niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział 1

~Jennifer~
Spałam sobie w najlepsze, kiedy usłyszałam krzyki. Nie... Tylko nie to! Zerwałam się na równe nogi, ale było za późno... Harry i Louis wpadli do mojego pokoju z pistoletami na wodę. Zaczęli się śmiać, opryskując mnie wodą.
-          Niee! To nie fair! – krzyknęłam. Wyjęłam swój pistolet spod łóżka, miałam go zawsze przygotowanego, chłopcy lubili mnie budzić na różne sposoby xd
-          Odwrót! Odwrót! – zaczął się drzeć Harry, spadając ze schodów. Zaczęłam się oblewać z Louisem, aż wyglądaliśmy, jakbyśmy kąpali się w basenie xd
-          Starczy!!! Zostaw mnie, wariacie! – krzyknęłam, bo chociaż byłam przemoczona do suchej nitki to on nadal opryskiwał mnie wodą.
-          Na razie! Przygotuj się na nieoczekiwane! – krzyknął i nucąc melodię z „Mission Impossible” wybiegł z pokoju xd Potknął się na Harrym, leżącym u stóp schodów.
-          Palancie! Zepsułeś moje wielkie wyjście! – zawołał, a Harry zaczął się śmiać jak opętany. Wychyliłam się znad balustrady i zobaczyłam jak leżą na podłodze i się szamoczą xd
-          Ej! Wystarczy! – wrzasnęłam, a oni przestali, gapiąc się na mnie.
-          Tak, mamo xd – krzyknął Harry i powstał.
-          Zmoczyliście mój dywan! – warknęłam „na żarty”.
-          Nie martw się, cały twój pokój także jest mokry – wyszczerzył się Louis.
-          Dziękuję, chłopaki! Marzę tylko o tym, żeby sprzątać po was! – powiedziałam, robiąc minę typu „foch”.
-          Wyschnie! – zaśmiał się Harry, a do domu wpadł Niall.
-          Jeszcze tego mi brakowało! Dajcie mi się chociaż ubrać – zawołałam.
-          Masz 10 minut! – zawołał Louis.
-          OK. Niall... Weź sobie coś z kuchni, wiem że jesteś głodny xd – zawołałam, a Niall zrobił minę typu „szczęśliwy szczeniaczek, który nie wierzy w swoje szczęście” xd
-          O i Louis! Masz w szafce cały worek marchewek! – krzyknęłam z łazienki. Usłyszałam radosny wrzask Louisa, chyba podskoczył pod sufit z radości xd Ja w tym czasie wysuszyłam się, uczesałam i ubrałam się w to. Schodziłam właśnie po schodach, kiedy do środka wpadł Zayn z okrzykiem : „VAT’S HAPPENING?!” Za nim przyszedł Liam. Za każdym razem, kiedy Zayn to mówił, ja śmiałam się xd Tym razem też.
-          Cześć chłopaki – powiedziałam, kiedy przestałam się śmiać.
-          VAT’S HAPPENING, GIRL?! – zawołał Zayn, a ja znowu zaczęłam się śmiać jak głupia. Gdy w końcu się opanowałam Zayn dodał : - Ładnie wyglądasz.
-          Dzięki ; ) – odpowiedziałam. Potem weszliśmy do kuchni, a tam chłopcy opychali się marchewkami xd Znowu zaczęłam się śmiać. Z Louisa i Harrego skapywała woda...
-          Może byście się przebrali? – zapytałam. Mieszkali tu praktycznie, zawsze zostawiali jakieś swoje ciuchy xd Louis zjadł marchewkę i poszedł się przebrać, Harry za nim. Niall schował marchewki i powiedział coś w stylu : „Jak on może to jeść w takich ilościach?!” Siedzieliśmy w czwórkę i gadaliśmy o tym czy marchewki powinny być zakazane dla Louisa w tym kraju xd Po chwili wrócili chłopcy.
-          To idziemy gdzieś? – zapytał Harry. Po chwili przerwał nam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
-          Hej, Jane. Wejdź – zawołałam. Przytuliłyśmy się na powitanie. Jane rzuciła okiem na hol i rzuciła :
-          Czyli, że chłopcy są?
-          To aż tak oczywiste? xd Moja mama się załamie, jak zobaczy tą całą wodę...
-          Laliście się znowu wodą? – zapytała, robiąc minę „jakie dzieci!”.
-          Musiałam się bronić xd – zawołałam. Weszłyśmy do kuchni.
-          Loui! Zostaw te marchewki! Wyżarłeś zapas na tydzień! – darł się Niall.
-          A niech je, mam tego pełno w ogródku – przewróciłam oczami, a Lou zrobił oczy typu „jaaaaa cieeeeee, nieeebooo!!!”
-          To idziemy gdzieś? – zawołał Harry. Liam bawił się jego włosami xd
-          Weź popraw fryzurę, bo wyglądasz... – Zayn zrobił nieokreślony ruch xd
-          A ty jak zwykle o wyglądzie – westchnęła Jane. Zayn przewrócił oczami.
-          Że co? Moje loczki nie są perfekcyjne?! – zawołał Harry, przeglądając się w garnku. Po chwili cały dom wypełnił jego krzyk.
-          Woda zniszczyła mi looczkii!!! – zaczął udawać, że płacze.
-          Mam lokówkę – pocieszałam go.
-          Ale to nie to samo... Możesz pożyczyć? – drugie zdanie wypowiedział trochę za szybko xd
-          Jasne. Jest w łazience w szafce – powiedziałam, a Harry poleciał w tamtą stronę.
-          Czyli, że musimy poczekać, aż ułoży te swoje loczki? – westchnęła Jane teatralnie.
-          Raczej... – powiedział Louis, robiąc minę męczennika. Przez następne pół godziny siedzieliśmy w kuchni, gadając o wszystkim i o niczym. W końcu Hazza wrócił, a loczki były perfekcyjne jak zwykle. Lou zrobił wielkie oczy.
-          Świeże loczki!!! – wrzasnął i rzucił się na Harrego xd
-          Nieee!!! Układałem je pół godziny! – zawodził Harry, odpychając Louisa.
-          Louis! Zostaw jego włosy, bo nigdy nie wyjdziemy! – zawołałam. Louis zasmucił się.
-          Ale one mnie wzywają... – zaskomlał żałośnie xd
-          Później je zniszczysz, teraz idziemy! – zakomenderowałam. Hazza zgromił mnie wzrokiem.
-          Moje włosy są święte! – zawodził, kiedy wychodziliśmy.
-          Jasne, jasne – rzuciła Jane, przewracając oczami.
-          Kierunek...! Yyy... – zaczął Niall, ale nie wiedział gdzie idziemy xd
      -       Kierunek centrum handlowe! – dokończył Louis i wszyscy jak na komendę założyli okulary i zaciągnęli kaptury : D To wyglądało jak na takim filmie xd Po chwili ruszyliśmy.

1 komentarz: