tam się nazywa :/).
-          Słyszę jakieś niepokojące szmery... Ale to jest jeszcze maleńkie dziecko, niemal jeszcze płód i nie można tego tak wyraźnie ocenić. Płeć jest także jeszcze nieznana. Musi pani wrócić na kontrolę, kiedy wyjdzie pani ze szpitala! – oznajmiła. Zamarłam.
-          Ale... Ale będzie dobrze, prawda? – spytałam, mocno zaniepokojona.
-          Niech się pani nie martwi! To na pewno nic poważnego. Musi pani tylko bardzo uważać i się oszczędzać po tym wypadku. Może pani już wracać – uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko. Nie mogłam na razie ustać na nogach, więc pielęgniarka zawiozła mnie z powrotem do sali. Te zawroty głowy są wywołane wstrząsem mózgu, przejdzie kiedy się wykuruję. Przynajmniej tak powiedział lekarz. Wróciłam do swojego szpitalnego łóżka, gdzie otoczyli mnie moi kochani przyjaciele-wspieracze <3
~Kacper~
-          Halo! Nie powinno was tu być! – zagrzmiał jakiś lekarz, który wszedł do sali.
-          Ale już tu jesteśmy. Zresztą... Nieważne – mruknąłem, zrezygnowany.
-          Co z nim? Co z Filipem? – spytała Eliza, wskazując na chorego przyjaciela.
-          Okazało się, że to, co wstrzyknął sobie w żyły nie było zwykłym narkotykiem...
-          Ale jak to?! – przerwała mu Eliza, mocno trzymając mnie za rękę.
-          To, co miał we krwi to była jakaś cholerna, śmiercionośna mieszanka! Jakiś płyn do przeczyszczenia, alkohol, zmielone tabletki nasenne, jakieś zioła... Ten, kto to zrobił chciał definitywnie się zabić! A ten „ktoś” to akurat wasz kolega – wskazał na pogrążonego w śpiączce Filipa.
-          A jeśli ktoś mu to sprzedał, mówiąc, że to zwykły narkotyk? – drążyła moja dziewczyna.
-          Powinien w ogóle nie kupować tego świństwa! 3/4 z biorących narkotyki umiera! – zagrzmiał lekarz.
-          Czyli nie dają mu szans na przeżycie? – spytałem i poczułem, jak trzęsą mi się ręce.
-          Obawiam się, że szanse na jego przeżycie to ok. 35 %. Przykro mi... – powiedział lekarz bezradnie.
-          Nie, to mi jest przykro – wyjąkałem i szybko wybiegłem z sali.
      -    Ej, Kacper! Kacper wracaj! – krzyknęła Eliza, ale nie zatrzymałem się ani nie odwróciłem... To było zbyt wiele jak na mnie... Wyszedłem na podwórko i usiadłem na jakieś ławce, płacząc jak małe dziecko...
---
I mamy nexta! :D Czekam na komenty, moje kochane :) <3



♥♥♥
1.Kocham tego gościa, hahah :D:D <3
2. Słyszcie, co leci w tle?! ♥_____♥