sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 31


Ja nie łamię obietnic, heh! :D Oto rozdział, specjalnie dla Was <3 :)
---
~Harry~
Bałem się reakcji Louisa. Nie powinienem mu o tym mówić. Nie powinienem w ogóle komuś o tym mówić, ale sam nie dałbym sobie rady z wagą tej tajemnicy. Schowałem twarz w dłoniach.
-          Lou... Powiedz mi... Co mam zrobić? – wyszeptałem. Przyjaciel przytulił mnie do siebie i powiedział :
-          Nie możesz jej tak zostawić. Przecież ci na niej zależy. Musicie być razem bez względu na wszystko. Musisz... Musisz zaakceptować to, co się stało i żyć dalej...
-          Ale...
-          Żadne ale! To twoja kobieta i twoje dziecko. Poradzisz sobie, wiem to. Przecież sam mówiłeś, że Kinga to twój cały świat. Będziesz miał teraz dwa! Poza tym... Kiedy opiekowałeś się małą Lux mówiłeś, że chciałbyś mieć dziecko i być młodym ojcem, więc... Twoje marzenie się spełniło! Czyż to nie cudowne?! – zagalopował się Lou i po chwili uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Musiałem to rozważyć... Miał rację! Kocham Kingę i chcę być z nią bez względu na wszystko! Poza tym kochałem opiekować się Baby Lux! Wiele osób mówiło mi, że do twarzy mi z małym dzieckiem. W końcu przekonam się, jak to będzie być naprawdę ojcem takiego małego dziecka. To duża odpowiedzialność, ale... dam radę. Razem z Kingą damy radę! Wiem to, czuję to! : )
-          Tak... Masz rację! Całkowitą rację! Dziękuję Ci... – oduśmiechnąłem się. – Lecę do Kingi!     
-          I to jest podejście! – zawołał, a ja opuściłem poddasze z uśmiechem na twarzy ; D
~Agnes~
-          Jutro wyjeżdżam... Poradzisz sobie, mała? – spytałam ją, kiedy siedziałyśmy już na Tedzie. Kinia już nie płakała. Uśmiechała się lekko i popijała 3 kubek kakao xd Nie powinna tyle pić, ale ze względu na sytuację mogłam przymknąć na to oko xd
-          Tak... Poradzę sobie – powiedziała trochę niepewnie.
-          Poradzisz, poradzisz. Przecież to nie koniec świata – uśmiechnęłam się do niej.
-          Wiem... Ale i tak się boję... – powiedziała, narzucając koc na nas obie. Przytuliłam ją do siebie, wiedziałam, że teraz tego potrzebowała.
-          Nie bój się. Harry się opamięta i wróci lada chwila. Wiesz przecież, że bardzo cię kocha! – zafilozofowałam. Na potwierdzenie moich słów – trzasnęły drzwi. Kinga szybko się poderwała, omal nie rozlewając kakao i strząsając z nas koc, który upadł u naszych stóp.
-          Harry! – krzyknęła, odstawiając kubek na stolik. Nie wiedziała, czego się spodziewać. 
-          Kinga! – zawołał loczek i podszedł do niej. Po chwili wziął ją na ręce i mocno przytulając – czule pocałował. Kinga wydawała się mile zaskoczona. Odwzajemniła jego gorący pocałunek i zażądała wyjaśnień oraz spuszczenia na podłogę xd
-          Zrozumiałem, że kocham tylko ciebie i chciałbym zostać z tobą na zawsze <3 Nie ma znaczenia, czy będzie nas dwójka czy trójka. Będzie więcej osób do kochania! – szepnął jej na ucho. Kinia roześmiała się i znów dała mu buziaka.
-          Kocham cię, Harry... Bałam się, że cię stracę...
-          Ja ciebie też, kochanie <3 Poza tym trzeba było się tego spodziewać! Tyle szaf i krzaków nas gościło xd O łóżkach już nie mówiąc! – rozładował napięcie loczek, przytulając Kingę do siebie : )
-          No i happy end! Nie jestem tu już potrzebna : ) Mogę z czystym serce wyjechać. Nocuję u Zayna. Wy macie apartament tylko dla siebie! – puściłam im oczko i zabierając swoją walizkę, wyszłam z mieszkania.
~Kinga~
-          Już myślałam, że mnie zostawisz... – powiedziałam do Harrego, kiedy Agnes wyszła.
-          Nie mógłbym cię zostawić. Nigdy. Chcę być z tobą bez względu na wszystko... Poza tym sam mówiłem, że chcę być młodym ojcem i kocham dzieci! No to moje modły zostały wysłuchane xd – uśmiechnął się i mnie przytulił <3
-          Oj ty mój loczusiu! – zaśmiałam się i dałam mu kolejnego buziaka <3 Jednego z wielu tej nocy ; ]
~Martina~
/następnego dnia/
-          Wyjeżdżamy, hmm? – westchnęłam, wlokąc swoją walizkę po schodach.
-          Na to wygląda... – powiedział smutny Niall. Po chwili wziął się w garść. – Przecież chłopcy nas odwiedzą, prawda?
-          Prawda, prawda! – krzyknął Louis z salonu. Wyglądał na zaaferowanego. Poszliśmy w jego kierunku.
-          A ty co się tak drzesz z samego rana? ; o – spytałam podskakującego Marchewkowego Boya xd
-          Popatrzcie! – zawołał i wskazał na fotel. Na nim spał Zayn, a na jego kolanach spała Agnes. Oboje byli przykryci kocem, Agnes przytulała się do swojego chłopaka, a on ją obejmował <3
-          Awww ; 3 – uśmiechnęłam się. – Słodcy są xd
-          Ale spóźnią się na samolot! – wyrwało się Louisowatemu xd 
-          Uuu... Fakt! Szkoda ich budzić, ale trzeba... – powiedziałam smutno.
-          Ja się tym zajmę! – „zaofiarował się” Lou.
-          TIME TO GET UP! TIME TO GET UP!!! – zaczął się drzeć jak opętany i przewrócił fotel, gdzie spała słodka para.
-          LOUIS! – wrzasnęli niemal jednocześnie O.o Agnes się wkurzyła i zaczęła za nim biec! Louis zaczął uciekać i drzeć się jak mała dziewczynka!
-          Mnie nie wolno budzić przed 10, zrozumiano?! – warknęła, kiedy już powaliła kwiczącego Lou na ziemię xd
-          Wiem, wiem!!! Puść mnie, błagam! – wyjęczał. – Spóźnicie się! – dodał na swoje usprawiedliwienie.
-          O cholercia! – zawołała Agnes xd – Dlaczego wcześniej mnie nie obudziłeś?!
-          Właśnie to robiłem, przypominam! Fajnie, że tak mi dziękujesz :P – oburzył się Louis, zwalając brunetkę z siebie.
-          Chodź, Agnes... – rzucił Zayn i wziął ją za rękę, a następnie popędzili po swoje bagaże.
-          Zrobię jakieś kanapki na podróż... – zaofiarowałam się, pędząc do kuchni. Zanim oni się przygotują to minie koniec świata xd
-          I zrób dla mnie jakieś na teraz! – usłyszałam krzyk Nialla z salonu.
-          I dla mnie! – wrzasnął Louis.
-          I dla mnie! Nie będziecie mnie głodzić, prawda?! – zawołał Kacperek. Uwolniliśmy go wczoraj wieczorem z więzów, szkoda nam go było. Niestety, musieliśmy mieć warty i go pilnować xd Co chwilę chciał uciekać, więc jego pilnowanie nie było zbyt proste! Dopiero dzisiaj się jako tako uspokoił, ale ciągle mówił, że nie chce tu siedzieć i chce wracać do tych swoich rynsztokowych przyjaciół -.-
-          Ech... Jasne. Zrobię wam - westchnęłam i ruszyłam do kuchni, zaspokoić głód trzech żarłoków xd Szło mi całkiem sprawnie. Znaczy... Robienie kanapek : D Zrobiłam tacę kanapek na teraz i kanapki na podróż. Po chwili wszyscy się zlecieli, jakżeby inaczej xd Wszyscy oprócz Agnes i Zayna byli w piżamach. (Agnes miała na sobie TO Ładnie wyglądała ;D)
-          Raczycie się z nami pożegnać? – spytałam smutno. Lou podniósł głowę znad kanapki. Powoli przeżuł to, co miał w gębie i wypalił :
-          Oczywiście, że nie... – zamurowało mnie. Jak on tak może?! ; o Jego przyjaciele odjeżdżają, a on...
-          ...pojedziemy z wami! – dokończył, a potem uśmiechnął się i zostawił żarcie, jak leżało xd
-          Jak mogłeś! Już myślałam, że nas nie lubisz i nie odprowadzisz nas! Foch! – zawołałam, przytulając się do Nialla i rzucając Marchewkowemu minę typu Foch Forever.
-          Nie obrażaj się na mnie... Pojedziemy z wami! Pojedziemy! – powiedział i zaczął przepraszać na kolanach xd
-          No już, w porządku – zaśmiałam się i poklepałam go po głowie.
-          Możemy... Możemy ustalić jak to wszystko będzie? – szepnęła Agnes ledwo słyszalnie.
-          Jasne... Może... Może zrobimy tak, że dołączycie do nas z Zaynem po weekendzie w poniedziałek? Reszta też. Co wy na to? – spytałam. Wszyscy przyjęli to z uśmiechami i entuzjazmem. Agnes była wyjątkowo przybita. Widocznie nie chciała wracać do domu. Przecież tutaj znalazła swój prawdziwy dom. Z nami. Jesteśmy jej przyjaciółmi, a ona naszą przyjaciółką. Powinniśmy się w ogóle nie rozstawać, ale... ale sytuacja tego wymagała. Przełknęłam ślinę.
-          Spokojnie, Agnes. To tylko dwa dni – uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją do siebie.
-          Dziękuję... Wspierajcie mnie, proszę... Boję się ponownego spotkania z rodzicami. Dla mnie to strasznie ciężkie... – wyszeptała i zwiesiła głowę.
-          Będziemy przy tobie całymi naszymi sercami! – zawołał Lou i przytulił się do niej. Reszta poszła w jego ślady. Każdy z nas chciał uściskać i pocieszyć brązowowłosą. Agnes uśmiechnęła się lekko.
-          Dziękuję Wam! Jesteście najwspanialszymi przyjaciółmi na świecie! – zawołała.
-          Wiemy! – odkrzyknęliśmy zgodnie.
-          Teraz szybko do auta, bo się spóźnimy!!! – wrzasnął Liam. Do lotu pozostało tylko 1,5 h! Musieliśmy się spieszyć. 30 minut zejdzie nam na samą podróż na lotnisko!
-          Szybko! – ponagliła nas Danielle, a my wszyscy wleźliśmy jakoś do samochodu Liama. Ledwo, bo ledwo, ale zawsze jakoś xd Agnes napisała SMSa do Kingi i wyruszyliśmy.
~Kinga~
Jeszcze spałam, wtulona w Harrego, kiedy dobiegł do nas dźwięk SMSa z mojej komórki. Wrzask Louisa : SUUPERMEEEEN! Na dobre wyrwał nas ze snu, a romantyczny nastrój szybko się ulotnił.
-          Błagam... Mogłabyś ustawić coś cichszego na dzwonek... – szepnął Harold, przecierając oczy.
-          Wybacz... Postaram się zapamiętać – powiedziałam lekko i odebrałam wiadomość od Agnes. „Zaraz odlatujemy. Spotkamy się u Martiny w poniedziałek. Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko w porządku : ) Pozdrowienia dla Ciebie, Harrego i maleństwa ;* <3”  Uśmiechnęłam się. Słodko :) Nagle mój wzrok padł na pierwszą linijkę tekstu. Zaraz... Palnęłam się w czoło.
-          Jestem okropnym człowiekiem! – zawyłam i zaczęłam nerwowo łazić po pokoju.
-          Co się stało? – spytał zaniepokojony Harold, wstając z łóżka i przytulając mnie. Spojrzałam mu w oczy. Czułam się paskudnie. Jak najpaskudniejsza dziewczyna na całym świecie...
-          Co się stało? Co się dzieje? – zapytał już głośniej.
-          Ja... Byłam tak zajęta sobą, że... że nie pożegnałam się z Agnes... Nie wspierałam jej, pomimo tego, że ona była ze mną cały czas... Nawet nie powiedziałam jej : „Dasz sobie radę. Wierzę w Ciebie, kochana...” Nie pożegnałam się, nie powiedziałam głupiego : „pa!” – wypaliłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. – Nie wsparłam jej, mimo że dla niej też był to ciężki czas... Jak zwykle byłam skupiona tylko na swoich problemach...
-          Nie płacz, skarbie! – krzyknął Harry, ocierając moje zapłakane policzki. – Jeszcze nie wszystko stracone! Możesz do niej zadzwonić czy coś... – zaproponował. Zagryzłam wargę i wybrałam numer Agnes. Babka w słuchawce oznajmiła, że Agnes ma wyłączony telefon. Pewnie jest już w samolocie... Czułam się jeszcze bardziej paskudnie!
-          Szybko, ubieraj się! Może zdążymy ich dogonić! – krzyknął Hazza, szybko ubierając na siebie ciuchy. Nie było to do niego podobnie, bo w takim ekspresowym tempie tylko pozbywał się ciuchów xd Szybko wciągnęłam na siebie to, co miałam pod ręką.
-          Chodź, szybko! Może zdążymy na odlot! – wrzasnął Harry z holu. Pobiegłam do niego. Całe szczęście, że zrezygnowałam ze szpilek. Potknęłabym się na bank. Zbiegliśmy po schodach, bo woleliśmy nie utknąć w windzie. Jak najszybciej wpadliśmy do samochodu Hazzy, a ten zaczął jechać z zawrotną prędkością.
-          Kochanie... To... To nie jest za szybko? – spytałam, dosłownie wciśnięta w fotel.
-          Jeśli utrzymamy taką prędkość to zdążymy na czas! – uspokoił mnie Harry, jeszcze mocniej przydeptując pedał gazu. Wjechaliśmy na most. Lotnisko było tuż, tuż. Zobaczyliśmy samochód Liama, który już wjeżdżał na teren lotniska.
-          Szybciej! – zakomenderowałam. Za chwilę miałam tego bardzo żałować...
~Agnes~
Wjechaliśmy na teren lotniska. Chwilę wcześnie wyłączyłam telefon, żeby nie martwić się nim przy kontroli.
-          Gotowi? – spytałam, sama nie wiedząc po co.
-          Jasne – odmruknęli cicho. Ja, jako pierwsza, otworzyłam drzwi. Nikt z nas nie chciał się żegnać, wyjeżdżać, opuszczać innych... Ale życie było niesprawiedliwe... Trzeba to zaakceptować i iść dalej. To tylko dwa małe dni, jak ujęła Martina. Nie trzeba się nimi martwić. Za dwa dni znów będziemy w komplecie – szczęśliwi jak zwykle : ) Próbowałam być optymistką, ale i tak przytłaczała mnie ta sytuacja. Do tego nie było ze mną Kingi, której mi teraz było trzeba... Liam otworzył bagażnik i wolno pozabieraliśmy swoje torby i bagaże z niego. Postawiłam swój bagaż z głuchym odgłosem na podłodze. Liam pozamykał samochód i ruszyliśmy do hali odpraw. Nikt nie odzywał się ani słowem. Napawaliśmy się ostatnimi chwilami spędzonymi razem i przetrawialiśmy smutek każde na swój sposób. Zayn wyczuł, że jestem nieszczęśliwa i mocno mnie do siebie przytulił.
-          Przecież jedziemy razem... – szepnął i czule mnie pocałował. Nie mogliśmy przedłużyć tego pocałunku, bo czas naglił.
-          Tak... Mamy siebie – zdążyłam dodać, bo za chwilę musiałam odbyć kontrolę. Byłam w porządku xd Potem był kolej Zayna, potem Martiny i Nialla. Zdążyliśmy się rzewnie i gorąco pożegnać, a potem wsiedliśmy do dwóch różnych samolotów, zmierzając do dwóch różnych miejsc, zdawałoby się odległych od siebie o parę milionów kilometrów...
~Harry~
-          Harry! Uważaj!!! – wrzasnęła Kinga, szarpiąc mnie za ramię.
-          Że co?! – zawołałem, nie wiedząc, o co chodzi mojej dziewczynie. Zdążyłem tylko spojrzeć na jezdnię i...
BUM!
Nastała ciemność...
---
Podkusiłam Was, haha :D 
CZEKAM NA WASZE OPINIE, CZYLI KOMENTARZE! :D
 Hazza dla Was <3 ;)

9 komentarzy:

  1. Kochana moja Agnes. Ty chcesz, żebym Ci przypierdolila za tę akcję na końcu?!?!?! Co to miało być?!?!?! Ty chcesz ich zabić?!?!?! Proszę, tylko nie to! Nie zabijaj ani Hazzy, ani Kini, ani ich nienarodzonego dzidziusia! Pliss... Zrób to dla mnie. ;*** Będę wdzięczna, jeśli wysluchasz mojej prośby. ^.^ A nawet jeśli tego nie zrobisz, to i tak będę czytała Twojego zajebistego bloga. ;D Kurde... Pogodzili się, a teraz takie coś! Masakra! Oto mistrzyni zamieszania - Agnes! <3 Z jednej strony mam ochotę Ci coś zrobić za tą akcje, ale nie przezylabym bez Twojego bloga, więc się powstrzymam. ;D Czekam na następny. ;* Much Love! ;* Wybacz mi błędy, ale pisałam ten komentarz na fonie, co jest dość trudne xdd. Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ;O Wiedziałam że coś się stanie !
    No wieeedziaaaaałaaaam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny zresztą jak zawsze ;]
    Zapraszam do mnie http://one-thing-one-directions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. G E N I A L N E ! :D
    Życzę weny i pozdrawiam:D

    Zapraszam do mnie:
    http://limitlessboundless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. JAKIE BUM , JAKIE BUM ???? a znasz takie przykazanie jak NIE ZABIJAJ ?? ok ogar , to przez ten mecz .. xd Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też wiedziałam, że coś się stanie, ale proszę nie rób nikomu nic złego. W każdym opowiadaniu tak jest, że lądują w szpitalach itd.. a to opowiadanie jest inne.. takie wyjątkowe. Pewnie nie tylko mi podoba się ich monotonne życie, więc ogarnij sytuację. Proszę.. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ehh.. i ten blog zaczyna się robić takie jak wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczcie :D Będzie trochę takiego porąbania, ale potem będzie Wasza ulubiona monotonia ;)

      Usuń
  8. jesteś okropna ze przerwałaś w takim momencie ;)
    rozdział świetny :) czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń