niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 34

~Kinga~
Przyjaciele nie odstępowali mnie nawet na krok! Już 2 h przy mnie siedzieli, rozmawiali ze mną i mnie rozśmieszali, jakbyśmy byli u siebie w domu i nic się nie wydarzyło : ) Po tych wydarzeniach brakowało mi naszej normalności a nawet tej nudnej monotonii!
-          I wtedy on powiedział... – Louis miał właśnie opowiedzieć jakąś śmieszną historię, ale za bardzo się śmiał, żeby ją dokończyć xd Gdy opanował się na tyle, żeby mówić dalej, do środka wszedł lekarz. Wszyscy popatrzyli na niego, lekko zaniepokojeni. Zrobił TAKĄ  pozę xd
-          Co się tak dziwnie na mnie patrzycie, panowie? – zwrócił się do Liama i Louisa.
-          Pan nie przyszedł tu bez powodu, czyż nie? – spytał Liam, który aż za dobrze wiedział, co oznacza wizyta lekarza. Lekarz potarł czoło.
-          Hmm... Właściwie... Musimy zabrać panią Kingę na badania. Sprawdzić, czy wypadek nie zaszkodził dziecku – powiedział lekarz spokojnie. Wstrzymałam oddech. Przyjaciele (oprócz Lou) nie wiedzieli o mojej ciąży! Ale... Przyjęli to naturalnie. Ele z Dan posłały mi krzepiące, współczujące uśmiechy. Louis zrobił minę : „Co złego, to nie ja!” I tak wiedziałam, że to on wszystko wypaplał! -.- No cóż... Przynajmniej mam z głowy to całe wyjaśnianie... Spróbowałam wstać, ale poczułam się na tyle słabo, że omal nie runęłam. Liam, który był najbliżej, podtrzymał mnie.
-          Spokojnie! – zawołał Liam, pomagając mi się podnieść. Pielęgniarka wjechała do środka z wózkiem inwalidzkim. Poczułam się jak ciężko chora inwalidka -.- No cóż... Muszę się pomęczyć i upewnić się, że z maleństwem nic nie jest... Ja i Harry bardzo je pokochaliśmy i nie chcieliśmy go stracić... Nie, wypluj to! Oczywiście, że go nie stracimy! Urodzę je całe i zdrowe!
-          Proszę usiąść! – zakomenderowała pielęgniarka, a ja jakoś usadowiłam się na wózku. Wyjechałam z sali, rzucając przyjaciołom niewyraźne spojrzenie. Nie wiedziałam, co mnie czeka...
~Kacper~
Siedzenie pod salą Filipa mocno mnie zmęczyło. Eliza zasnęła na dwóch krzesłach i nie wyglądało na to, żeby się miała zaraz obudzić. Lekarze nic nie mówili na temat Filipa oprócz : „Nic nie wiemy. Dni pokażą” Byłem tym już mocno wkurzony. Miałem ochotę po prostu wpaść do tej sali i na własne oczy zobaczyć Filipa. W sumie... Czemu nie? Czemu nie wpadłem na to wcześniej?! Szybko poderwałem się z miejsca i przeszedłem się korytarzem. W recepcji była karteczka : „Przerwa obiadowa” Tzn. połowę personelu wywiało do stołówki. To był mój moment! Rozejrzałem się na wszystkie strony świata jak złodziej, który właśnie coś kradnie, a potem cicho wślizgnąłem się do sali Filipa. Serce zabiło mi mocniej. A jeśli ktoś mnie nakryje? Nie... To teraz jest najmniej ważne. Najważniejszy był Filip. Przeszedłem parę kroków. Pikanie aparatur, wypełniających całe pomieszczenia, skutecznie maskowało odgłosy moich kroków.
-          Filip! – wyszeptałem, podchodząc do leżącego w łóżku przyjaciela. Był podłączony do tych wszystkich pikających aparatur i wyglądał tak bezbronnie i tak... i tak jakby już nie żył. Gdzie ten pełny życia Filip, który codziennie przeklinał, pił, palił, ćpał, imprezował?! Ten sam Filip leżał teraz tutaj. Zostały z niego niemal same kości, pokryte skórą. Był niemal śmiertelnie blady, a rękę, w którą wbił igłę, pokrywały fioletowo-czarne sińce, które okalały cieniutkie, niebieskie żyły. Miałem ochotę rozpłakać się i zginąć. Albo dwa naraz... Filip... Tylko nie Filip... Klęknąłem przed jego łóżkiem i czekałem na jakiś znak. Na jakiś znak, że przeżyje. Że wszystko będzie dobrze... Pikanie aparatur zagłuszyło otwieranie się drzwi. To Eliza. Weszła i położyła mi rękę na ramieniu.
-          Kacper... Wstawaj... Nie maż się... – szepnęła, pomagając mi wstać. Miała rację... Musimy być dobrej myśli i ciągle mieć nadzieję. Że Filip wyzdrowieje. Że Filip lada dzień się obudzi.
~Agnes~
W końcu, co wydawało mi się wiecznością, dolecieliśmy na miejsce. Znowu w Polsce. Nie myślałam, że znów tu zawitam... Wzięłam Zayna za rękę i powoli zeszliśmy ze schodków. Ani trochę się nie zmieniło. Wszędzie śmieci, gburowaci ludzie, odrapane, brudne budynki, chamskie odzywki. Westchnęłam ciężko i poszliśmy w kierunku odbioru bagażu. Mam nadzieję, że przynajmniej walizek nam nie opierdolą -.- Zayn widocznie wyczuł mój zły nastrój.
-          Agnes... To tylko 2 dni! Wytrzymamy jakoś ten weekend i jedziemy do Marti i Nialla – powiedział i pocałował mnie w policzek. Przegryzłam wargę i zerknęłam na niego trochę krzywo.
-          Po prostu... Nie spodziewałam się, że znów wrócę do tego okropnego miejsca. Nie lubię tu być...
-          Spokojnie... Przecież jestem tu z tobą – uśmiechnął się i wziął mnie za rękę. Na szczęście nasz bagaż był kompletny : ) Wzięliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy ku sali odpraw. Na me nieszczęście – mama z tatą już tam byli. Na razie nie zwrócili najmniejszej uwagi na mojego towarzysza. Podbiegli do mnie i zaczęli się cieszyć jak małe dzieci! Mama mocno mnie uścisnęła i zaczęła paplać :
-          Agnes! Tak za tobą tęskniliśmy! Nie mogłam żyć w świadomości, że nas nienawidzisz!
-          Ja... – zaczęłam, ale rodzice nie dali mi dokończyć, bo za przytulanie mnie wziął się tato.
-          Przecież taki drobiazg nie zmienia faktu, że bardzo cię kochamy. Jesteś naszą córką bez względu na wszystko! – powiedział do mnie tato. Niemal usłyszałam ciche : „Awww! ;3” Zayna. Niestety mama to usłyszała i popatrzyła na niego jak na wariata. Podeszłam do chłopaka i wzięłam go za rękę, żeby pokazać, że jesteśmy razem. Mama zdziwiła się nieznacznie.
-          A... A kim jest ten młody człowiek? – zapytał ojciec, patrząc na niego z zaciekawieniem. Wzięłam głęboki wdech i już miałam go przedstawić, kiedy Zayn mnie uprzedził.
-          Jestem Zayn, chłopak państwa córki. Miło mi państwo poznać – uśmiechnął się zawadiacko i już miał moją mamę w garści xd
-          Nam też! Kiedyś przyjaźniliście się z Agnes, prawda? – odparła moja rodzicielka.
-          Tak... Przez przypadek trafiliśmy na siebie w Londynie – odpowiedział brunet swobodnie. Ja tu się stresuję przed rodzicami, a ten rozmawia z nimi tak swobodnie, jakby to byli jego rodzice!
-          Nie będziemy tu sterczeć cały dzień! Wsiadajcie do samochodu! – odezwał się w końcu mój tato. Przyjęłam to z ulgą. Pierwsze spotkanie mieliśmy za sobą. Wrzuciliśmy walizki do bagażnika i ulokowaliśmy się na tylnych siedzeniach. Mama coś tam mówiła, ale my się nią nie przejmowaliśmy. Zayn przysunął się do mnie i szepnął mi na ucho :
-          No widzisz... Nie było tak źle!
-          Dzięki tobie! – miałam ochotę go pocałować, ale przy rodzicach nie wypada, więc tylko uśmiechnęłam się do niego z radością : ) Odwzajemnił ten uśmiech, choć wiedziałam, że także wolałby coś więcej ; )
~Martina~
Wylądowaliśmy w końcu : )
-          Goto... – urwałam w pół zdania. Gdzie Niall?!
-          Niall!? – wydarłam się na pół samolotu xD
-          No już, idę! – usłyszałam jego krzyk. Poszłam w tamtym kierunku i co widzę? Ukradł stewardessom wszystkie orzeszki i zwiewa! -.-
-          Niall! – westchnęłam i zabrałam od niego pół. Wbił we mnie mordercze spojrzenie.
-          Ale oddasz mi 3/4 ?! – zawołał. Zaśmiałam się.
-          Jasne! Wszystkie są dla Ciebie ; ) – rzuciłam i pomogłam mu spakować orzeszki do plecaka. Nialluś miał zaciesz wymalowany na twarzy xd Po chwili szybko chwycił gazetę i zakrył się nią. No tak... stewardessy przebiegły obok, szukając złodzieja xd
-          A teraz chodu! – szepnęłam do niego i zbiegłam po schodach, trzymając go za rękę, żeby nie został w tyle xd Zbiegliśmy na sam dół i zaczęliśmy się śmiać : ) Po chwili rozejrzeliśmy się wokół. W sumie tak samo, ale inaczej... Nie wróciliśmy do domu od kiedy zostaliśmy parą. Jak przez mgłę pamiętam te chwile spędzone z Justinem. Nie pamiętałam już świata, w którym nie było Nialla jako mojego najukochańszego chłopaka pod słońcem <3 Wszystkie wspomnienia (oprócz tych o Niallu) zostały tutaj pogrzebane, czekając na mój powrót. Po chwili wróciły do mnie ze zdwojoną mocą. Justin, Jess, Eva... Szybko potrząsnęłam głową, odganiając te myśli jak natrętne komary. Nie. Oni już nie wrócą. Mam nowych, najlepszych przyjaciół pod słońcem i to się liczy : ) Zabraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w kierunku sali odpraw. Czekali na nas nasi rodzice! : ) Podeszliśmy do nich, trzymając się za ręce i uśmiechając się radośnie : )
-          Wyglądacie jak młode małżeństwo! – zażartowała moja mama i mnie przytuliła. Niall posłał mi uśmiech znad jej ramienia ; ]
-          Cieszę się, że wróciłaś, kochanie! – uśmiechnęła się i dała mi buziaka w policzek. Tato także mnie uścisnął i uraczył kilkoma ciepłymi słowami : ) Rodzice Nialla raczyli blondynka tym samym xd A jego brat ciągle sobie z niego żartował jak za dawnych czasów xd Zauważyłam, że brzuszek mojej mamy troszkę się zaokrąglił przez ten miesiąc ; ) W listopadzie zostanę starszą siostrą i bardzo się z tego cieszę : D
-          Może wrócimy do domu, co? – spytałam, kiedy rodzina Nialla także mnie powitała jak należy xd W końcu teraz byłam dziewczyną ich syna, a nie tylko przyjaciółką jak kiedyś ; )
-          Jasne, jasne! – zawołała moja mama i poszliśmy w kierunku parkingu. Nialler uparł się, że pojedzie ze mną, bo jego rodzice jechali osobnym samochodem. Jakoś się zgodzono i blondynek zajął zaszczytne miejsce obok mnie ; ]
-          Nie chcę się z tobą rozstawać : ) – szepnął mi na ucho i posłał mi szeroki uśmiech. Miałam ochotę go pocałować <3 Kiedy rodzice nie patrzyli, dałam mu słodkiego acz krótkiego buziaka ; ) Niall był lekko naburmuszony, ale wskazałam na rodziców.
-          Po resztę wrócę później! – oznajmił i zaczęliśmy się śmiać : ) Mimo tego, że teraz byliśmy parą, nasza przyjaźń nie zniknęła. Wręcz przeciwnie! Weszła w nowy, wspaniały etap – miłość. Mam nadzieję, że na wieki <3 ; *
~Kinga~
Lekarz kazał mi położyć się na fotelu, a młoda lekarka miała zrobić mi USG brzucha, sprawdzić, czy nic nie jest maleństwu. Lekarka uśmiechnęła się, a ja zerknęłam na ekran. Rozczuliłam się... Na ekranie było widać maleńką główkę, rączki i nóżki... Moje i Harrego dziecko... Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia! : ) Ale przecież Kinga nie płacze, nie wzrusza się... ale czasami trzeba dać upust emocjom, czyż nie? xd
-          Czy... Czy z maleństwem jest wszystko w porządku? – spytałam po chwili. Błagam, niech powie : „Tak!” Błagam, błagam, błagam...
-          Wygląda na to, że wszystko w porządku : ) Muszę jeszcze posłuchać, jak mu serduszko bije – powiedziała do mnie uspokajająco. Odprężyłam się i lekko uśmiechnęłam. Lekarka zaczęła osłuchiwać mój brzuszek. Po chwili zdjęła stetoskop (czy jak to tam się nazywa :/).
-          Słyszę jakieś niepokojące szmery... Ale to jest jeszcze maleńkie dziecko, niemal jeszcze płód i nie można tego tak wyraźnie ocenić. Płeć jest także jeszcze nieznana. Musi pani wrócić na kontrolę, kiedy wyjdzie pani ze szpitala! – oznajmiła. Zamarłam.
-          Ale... Ale będzie dobrze, prawda? – spytałam, mocno zaniepokojona.
-          Niech się pani nie martwi! To na pewno nic poważnego. Musi pani tylko bardzo uważać i się oszczędzać po tym wypadku. Może pani już wracać – uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko. Nie mogłam na razie ustać na nogach, więc pielęgniarka zawiozła mnie z powrotem do sali. Te zawroty głowy są wywołane wstrząsem mózgu, przejdzie kiedy się wykuruję. Przynajmniej tak powiedział lekarz. Wróciłam do swojego szpitalnego łóżka, gdzie otoczyli mnie moi kochani przyjaciele-wspieracze <3
~Kacper~
-          Halo! Nie powinno was tu być! – zagrzmiał jakiś lekarz, który wszedł do sali.
-          Ale już tu jesteśmy. Zresztą... Nieważne – mruknąłem, zrezygnowany.
-          Co z nim? Co z Filipem? – spytała Eliza, wskazując na chorego przyjaciela.
-          Okazało się, że to, co wstrzyknął sobie w żyły nie było zwykłym narkotykiem...
-          Ale jak to?! – przerwała mu Eliza, mocno trzymając mnie za rękę.
-          To, co miał we krwi to była jakaś cholerna, śmiercionośna mieszanka! Jakiś płyn do przeczyszczenia, alkohol, zmielone tabletki nasenne, jakieś zioła... Ten, kto to zrobił chciał definitywnie się zabić! A ten „ktoś” to akurat wasz kolega – wskazał na pogrążonego w śpiączce Filipa.
-          A jeśli ktoś mu to sprzedał, mówiąc, że to zwykły narkotyk? – drążyła moja dziewczyna.
-          Powinien w ogóle nie kupować tego świństwa! 3/4 z biorących narkotyki umiera! – zagrzmiał lekarz.
-          Czyli nie dają mu szans na przeżycie? – spytałem i poczułem, jak trzęsą mi się ręce.
-          Obawiam się, że szanse na jego przeżycie to ok. 35 %. Przykro mi... – powiedział lekarz bezradnie.
-          Nie, to mi jest przykro – wyjąkałem i szybko wybiegłem z sali.
      -    Ej, Kacper! Kacper wracaj! – krzyknęła Eliza, ale nie zatrzymałem się ani nie odwróciłem... To było zbyt wiele jak na mnie... Wyszedłem na podwórko i usiadłem na jakieś ławce, płacząc jak małe dziecko...
---
I mamy nexta! :D Czekam na komenty, moje kochane :) <3



♥♥♥
1.Kocham tego gościa, hahah :D:D <3
2. Słyszcie, co leci w tle?! ♥_____♥

7 komentarzy:

  1. Boski. <33 Ojojojojoj! Filipek może nie przeżyć... Jakże mi przykro xdd. Dziecko Kingi i Hazzy ma żyć, jasne? ;DD ;*** Obiecałaś, że będzie żyło... :( I trzymam Cię za słowo, że tak zrobisz ;D. Oby... Bo znajdę. ^.^ Huehuehue xDD Agnes daje radę z rodzicami ^.^ Awww... Zayn jest kochany. <33 Opiekuńczy chłopak. ;] A Niall... Mrrrrrrrrrrrraśśśśśśśny ;*** Uwielbiam go *______________* Ojej! Nie mogła go pocałować przy rodzicach. :(:(:( Biedactwo moje kochane. ;( <33 Huehuehue xDD Dostanie buziaka w domku. ♥______________♥ Słodko. ;*** KIEDY HAZZA SIĘ OBUDZI?!?!?!?!?!?!?! Dajesz mi go już teraz tutaj w tej chwili! ;DD Hahaha xd Odwala mi <3 ;pp Aż się nie mogę doczekać następnego rozdziału. ;] Weny skarbie. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny :] Dziecko Kingi i Harryego musi ŻYĆ ! MUSI, MUSI, MUSI!;) A ta akcja z Niallem, który ukradł orzeszki... nieziemska hahahahahaha xd. Agnes i Niall są tacy słodcy :> Awww :* Nie mogę doczekać się kolejnego :D Mam nadzieję, że pojawi się niedługo :D
    + Zapraszam na swojego 2 bloga, gdzie pojawił się już prolog :D Mam nadzieję, że zostawisz swoją opinię :)
    http://three-meters-above-the-sky-x.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. dziecko Kingi i Harryego musi być zdrowe :)
    rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A! Kurna kocham Cię, wiesz? Nie wiem, co powiedzieć?
    Jesteś świetną pisarką, a twa wyobraźnia po prosu cudo...masz talent pisarski..!
    Czy nie myślałaś nad wydaniem książki?
    Dziecko musi przeżyć! A akcja z orzeszkami...haha :)

    X

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci :)
    Myślałam nad tym, ale... jakoś nie czuję potrzeby ; ) Może kiedyś, kiedy będę miała wenę na 'normalnych' bohaterów, wymyślonych znaczy xD Poza tym wolę pisać o naszym kochanym 1D <3 ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze - sorki, że nie komantowałam ale dawno nie było mnie na kompie ;d
    A po drugie - YEAH ! Nowy rozdział ! Jest okey z Harry'ym i Kingą ( dzięki Bogu, nie przeżyłabym gdyby coś się stało )
    i tak się cieszę, że teraz pojadą do Martiny <333
    Tam są ci starzy przyjaciele i akcja się zacznie ;d
    Aaaale faaajnie !
    Heily <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cię za to opowiadanie <3.<3
    Nic dodać i nic ująć, to jest pięęęękne i idealne . ! :D
    Czekam na następny oczywiście i zapraszam do mnie ... ;D
    Wiesz gdzie . :P

    OdpowiedzUsuń