sobota, 3 marca 2012

Rozdział 14

~Roxy~
Jaka Jennifer była szczęśliwa, kiedy się dowiedziała, że jedzie razem z chłopakami! Cieszyłam się razem z nimi : ) Było mi tylko smutno, że Zayn wyjeżdża. Przecież dopiero co zaczęliśmy chodzić ze sobą... Zayn odprowadził mnie pod dom.
-          Zadzwonisz do mnie od czasu do czasu? – zapytałam z nadzieją, przytulając się do niego.
-          Zawsze i wszędzie – uśmiechnął się, całując mnie. Nie chciałam się z nim rozstawać, to było widać.
-          Pomyśl o mnie czasami – rzuciłam, ścierając przypadkową łzę.
-          Nie płacz, to tylko parę miesięcy, szybko zlecą – uśmiechnął się i mnie pocałował. – Będę codziennie dzwonił, tweetował, nagrywał filmiki, pisał SMSy. Szybko się mną znudzisz – uśmiechnął się.
-          No co ty, nigdy! – zawołałam. Nagle drzwi się uchyliły i wyjrzała mama.
-          Jak ci tak trudno się z nim rozstać to go zaproś na noc – puściła nam oczko. Zarumieniłam się i oboje parsknęliśmy śmiechem.
-          Głupio nie skorzystać z takiej propozycji – uśmiechnął się Zayn.
-          Dokładnie – powiedziałam, wprowadzając go do środka. Cieszyłam się, że zostanie chociaż na dzisiejszą noc <3
~Jane~
Siedziałam w samolocie, ze słuchawkami w uszach. Metal zawsze sprawiał, że zagłuszał moje myśli, ale tym razem nie dało się. Byłam smutna z powodu przyjaciół. Czy tęsknią za mną? Jak poszło Jen na konkursie? Co się u nich dzieje? Rayan spał w siedzeniu obok. Westchnęłam i przejrzałam twittera na swojej komórce. Zlekceważyłam zakaz włączonych telefonów w samolocie. Zayn tweetnął : „Wygrałaś, Jen! Po co się tak martwiłaś? (:” Jeden problem rozwiązany. Uśmiechnęłam się półgębkiem. Ona tak się martwiła, a dobrze jej poszło. Chciałam złożyć jej gratulacje, ale się powstrzymałam. Niech się dobrze bawi,  a nie martwi mną. Zobaczyłam inny tweet Zayna : „Nowa miłość. Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak teraz” Posmutniałam. Co miała Roxy, czego ja nie miałam? Przecież mi i Zaynowi było tak dobrze razem! Starłam głupią, przypadkową łzę i wyłączyłam telefon. W głośnikach usłyszałam głos : „Proszę zapiąć pasy! Przygotowujemy się do lądowania w Ottawie!” Wyłączyłam komórkę i zapięłam pasy. Kanado, nadchodzę!
~Jennifer~
Mój budzik zadzwonił równo o 4 nad ranem. Chłopcy mieli przyjechać busem po mnie o 5. Musieliśmy szybko się zebrać. Mama już czatowała na dole. Ja szybko się umyłam, ubrałam i uczesałam w luźnego kucyka. Zataszczyłam moje 3 torby na dół i przytuliłam się do mamy.
-          Będę dzwonić, obiecuję – powiedziałam, całując ją w policzek. – Nie bądź samotna – rzuciłam z uśmiechem. Cieszyłam się, że miała Matta u boku, kiedy mnie nie ma.
-          Jasne, czekam z niecierpliwością na twoje telefony! – zanim skończyła mówić, Louis zadzwonił do drzwi. Otworzyłam drzwi, a on zasalutował i rzucił :
-          Gotowa do drogi, panno Parker? Przepraszam, pani Styles? – zaśmialiśmy się xd
-          Jasne! – zawołałam. Wtaszczyliśmy moje torby do środka. Każdy z nas miał osobny pokój w busie :D Pomachałam mamie na pożegnanie i odjechaliśmy.
-          A gdzie reszta? – zapytałam. W kuchni busa siedziałam tylko ja i Louis.
-          Śpią! :D – zaśmiał się szyderczo.
-          Śmieszna pobudka? – zgadłam.
-          Aż tak przewidywalny jestem? xd – rzucił i zakradł się do łazienki i podał mi pistolet z wodą. – Stary sposób, ale sprawdzony! – uśmiechnął się i uchylił drzwi do pokoju z napisem „Niall” xd Omal się nie przewróciłam z wrażenia xd
-          Kiedy on zdążył to wszystko zeżreć?! – spytałam szeptem. Lou omal się nie zadławił ze śmiechu xd
-          Bezdenny żołądek – rzucił, jakby to było oczywiste :D Zaczailiśmy się obok łóżka śpiącego pana Horana xd
-          Na 3... 3!!! – wydarł się Louis i zaczęliśmy oblewać Nialla. On spadł, wrzeszcząc.
-          Znowu się zmoczyłem?! – ja i Lou padliśmy na ziemię i tak się rechotaliśmy, że myślałam, że zaraz popłaczemy się ze śmiechu. Niall potrząsnął głową, jak pies xd
-          Dobra, spoko. Idę coś zjeść... Jaki głodny jestem! – zawołał i pogalopował do kuchni xd
-          Nigdy nie poznam tej tajemnicy! Gdzie on to mieści?!
-          Chyba w gaciach – rzucił Louis, ja parsknęłam i zaczailiśmy się koło pokoju Zayna.
-          Ja biorę Liama, a ty Zayna, a potem oboje bierzemy Harrego! – zawołał, skinęłam głową i wślizgnęłam się do pokoju Zayna. Ten leżał na łóżku i rozmawiał przez telefon z Roxy. Jęknęłam.
-          O nie... A myślałam, że dzisiaj to ja się zabawię w budzenie xd – rzuciłam smętnie. Zayn pożegnał się z Roxy i popatrzył na mnie dziwnie.
-          Nie lej mnie! Dopiero co włosy ułożyłem!!! – zaśmialiśmy się oboje. Z drugiego pokoju usłyszeliśmy głośny pisk Liama, ja zaczęłam się rechotać, a Zayn pobiegł mu na ratunek xd
-          Czekaj, Liam! Twój mąż już pędzi na ratunek! Vashappeninman nie śpi!!! – wrzasnął I skoczył na Louisa, który lał wodą pana Payne xd
-          Wy się nigdy nie zmienicie! – zaczęłam się śmiać, a oni przestali się szamotać.
-          A racja! Jeszcze pan Styles! – zaśmiał się szyderczo Louis. Wślizgnęliśmy się do środka. Mówiłam to już ze 100 razy, ale... Harry wygląda tak słodko, jak śpi!!! : D Louis zakradł się do niego i położył obok xd
-          Nie masz nic przeciwko? – zapytał się xd
-          Raczej nie, w granicach przyzwoitości xd – rzuciłam. Louis pogłaskał Harolda po loczkach xd
-          Kochanie??? – naśladował kobiecy głosik xd
-          Mhm... – rzucił Harry, jeszcze śpiąc.
-          Kochasz mnie???
-          Taaak – mruknął Hazza, przytulając Louisa do siebie xdxd
-          Ja ciebie teeeż – rzucił Louis i nagle zaczął oblewać Harolda wodą xd
-          A masz za to, że mnie zdradzasz!!! – zapiszczał Lou, lejąc Harrego z każdej strony xd
-          Przestań! Louis!!! – darł się Harry, turlając się po podłodze xd
-          Ej, wody mi zabrakło... – zaszlochał Louis xdxd
-          I dobrze – mruknął Hazza. Jego włosy pod wpływem wody kompletnie się wyprostowały o.o
-          A teraz właściwa część pobudki – zawyrokowałam i dałam mu buziaka.
-          Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
-          Wstęp mogłeś sobie darować – rzucił do Louisa, a mnie przytulił.
-          To ja wam nie przeszkadzam – uśmiechnął się Lou, który jadł marchewkę. Skąd on ją wziął?! ; o
-          Cieszysz się, że tu jestem? – zapytałam wesoło.
-          I to jeszcze jak!!! – zawołał, namiętnie mnie całując ;*
-          Ja też – uśmiechnęłam się, przytulając go.
                                                               ***
Późnym rankiem siedzieliśmy wszyscy w takim jakby salonie. Wszystko było ściśnięte, bo to bus i wg... xd Salon składał się z ogromnej kanapy i TV, a zaraz obok była kuchnia ;d Dla Nialla to spełnienie marzeń xd
-          Ej dzisiaj jakiś koncert jest? – zapytałam, siedząc u Harrego na kolanach ^^
-          Mhm. Wieczorem – rzucił Liam, grający w jakąś grę na konsoli.
-          A co ja mam śpiewać? – rzuciłam zdezorientowana.
-          Nie wiem, coś wymyślisz – uśmiechnął się Harry. Nagle do pokoju wpadł Louis.
-          Znalazłem Kevina!!! <Karola zaklepuje xd Nigdy mi się to nie znudzi xd> – krzyknął, wymachując plastikowym gołębiem.
-          Człowieku, gdzieś ty był tyle dni! – zawołał Louis, całując go w dziób xd
-          Aż zazdrosny jestem – prychnął Hazza. Louis posadził Keva na swoim ramieniu i usiadł obok nas.
-          Będzie dzisiaj z nami śpiewał! Fanki pewnie za nim tęsknią!
-          Tak, na pewno – rzuciłam. – O, Kevin! Największa gwiazda One Direction! Mogę autograf?!
-          No jasne, pani Styles – rzucił Louis, który udawał, że to powiedział ten gołąb xd
-          Ten żart ci się nigdy nie znudzi : P
-          Nieee – prychnął.
-          E tam, mi nie przeszkadza, pani Styles – powiedział Harry, całując mnie. Uśmiechnęłam się i się do niego przytuliłam.
-          To co będziesz śpiewać? – przypomniał Liam. Wzruszyłam ramionami.
-          Chyba nie wasze piosenki, nie będę kraść wam występu xd
-          Włącz TV i pierwsza lepsza piosenka na Vivie to będzie ta, którą zaśpiewasz! – zawołał Niall.
-          Ty i te twoje pomysły – mruknęłam, ale Zayn włączył telewizor. Właśnie skończył się teledysk Lady Gagi i zaczął się nowy.
-          Błagam niech to będzie coś znośnego! – zawołałam, modląc się w duchu xd
-          „What makes you beautiful!” Ale trafiło! xd – powiedział Niall.
-          Dobra, poczekamy na następne cuś – rzuciłam, śmiejąc się xd
-          Selena Gomez „Love you like a love song” – akurat to musiało lecieć…
-          Znośne – ocenił Zayn. Reszta przytaknęła.
-          Już prędzej napiszę swoją własną – prychnęłam.
-          Dobry pomysł!
-          Ej, ja tylko żartowałam! – rzuciłam.
-          Niee! Bierz kartkę i pisz – zaśmiał się Lou, który wytrzasnął skądś kartkę i długopis.
-          Ja ci melodię wymyślę – zaoferował się Nialler. Westchnęłam.
-          Wy nie mówicie poważnie?
-          Zapamiętaj moją poważną twarz – rzucił Louis, robiąc minę clowna xd Zaśmiałam się xd
-          Ej, Lou! Przecież to twoja normalna mina! – zawołał Harry, a Lou rzucił się na niego i zaczął łaskotać xd
-          Przestań potworzee!!! – wrzeszczał Hazza. Wszyscy się śmiali. Ja próbowałam wymyślić jakieś słowa, a Nialler brzdąkał na gitarce. Wątpię, że coś z tego wyjdzie xd
~Jane~
-          Mamo, gdzie dać to pudło? – zawołałam. Mama prawie całkowicie zniknęła w pudle z salonu.
-           Postaw gdziekolwiek, najlepiej w kuchni.
-          Jasne – powiedziałam i rzuciłam pudło gdzie popadnie. Byłam zmęczona. Od paru dni tylko rozpakowywaliśmy pudła i przesuwaliśmy meble. Kanada była wspaniała i nasz domek w Ottawie też był prześliczny. Był trochę większy od naszego wcześniejszego mieszkania. Miał ładny taras. Miałam piękny, mały, biały pokoik. Był przestrzenny i miał balkon. Bardzo mi się tutaj podobało, ale tęskniłam za Jen i resztą. Chwyciłam swoją nową komórkę. Stara „przez przypadek” spadła mi na ziemię i roztrzaskała się, a karta SIM gdzieś „wsiąkła” xd Pokusa była zbyt wielka. Zadzwoniłam do Jen. Odebrała i usłyszałam głos Jen.
-          Dzień dobry, tutaj Jennifer Parker, z kim mam przyjemność? – w tle dochodziły wrzaski chłopaków xd Jak to możliwe? Przecież wyjechali!
-          Jen! To ja, Jane – powiedziałam.
-          Co? Jane! Gdzie ty jesteś?! Co się z tobą działo?! Co z twoją komórką się stało?
-          Ja... Przeprowadziłam się do Kanady...
-          CO?! Nie wierzę! Tak daleko?! Przecież... – zawołała i urwała. – Harry przestań.
-          Jak to możliwe, że jesteś teraz z chłopakami? – zapytałam.
-          Ja... Wygrałam ten konkurs i... zaproponowali mi, że będę występować z chłopakami i wyjadę z nimi w trasę...
-          To wspaniale! Pewnie się cieszysz – powiedziałam.
-          Tak... Ja się tak o ciebie martwiłam! – krzyknęła, pociągając nosem. Usłyszałam głos Harrego : „Jen! Nie płacz!”
-          Posłuchaj Stylesa i nie płacz, dziewczyno! Beze mnie jest wam lepiej! – zawołałam z bólem w sercu.
-          Nieprawda! Jesteś moją przyjaciółką i zawsze będziesz tylko... dlaczego odeszłaś bez pożegnania?
-          Myślałam, że macie mnie dość... – siedziałam na balkonie i płakałam, a tusz rozmazywał mi się powoli. – Po tym wszystkim... Nie mogłam już wam patrzeć w oczy, poza tym nie mogłabym patrzeć na Zayna i Roxy... – rozszlochałam się na dobre.
-          Jane! Nie mam ci tego za złe, ale... wiesz jak ja się czuję? Odeszłaś bez pożegnania! Zostawiłaś nas... – rzuciła moja przyjaciółka, szlochając. Potem jeszcze trochę gadałyśmy, ale potem Niall krzyknął : „Za godzinę będziemy na miejscu” i Jen musiała kończyć. Pożegnałyśmy się, ze łzami w oczach i się rozłączyłyśmy. Teraz czułam się gorzej niż przedtem... Dlaczego musiałam postąpić tak samolubnie?! Nagle Kanada przestała wydawać mi się taka cudowna...
~Roxy~
Wczesnym rankiem Zayn musiał wyjechać. Ze łzami w oczach pożegnaliśmy się. Tak bardzo, bardzo, bardzo nie chciałam się z nim rozstawać, a on ze mną.
-          Zadzwonię zaraz, jak będziemy jechać, obiecuję – powiedział, całując mnie czule.
-          Dobrze... Uważaj na siebie – szepnęłam i mocno go przytuliłam. A potem odszedł...
                                                                           ***
Jakoś bez przekonania wykonałam poranną toaletę. Uczesałam włosy, lekko się umalowałam i ubrałam w : to. Powędrowałam do salonu i usiadłam na kanapie, nawet nie włączając TV. Podeszła do mnie Jasmin. Niedawno nauczyła się chodzić, jeszcze troszkę się chwiała, ale i tak był to sukces. Wzięłam małą na kolana i przytuliłam. Potrafiła mówić tylko trzy słowa : „mama”, „tata” i „Roksi” Było mi strasznie smutno, Jasmin chyba to wyczuła, bo wyciągnęła rączkę i powiedziała :
-          Zeejjn? – zamrugałam oczami i popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Nikt nie uczył jej wymawiać imienia chłopaka...
-          Smutno mi, że wyjechał – rzuciłam sama do siebie, bo mała i tak tego nie rozumiała.
                                                                             ***
Przyszedł SMS od Jacklynn. „Twoja choroba pokrzyżowała nam plany! Przegrałyśmy wczoraj!” Westchnęłam. „Przykro mi, że leżę zakatarzona w łóżku” odpisałam, niezgodnie z prawdą. „Ale to nie zmienia faktu, dlaczego mogłaś się spotkać z Zaynem, podczas swojej ‘choroby’” Zrobiło mi się zimno. „Mówiłaś, że muszę go uwieść” rzuciłam. Najchętniej bym od niej odeszła, ale nie mogłam. Inaczej by zrobiła z mojego życia piekło. „To nic nie dało! Przestań zaprzątać sobie nim głowę i chodź do mnie!” Westchnęłam ciężko i niechętnie powędrowałam do Jacklynn. Zastałam ją i tlenione w salonie. Jacklynn była wściekła!
-          Przez SMSa to nie wypada, więc powiem teraz – rzuciła, a potem wybuchła :
-          Jak mogłaś mnie zostawić?!?! Jak mogłaś się zakochać w Zaynie?!?! Jak mogłaś zdradzać im moje plany?!?!
-          Jesteś podła, Jacklynn! Wykorzystujesz te biedne dziewczyny, żeby robiły zło! – wskazałam na tlenione. – Dostałyście kiedykolwiek tą kasę, którą obiecała wam Jacklynn? – dodałam. One pokręciły głową.
-          Właśnie! Jacklynn! Odchodzimy! – warknęła jedna z nich i wszystkie się podniosły, wychodząc. Jacklynn wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć.
-          Ty szmato!!! Widzisz, co zrobiłaś?!
-          Zrobiłam to, co właściwe – rzuciłam, uśmiechając się parszywie i wyszłam na ulicę. Potem to zdarzyło się tak szybko... Samochód... Jacklynn popychająca mnie pod koła... Piekielny ból... Krzyki... Ciemność...
~Jennifer~
Staliśmy za sceną i przygotowywaliśmy się. Byłam ubrana w czarną, krótką sukienkę, miałam uczesane loki i wyglądałam olśniewająco, według Harrego. Razem z Niallem wyskrobaliśmy parę zwrotek piosenki. Była robiona na szybko, ale chłopakom bardzo się podobała. Było 10 minut do wyjścia, kiedy Zaynowi zadzwonił telefon. To były Ele, Dan i Meg. Płakały i coś krzyczały.
-          Ej, powoli! Co się stało? – zapytał Zayn, telefon był ustawiony na głośno mówiący i wszyscy je słyszeliśmy.
-          Roxy... Jacklynn... Samochód... Nie wiadomo, czy przeżyje! – zawyła Ele, płacząc. Zapadła grobowa cisza, przerywana szlochami dziewczyn z komórki. Zayn szybko się rozłączył i wybiegł.
-          Zayn! Stój! A występ?! – wydarł się Liam.
Roxy jest ważniejsza niż jakiś durny wstęp! – zawołał Zayn, płacząc.

7 komentarzy:

  1. Ja za to wole imaginy xdxdxd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie i to i to, ale z imaginami muszę się wstrzymać, bo za mało przepisałam xd Ale dzisiaj dodam ;]

      Usuń
  2. świetny rozdział ! pisz częściej po padne : D

    OdpowiedzUsuń
  3. wow !!! dzieje się :*** czekam na nn !! :D :P

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ciekawy rozdział ;) historia mnie mega wciągnęła, jak czytam to aż mi serce przyspiesza, generalnie przeżywam to jak jakaś małolata xD czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. O MAMO! pod sam koniec miałam ciarki <- kocham to! :D rozdział strasznie mi się podoba. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jeny...ale emocje ;p pisz dalej ^^

    OdpowiedzUsuń