piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 6

Rozdział 6
~Jennifer~
Miałam zamiar spać aż do końca świata... Niestety chłopcy mieli inne plany... Oni chyba nie śpią tylko ładują akumulatory! -,- Usłyszałam chichoty pod drzwiami.
-          Dajcie spać! Jest rano! – mruknęłam, wtulając się w poduszkę.
-          Jest 10! – usłyszałam głos Nialla. Niechętnie podniosłam głowę. Nagle wpadłam w osłupienie. Zrobiłam minę „WTF?!”.
-          Nie mieliśmy pomysłu na pobudkę, więc to musiało wystarczyć – powiedział Louis, wchodząc do pomieszczenia. Reszta za nim.
-          Musieliście mnie przenieść do swojego domu, kiedy spałam?! – zawołałam. Byłam w pokoju Harrego.
-          Mówiłem, że to musiało wystarczyć – uśmiechnął się Louis. Przewróciłam oczami.
-          Dlaczego?!
-          A chciałaś obudzić się na dachu? – zapytał Zayn, szczerząc się.
-          Jak miło! – przyznałam, wstając. – Jak ja mam wrócić do domu w piżamie?!
-          Pożyczysz coś od Eleanor, praktycznie tu mieszka – powiedział Lou.
-          Świetnie, a co mówiliście mojej mamie?
-          Odstawimy cię wieczorem. Nie musisz troszczyć się o wszystko, wyluzuj i ciesz się chwilą – powiedział Louis, siadając w fotelu. Westchnęłam i spróbowałam się wyluzować. Po chwili przyszła Eleanor i zaproponowała, że pożyczy mi jakieś swoje ciuchy. Przystałam na jej propozycję. Było ciężko. Ele miała same seksowne, dziewczęce, wieczorowe ubrania, w które ja bym się nigdy w życiu się nie ubrała, przynajmniej na codzień. Niektóre były też na mnie za duże. W końcu wybrałyśmy jakieś ciuchy. Powróciłyśmy do pokoju Hazzy, gdzie chłopcy się naradzali.
~Harry~
Planowaliśmy spędzić cały dzień razem, w wesołym miasteczku. Musieliśmy spędzić jak najwięcej czasu razem. Mieliśmy wyruszyć na trasę koncertową do Ameryki za 2 tygodnie. Niestety nie powiedzieliśmy o tym dziewczynom. To była trudna decyzja. Potem będziemy cały czas tęsknić... Nie chcieliśmy, żeby dziewczyny cały czas myślały tylko o rozłące. Jen, Eleanor, Danielle, Jane i Megan wróciły. Te trzy ostatnie dopiero co przyszły.
-          Hej! Co powiecie na wesołe miasteczko? – zawołałem, a dziewczyny pałały entuzjazmem.
-          Będzie wspaniale! Z wami nie można się nudzić! – powiedziała Jen, całując mnie w policzek.
-          Ej, jest nas trochę dużo. Musimy pojechać dwoma samochodami, nie da rady inaczej – główkował Liam.
-          A przejść się nie możemy? To tylko parę kilometrów – uśmiechnął się Louis. Wszyscy pokiwali głowami, jak znawcy, a potem wyruszyliśmy. Po 3 km połowa zmiękła.
-          Za daleko! – zawył Niall i położył się na schodach jakiegoś domu xd
-          Wstawaj! To tylko parę metrów! – powiedziałem, a potem podnieśliśmy go razem z Louisem.
-          Kupimy ci watę cukrową! – zawołał Zayn z uśmiechem. Niall kochał wszelkie śmieciowe żarcie. Wziąłem Jenni za rękę. W końcu dotarliśmy. Trudno nie zauważyć takiej grupy osób, więc musieliśmy się rozdzielić. Przynajmniej na jakiś czas. Ja i Jen „tułaliśmy” się z Louisem i Eleanor, a reszta gdzieś sobie poszła.
-          To gdzie idziemy? – zapytałem Louisa. Ten zrobił minę znawcy.
-          Idziemy do tunelu strachów! – zawołał z entuzjazmem.
-          Obronimy was – dodałem, przytulając Jen w geście obrony xd
-          Mój ty bohaterze – zaśmiała się dziewczyna, całując mnie w policzek. Przybiliśmy do kasy i wsiedliśmy do wagoników. Ja z Jen do jednego, a Loui i Ele do drugiego. Dostrzegłem, że reszta jadła hot-dogi. Pewnie Niall ich zmusił xd Po chwili wagoniki szarpnęły i ruszyliśmy. Jen przytuliła się do mnie, a ja ją objąłem. Kurde, sam nie mogę wymięknąć xd! Wjechaliśmy za czarną kurtynę i rozpoczęło się. Było strasznie ciemno, jechaliśmy pod górę. Nagle zjechaliśmy w dół, a wszystko zaczęło świecić. Jakieś duchy biegały koło wagoników, siekiery latały nad naszymi głowami, zjawy zawodziły, a gdzie indziej pobrzmiewał szaleńczy śmiech. Jen się śmiała, nie bała się, ale za to mocno się do mnie przytulała. Słyszałem krzyki Eleanor.
-          Czyżbym słyszał twój piskliwy krzyk, Lou?! – krzyknąłem, wiedziałem, że Louis usłyszał. Obraził się i nic nie mówił xd Po chwili wyjechaliśmy stamtąd i przejażdżka dobiegła końca.
-          Jeju! Tam było strasznie! – zaśmiała się Jen, udając przerażenie. Louis pomógł wyjść Ele z wagonika, a potem spojrzał na mnie z udawaną mściwością.
-          Jeszcze dostaniesz za ten „piskliwy krzyk” – zawołał. Po chwili dołączyli do nas Niall i Megan.
-          Aha! Już wiem! – zawołał Louis i pobiegł do kasy, kupując dla wszystkich bilety.
-          Ej, a na co idziemy? – zapytał zdezorientowany Niall.
-          Zobaczysz – powiedział Louis, zabawnie ruszając brwiami xd
-          Niall, a gdzie reszta? – zapytałem chłopaka. Wzruszył ramionami.
-          Nagle byli, a potem ich nie było, dlatego tu jesteśmy – wtrąciła się Megan.
-          Może znajdziemy ich w między czasie – skrócił rozmowę Louis. – Czas na... MŁOT!
-          Nieee!!! – zawył Niall.
-          Beze mnie! – powiedziała Jen.
-          Nigdy w życiu! – krzyknęła Eleanor, patrząc na Louisa jak na wariata.
-          Nie bądźcie ofermy! Będzie fajnie! Potem się będziecie chwalić reszcie – powiedział Louis, trzymając Ele tak, żeby się nie wyrwała. Ona nie była zachwycona. Megan przytrzymywała Nialla, który chciał się rzucić do ucieczki. Ja patrzyłem na Jen, a ona na mnie. Też się bałem, ale musiałem ją ochronić. Nie pokazywałem słabości.
-          Może będzie fajnie – dodałem. – Przecież nie takie rzeczy się robiło.
-          No już! – krzyknął Louis, wpychając Ele na wolne siedzenia. Reszta także usiadła. Zapięliśmy pasy. Wszyscy złapaliśmy się za ręce, dodając sobie otuchy. Kabina się zamknęła, a młot zaczął się huśtać. Najpierw powoli.
-          Nie, nie, nie!!! Wypuśćcie mnie! – Ele prawie płakała.
-          Cii, kochanie! Będzie fajnie, nie płacz – uspokajał ją Louis, trzymając ją mocno za rękę. Na tyle pozwalały nam pasy bezpieczeństwa i zatrzaśnięta kabina. Huśtaliśmy się coraz szybciej i szybciej. Usłyszałem ledwo dostrzegalny szept Jen.
-          Harry... Boję się, zanim umrę chcę ci powiedzieć, że cię kocham – szepnęła. Wzruszyłem się.
-          Ja ciebie też – zrobiłem przerwę. - Nie umrzemy, gwarantuję ci to. Przeżyliśmy 20 metrową falę, młot to pikuś – powiedziałem, ściskając jej rękę w geście otuchy. Nagle młot rozhuśtał się do granic możliwości i wisieliśmy głową w dół. Wszyscy się darli, nawet Louis!
-          Posrałeś się w gatki ze strachu?! – krzyknąłem, ale Lou nie zdążył odpowiedzieć, bo lecieliśmy w dół, a potem znowu w górę, do góry nogami i znowu w dół. Wszyscy krzyczeli. Niall głośno żałował, że zjadł tyle hod-dogów i wat cukrowych xd Ele lamentowała, że będzie wymiotować. Po chwili młot stanął do góry nogami. Wszyscy ściskaliśmy swoje ręce. Każdy się bał. Każdy krzyczał xd W końcu młot poleciał w dół i stanął. Kabina się otworzyła. Odpięliśmy pasy. Niall poleciał na dół i przeczołgał się na kolanach, całując ziemię, Ele była zielona, Louis był blady i ledwo się trzymał na nogach, Jen było słabo, trzymałem ją mocno w ramionach. Na mnie nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Fakt, bałem się i krzyczałem, ale byłem mocnym chłopem i prawie nic nie wyprowadzało mnie z równowagi xd Megan podniosła Nialla, który dziękował Bogu za uratowanie życia xd
-          Nie było tak źle, idioto?!?! – krzyknęła Ele, kiedy mdłości jej minęły. Louis położył się na ławce.
-          Przyznaję, że nie był to najlepszy pomysł, ale jakie zajebiaszcze wspomnienia będziemy mieli – wydusił.
-          Taa... A teraz w żołądku mam sajgonki -,- - wydukał Niall, opierając się o słup. Jen już częściowo przeszło i trzymała się na nogach. Po paru minutach wszyscy ochłonęli i zaczęliśmy szukać reszty. Oczywiście byli w tunelu miłości ;] Znaczy stali w kolejce, my stanęliśmy za nimi.
-          NIGDY. W. ŻYCIU. NIE. SŁUCHAMY. SIĘ. LOUISA!!! – zawołała Eleanor, patrząc wilkiem na Lou, który był zawstydzony.
-          My jesteśmy stare dziady, a boimy się zwykłego młota – podsumował Niall, kręcąc głową.
-          Jak dzieci – powiedziała Jane. Ostatnio było to jej ulubione powiedzenie xd
-          Dobra. „Tunel miłości” jest nieszkodliwy – uśmiechnął się Lou, próbując udobruchać swoją obrażoną dziewczynę. – A potem wygram ci miśka w strzelnicy – puścił do niej oczko, a Ele dała mu buziaka.
-          Nie umiem się długo na ciebie gniewać – uśmiechnęła się. Po chwili wszyscy powsiadali do łódeczek-łabędzi. Ja byłem oczywiście z Jen. Łódki wjechały do ciemnego tunelu. Wiadomo było, po co są te tunele miłości ; ) Jen usiadła mi na kolanach i zaczęliśmy się całować. Najpierw delikatnie, a potem coraz namiętniej. Nagle łódka szarpnęła i stanęła. Inne łódki też. Nagle rozbłysło światło i łódki ustawione były wokół statuy w kształcie serca, z napisem „Love”.
-          Mogliby dać spokój i zgasić światło – usłyszałem zduszony szept Zayna. Nie musiałem patrzeć, żeby wiedzieć co on i Jane robili xd Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem xd Później światło znowu zgasło, a łódki powolutku płynęły w ciemności. Po chwili zaświtało światło i wszyscy oderwali się od siebie i udawali, że nic się nie działo xd Potem wszyscy udali się do strzelnicy.
~Megan~
Chłopcy popisywali się swoimi umiejętnościami strzelniczymi xd Niall ani razu nie trafił i był z tego powodu przybity.
-          Jestem beznadziejny – zawodził. – Nawet strzelać nie umiem! Jestem brzydki i mam krzywe zęby! – biadolił. Przytuliłam go.
-          Nie jesteś beznadziejny. Jesteś moim, kochanym Niallem. Jesteś idealny, takim jakim jesteś – powiedziałam i dałam mu buziaka. Od razu się rozpromienił. – Ja ci wygram miśka – uśmiechnęłam się. Za pierwszym razem trafiłam wszystko! :D A Niall był zwycięski, bo dałam mu tego 2 metrowego miśka, którego wygrałam ^^
~Louis~
-          Ej, Loui! Obiecałeś mi wygrać jakiegoś miśka! – powiedziała Ele, patrząc na mnie wyczekująco.
-          Oczywiście – uśmiechnąłem się i porwałem strzelbę. Trzeba było trafić 5 kaczuszek.
-          Zakład, że nie trafi! – powiedział Harry, przybijając żółwika z Zaynem.
-          Taa? To patrz teraz! – krzyknąłem i zacząłem strzelać. Ktoś zasłonił mi oczy.
-          Tak dobrze ci idzie, że bez patrzenia też dasz radę – parsknął Liam.
-          No pewnie! Tylko patrzcie! – strzeliłem swój ostatni strzał i usłyszałem stłumiany krzyk. Liam odsłonił mi oczy. Ups... Strzeliłem gościa prosto w łeb! Przeskoczyłem nad ladą i pomogłem mu wstać.
-          Tak bardzo przepraszam... – mówiłem zmieszany. To nie w moim stylu, ale trzeba było. Reszta dusiła się ze śmiechu. Gość wstał, nakrzyczał na mnie i kazał się wynosić!
-          E ten... To pójdziemy do innej strzelnicy – powiedziałem, biorąc za rękę Ele, która dławiła się ze śmiechu. Pokazałem język gościowi, kiedy on nie patrzył.
-          Nie musisz mi wygrywać miśka. Szkoda, że nie widziałeś swojej miny! – zawołała Eleanor, pomiędzy śmiechami. Przewróciłem oczami.
-          A szkoda, że ty nie widziałaś swojej miny, jak schodziłaś z młota!
-          A ty? Omal nie zemdlałeś ze strachu!
-          Tak? A kto darł się w tym wagoniku?
-          No pewnie, że ty! – zawołała Ele, przewracając oczami. Nie mogliśmy się teraz kłócić. Musieliśmy spędzić wyjątkowe chwile teraz, zanim wyjedziemy. Pocałowałem ją. Poczułem, że mi wybaczyła.
~Zayn~
Świetnie bawiłem się z Jane. Cieszyłem się, że byliśmy razem. Niestety byłem strasznym flirciarzem i nie mogłem inaczej, kiedy zobaczyłem śliczną blondynkę. Nie dorastała Jane do pięt, ale i tak się obejrzałem. Jane nie była zachwycona.
-          Ty jesteś moim chłopakiem czy jej? A może zaraz będziesz singlem? – powiedziała. Była wkurzona.
-          Nie! Jane... Wiesz, że ty jesteś moją dziewczyną i to ciebie kocham – odpowiedziałem, wyznając jej miłość. Dziewczyna prawie od razu zapomniała o swoim fochu. Dała mi buziaka.
-          Błagam, niech się to już nie powtórzy, bo sięgnę do drastycznych sposobów – rzuciła potem. Postanowiłem bardziej się pilnować.
~Jennifer~
Do końca dnia było wspaniale. Byliśmy wszędzie po dwa razy! Harry bał się kolejki górskiej, ale w końcu dało się go wepchnąć do wagonika xd
-          Przeżyliśmy 20 metrową falę, kolejka górska to pikuś - użyłam jego słów. Chłopak w końcu dał za wygraną, ale to przerażenie w jego oczach nie dawało mi spokoju : / Po chwili wagonik szarpnął i jechaliśmy powolutku pod górę.
-          Przytul się mocno, jak się będziesz bał – szepnęłam mu na ucho. Na samym szczycie Harry rozluźnił się, ale zaczęliśmy lecieć w dół w zawrotnej szybkości. Przytulił się do mnie, omal mnie nie zgniatając. Jechaliśmy w dół, w górę, w bok. Szarpało nas na prawo i lewo, aż w końcu wagonik stanął i wypadliśmy na ziemię.
-          Nigdy – rzucił Hazza. Robiąc chwiejne kroki.
-          Ej! Nie bałeś się młota, a z kolejki górskiej robisz jakieś niewiadomo co – rzuciłam, głaszcząc go po loczkach.
-          To taki irracjonalny lęk, tak jak Liam boi się łyżeczek, ja się boję kolejek górskich. Tak po prostu jest. Każdy ma lęk – zawyrokował Harry, siadając na ławce. Zmieściliśmy się wszyscy na jednej ławce, tak że każdy miał AŻ 5 cm miejsca! xd Do końca dnia dalej bawiliśmy się i jedliśmy śmieciowe żarcie. To ostatnie Nialler robił bez przerwy xd Jak ten człowiek to robi, że tyle żre a jest chudy jak patyk?! W końcu wróciliśmy do domów. Ja jak zwykle zostałam z Harrym pod moim domem.
-          To widzimy się pojutrze? – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Niedziela to był dzień rodzinny i każdy z nas spędzał ten dzień właśnie z rodziną. Pokiwał głową i mnie przytulił.
-          To był cudowny dzień. Każdy dzień jest cudowny i wyjątkowy z tobą – szepnął mi na ucho. Następnie delikatnie mnie pocałował i odszedł. Weszłam do domu i wskoczyłam pod prysznic, ubierając się w piżamę. Całe szczęście, że mam trzy pary, bo zostawiłam pierwszą u chłopaków. Później trzeba będzie oddać ciuchy Ele. Było jeszcze trochę czasu, a zmęczona nie byłam ani trochę, więc usiadłam przed telewizorem. Przyszła mama.
-          Hej – powiedziałam, a mama usiadła obok mnie.
-          Hej, Jen. Ty tu jeszcze mieszkasz? – zapytała mama żartobliwie.
-          No tak, coś się stało?
-          Ostatnio mamy dla siebie czas tylko w niedziele. Cały czas przesiadujesz z chłopakami.
-          No tak, to moi przyjaciele – powiedziałam.
-          Ostatnio jakoś bardziej lubisz Harrego – stwierdziła mama.
-          Oj mamo...
-          Mam nadzieję, że jutro nigdzie nie idziesz. Musimy spędzić razem czas i porządnie pogadać. Mam wrażenie, że traktujesz dom jak hotel – powiedziała mama. Zrobiło mi się przykro. Jestem głupia... Po tym jak tato nas zostawił powinnam zająć się mamą. Być przy niej, a ja latam z chłopakami po wesołych miasteczkach...
-          Jasne, chętnie spędzę z tobą czas – rzuciłam, całując mamę w policzek. Było już późno.
-          To dobranoc! – powiedziałam.
-          Dobranoc – odpowiedziała. Wskoczyłam do łóżka, a sen nadszedł bardzo szybko, mimo to, że nie byłam zmęczona.

2 komentarze:

  1. genialnie! wspaniały rozdział. strasznie mi się podoba. <3
    "A teraz w żołądku mam sajgonki -,-" rozjebało mnie to. XDD

    ps. u mnie 5 rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha 'traktujesz dom jak hotel' znam to skądś :D haha. a tak wgl to opowiadanie bardzo fajne jak na razie, czytam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń