poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział 11

W tym samym czasie

~Zayn~
Popołudnie spędziłem w towarzystwie Jane. Ona jest ładna, fajna i w ogóle, ale... co chwilę przeklina, jest szalona i strasznie zazdrosna... Myślałem, że jest inna, nie była tą Jane, którą pokochałem... Bardzo się zmieniła. Spędziliśmy „miłe” popołudnie w parku. Zrobiła mi wielką scenę zazdrości, bo popatrzyłem się na dziewczynę, która przechodziła. Tylko popatrzyłem! Jane zaczęła krzyczeć i wyzywała tamtą dziewczynę. Biedna kobieta, nie wiedziała co się dzieje i szybko uciekła.
-          Pewnie masz inną na boku?! – zawołała.
-          Nie, oczywiście, że nie! Mam przecież ciebie! – broniłem się.
-          Ja mam dosyć tego, jak mnie okłamujesz! – rzuciła i szybko odeszła. Westchnąłem ciężko i ze smutkiem zacząłem iść do domu. Nie wiedziałem co zrobić, nie miałem serca zerwać z nią, mówiąc „Zmieniłaś się” albo „Nie kocham cię”. Tego się nie robi dziewczynom... Wszedłem do jakiejś kawiarni. Nagle zobaczyłem smutną dziewczynę, która siedziała przy stoliku sama. Ukradkiem ocierała łzy. To była ta sama dziewczyna, na którą nakrzyczała Jane!
tumblr_lh30zwwhYA1qgnzdpo1_r1_500_large.jpg
Podszedłem do niej i usiadłem naprzeciwko niej.
-          Czego chcesz? Chcesz znowu na mnie nakrzyczeć? – szepnęła, zakładając ciemne okulary, zapewne żeby zamaskować łzy. Miała taki dziwny akcent, na pewno nie była stąd.
-          Bardzo cię przepraszam za nią... Ostatnio zachowuje się nieobliczalnie... – przepraszałem ją.
-          Ja nic nie zrobiłam – powiedziała.
-          Wiem... Bardzo mi przykro z tego powodu...
-          Mi jest przykro przez twoją dziewczynę – rzuciła.
-          Mi naprawdę jest przykro. Mógłbym ci to jakoś wynagrodzić? – zapytałem. Bardzo się przejąłem, że ta dziewczyna płakała.
-          Powinnam się cieszyć, że wielki Zayn Malik próbuje mi coś wynagrodzić? – zapytała z sarkazmem. Skapnąłem się, że moje okulary tkwią na czubku mojej głowy. Nałożyłem je szybko.
-          Naprawdę staram się, żeby nie było ci przykro – szepnąłem. – Poza tym ty znasz moje imię, a ja twojego nie – powiedziałem. Dziewczyna westchnęła.
-          Mam trochę niespotykane imię. Nie jestem stąd.
-          Widać, masz taki inny akcent.
-          Dziwny?
-          Nie, bardzo ładny.
-          Nazywam się Roksana. Przedstawiam się Roxy, bo nie każdy Anglik potrafi wymówić „Roksana” – powiedziała.
-          Bardzo ładne imię – rzuciłem. Naprawdę mi się podobało. – Skąd pochodzisz?
-          Z Polski. Mały kraj, pewnie nawet o nim nie słyszałeś – powiedziała.
-          Podobno z niego pochodzą najładniejsze dziewczyny – uśmiechnąłem się.
-          Uważaj, bo dziewczyna cię zbije – rzuciła smutno.
-          Naprawdę jest mi przykro, chciałbym to jakoś wynagrodzić – powiedziałem.
-          A nie uważasz, że blask twej chwały jest wystarczający? – rzuciła drwiąco.
-          Nie jestem jakąś gwiazdunią, Roxy. Jestem zwykłym chłopakiem!
-          Pożądanym przez miliony dziewczyn. Dziękuję, jestem zaszczycona, że zamieniłeś ze mną parę słów – rzuciła i zerwała się z miejsca.
-          Poczekaj – zawołałem za nią.
-          Śpieszę się – rzuciła z wymuszonym uśmiechem. Widać było, że chciała mnie spławić.
-          Ok. Ja chciałem tylko przeprosić, papa – powiedziałem i jej pomachałem. Ona się odwróciła i szybko poszła przed siebie. Sprawiała wrażenie pewnej siebie, ale te łzy świadczyły, że to tylko podpucha. Miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
                                                                      ***
Wieczorem postanowiłem przyjść do klubu i się rozerwać. Siedziałem przy barze i rozglądałem się. Nagle zobaczyłem znajome, czerwone włosy. Jane. Co ona tu robiła? Nagle podszedł do niej jakiś blondyn i gorąco pocałował. Potem zaczęli tańczyć do jakiejś wolnej piosenki. Przypomniały mi się słowa do piosenki „I wish”... Powinienem się cieszyć, że mam ją z głowy. Niestety czułem się, jakby coś rozdzierało mnie od środka. Czyli, że w parku zerwała ze mną? A teraz, parę godzin później, ma już nowego chłopaka? To był nóż w samo serce. Zobaczyłem, że Jane zerka znad ramienia blondyna i patrzy na mnie z szyderczym uśmiechem. Odwróciłem wzrok. „Nie myśl o niej!” powtarzałem sobie, kiedy szybko wychodziłem z klubu. „Przecież sam chciałeś z nią zerwać!” myślałem, w drodze do domu. Musiałem wyglądać jak kupka nieszczęścia, bo ludzie zatrzymywali się i pytali, czy wszystko w porządku. Mówiłem, że tak, ale czułem się inaczej. Skręciłem do parku, żeby skrócić sobie drogę. Nagle zobaczyłem Roxy, która szła z golden retriverem na smyczy.
-          Kogo my tu mamy? – zapytała z udawanym zdziwieniem.
-          Nie mam ochoty na sarkazm – rzuciłem.
-          Stało się coś? – spytała, głaszcząc retrivera za uchem.
-          Mhm. Dziewczyna mnie zdradziła – rzuciłem. Roksana popatrzyła na mnie z troską.
-          Wszystko w porządku?
-          Nie – powiedziałem smutno. – Sam chciałem z nią zerwać, ale nie chciałem sprawić jej bólu, a potem... zobaczyłem ją z jakimś chłopakiem...
-          Ciesz się, że masz ją z głowy. Nie zasługiwała na ciebie! – zawołała Roxy.
-          To tak w teorii, w praktyce jest trochę gorzej – uśmiechnąłem się smutno.
-          Może teraz ja mogłabym ci jakoś pomóc? – zapytała dziewczyna.
-          Może pójdziemy gdzieś na lody i pogadamy? – zaproponowałam. Roxy niepewnie zgodziła się. Dalej miała mnie za „pana gwiazdę”. Chciałem, żeby postrzegała mnie jako normalnego chłopaka. Poszliśmy do budki z lodami i liżąc je, przechadzaliśmy się po mieście. Jej retriver Tommy był zachwycony taką długą wędrówką xd Roksana okazała się być miłą i zabawną dziewczyną. Dowiedziałem się, że przeprowadziła się tutaj z rodzicami po tym, jak urodziła się jej młodsza siostra. Nie znała tutaj nikogo i była zdruzgotana. Powiedziała, że w Polsce nie miała żadnych przyjaciół. Wszyscy ją wykorzystywali, bo była miła i pomocna. Tutaj chciała być bardziej asertywna i odważniejsza.
-          Jesteś bardzo dobrym słuchaczem – uśmiechnęła się.
-          Ponoć daję dobre rady – powiedziałem z uśmiechem. Była już głęboka noc.
-          Ja się wygadałam, a ty nic nie mówiłeś – zaśmiała się.
-          Mi tam to nie przeszkadza, może następnym razem?
-          Tak, następnym razem – powiedziała, dając mi swój numer telefonu.
-          To do następnego razu! – zawołałem, a ona z uśmiechem zniknęła w ciemnościach. Wszedłem do domu z wielkim uśmiechem na twarzy.
-          Cóż za niespodzianka! – usłyszałem głos Louisa.
-          O co chodzi? – rzuciłem.
-          O nic. Podobno zdradziło się Jane? – zapytał Niall, jedzący coś w kuchni.
-          Co? Nie zdradziłem jej! To ona zdradziła MNIE! – powiedziałem wkurzony. Dzięki Roksanie zapomniałem o tej przykrej sprawie z Jane.
-          Pod drzwiami stałeś z jakąś blondynką – rzucił Liam.
-          Taa, spotkałem ją w parku. Po tym jak Jane mnie zdradziła – powiedziałem.
-          Jasne – prychnął Louis.
-          Mhm! Nie mam ochoty o tym gadać – rzuciłem i wszedłem do swojego pokoju. Zobaczyłem z tysiąc nieodebranych połączeń od Jane. Usunąłem je wszystkie. Mój dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Czyżby Roxy była tylko snem? Nagle mój telefon zawibrował. To był SMS od Roxy. „Co tam? J” Uśmiechnąłem się. Jednak to nie był sen! Wysyłaliśmy sobie SMSy całą noc, bardzo miło nam się SMSowało xd W końcu nie odpisała i pomyślałem, że zasnęła. Na mnie też był czas.
~Harry~
Obudziłem się, wtulony w Jen. Dziewczyna uśmiechała się przez sen. Powinienem obudzić ją w jakiś dziwny sposób, ale nie miałem ochoty xd Jutro był wielki dzień Jen, a potem... potem wyjeżdżaliśmy i będę musiał zostawić ją samą... Westchnąłem cicho i przytuliłem ją mocniej. Obudziła się i dała mi buziaka.
-          Miło się spało? – zapytałem z uśmiechem.
-          Wspaniale, takich pobudek powinno być więcej – uśmiechnęła się.
-          Jutro twój wielki dzień – wyszczerzyłem się. – Będziesz cudowna i przebijesz ich wszystkich!
-          Oj, nie przesadzaj – powiedziała zmieszana, nadal przytulając się do mnie.
-          Ja bym chciał, żeby ten dzień trwał wiecznie...
-          Ja też... Potem wyjeżdżacie... I zostanę tutaj sama, bez was – rzuciła smutno. Wytarłem łzę, która spływała po jej policzku.
-          Nie płacz! Łzy są złe! Cieszmy się tym, co mamy! Musimy spędzić jak najwięcej czasu razem! – powiedziałem, głaszcząc jej włosy. Zmierzwiła moje loczki, które wyglądały fatalnie xd
-          To ja idę się przebrać – uśmiechnęła się i zniknęła w łazience. Ja musiałem poczekać, aż skończy. Zerknąłem do półki, w której trzymała ciuchy, które zostawialiśmy u niej. Hej! Była tam moja ulubiona bluzka z dinozaurem! xd Wyciągnąłem ją i jakieś dżinsy. Po chwili wróciła Jen. Wyglądała przepięknie! Ubrana była w to, a włosy związała w luźny kucyk.
-          Prześlicznie wyglądasz – uśmiechnąłem się, całując ją.
-          Dziękuję – powiedziała, też się uśmiechając. Potem ja ekspresowo umyłem się, ubrałem i uczesałem loczki. To był rekord świata! 20 minut! :D Nawet Jen się zdziwiła.
-          No, no, no! Jak szybko się uwinąłeś i do tego ułożyłeś włosy jak należy!
-          Aż taka zdziwiona jesteś? Xd
-          Tak! – uśmiechnęła się i wyszliśmy z domu. Natknęliśmy się na Jane, która siedziała na ławeczce i płakała. Co jej się mogło stać? Jen podbiegła do niej i przytuliła ją, a potem rozmawiały. Stałem zaraz obok Jen, więc wszystko słyszałem.
-          Dostałam SMSa, że Zayn mnie zdradzał... Uwierzyłam w to i byłam mega zazdrosna... Potem zobaczyłam go z jakąś dziewczyną w kawiarni... Potem poszedł do klubu, więc ja wyrwałam jakiegoś kolesia, żeby był zazdrosny. Widziałam, że cierpiał i szybko wyszedł. Kiedy dzwoniłam do niego, nie odbierał, a kiedy poszłam do niego do domu to chłopcy mówili, że go nie ma... – zdała nam relacje. Cały czas płakała.
-          Kto ci wysłał ten SMS?
-          Nie wiem... Ale to była prawda... Potem spotkał się z jakąś blondynką! – chlipała.
-          Widocznie nie był ciebie wart... – powiedziała Jen i przytuliła Jane, która cały czas płakała. Jen szepnęła mi do ucha : „Muszę się nią zająć. Spotkajmy się o 2” Pokiwałem głową i odszedłem. Parę ulic dalej zobaczyłem Zayna z jakąś blondynką z psem.
-          Cześć – powiedziałem, zerkając na nich podejrzliwie.
-          Cześć, Harry – uśmiechnęła się dziewczyna, a Zayn rzucił krótkie : „Hej!”
-          Mogę zamienić słowo z Zaynem? – zapytałem. Dziewczyna kiwnęła głową i zajęła się psem, a ja zaciągnąłem Zayna na bok.
-          Co ty wyprawiasz? – zawołałem.
-          Co masz na myśli?
-          Zdradziłeś Jane!
-          To ona mnie zdradziła!
-          Tak? To kto właśnie płacze w towarzystwie Jen? Jane! A ty sobie spacerujesz z tą...
-          Z Roksaną. To bardzo miła dziewczyna – uśmiechnął się.
-          Weź przestań!
-          Co ja miałem zrobić, jak odgrywała mi ciągle sceny zazdrości? Miałem jej dosyć! A potem zobaczyłem ją w klubie z jakimś kolesiem, zabolało mnie to, a potem poszedłem się przejść i spotkałem Roxy. Oficjalnie po tym, jak nie byłem już z Jane! – powiedział. Zamyśliłem się.
-          Ona powiedziała, że dostała SMSa, że ją zdradzasz, a potem zobaczyła cię z Roxy.
-          Jakiegoś SMSa dostała? – powiedział zdziwiony.
-          Głupia sprawa – rzuciłem.
-          Faktycznie głupia – powiedział, kręcąc głową. – Przekaż Jane, że ją przepraszam i że nie jesteśmy już razem. Potem z nią pogadam.
-          To OK. Cześć – powiedziałem.
-          Pa – pożegnał się i zaczął rozmawiać z Roxy. To wszystko wydawało mi się bardzo podejrzane...
~Roksana~
Harry i Zayn bardzo szybko rozmawiali po angielsku, niewiele zrozumiałam. Nagle mój telefon zawibrował i dostałam SMSa od Jacklynn. „Gdzie ty się włóczysz?!” to była jego treść. Westchnęłam i szybko jej odpisałam. „Wszystko zgodnie z planem. Zayn połknął haczyk” Po chwili przyszedł SMS z odpowiedzią. „Doskonale. Widzimy się wieczorem ;*” Schowałam telefon i w tej samej chwili podszedł do mnie Zayn.
-          Coś się stało? Niewiele zrozumiałam – powiedziałam zgodnie z prawdą.
-          Nic wielkiego – uśmiechnął się.
-          Teraz twoja kolej opowiedzenia mi coś o sobie – uśmiechnęłam się do niego. Chłopak zaczął opowiadać o rodzinie, o chłopakach i ogólnie o swoim życiu. Nie powinno mnie to interesować, ale... przyznam szczerze, że słuchałam z zainteresowaniem. Resztę dnia spędziliśmy w mieście, przy fontannie, na lodach, spacerując. Popołudniu odprowadził mnie do domu. Tommy zasapał się, nie przyzwyczajony do długich spacerków xd
-          Widzimy się jutro? – zapytałam z uśmiechem.
-          Hmm... Jutro jest występ Jen, jest moją przyjaciółką. Mieliśmy iść tam wszyscy i ją wspierać. Potem wyjeżdżamy w trasę... – powiedział smutno. Zasępiłam się.
-          Może też mogłabym przyjść? – zapytałam.
-          Tam będzie Jane, ta dziewczyna, która nakrzyczała na ciebie w parku... Nie wiem jak zareaguje – powiedział smutno. Zagryzłam wargę.
-          Spróbuję przyjść i z nią pogadać – powiedziałam. Rozpromienił się.
-          Naprawdę chcesz to zrobić?
-          Jasne – uśmiechnęłam się.
-          Jesteś niesamowita – powiedział i mnie przytulił. Mimowolnie serce zabiło mi mocniej.
-          Do jutra! – zawołał i odszedł z uśmiechem. Ja też się uśmiechnęłam i weszłam do domu. Pies pobiegł się napić, a ja weszłam do mojego pokoju. „Miły, wesoły, przystojny, ma szacunek do innych... Jest po prostu idealny” rozmarzyłam się na chwilę. Potrząsnęłam głową. Nie! Nie wolno ci się zakochać! Trzymasz z Jacklynn! Twoim zadaniem jest skłócić ich wszystkich! Mimo tego nie byłam taka pewna, po której stronie stoję...
~Jennifer~
Pocieszałam Jane cały czas, jak tylko mogłam.
-          Ale ja go naprawdę kochałam! – szlochała w chusteczkę.
-          Jakbyś nie posłuchała tego głupiego SMSa, nie zrobiła mu sceny zazdrości to nie byłoby tego wszystkiego – powiedziałam, przytulając ją. Popatrzyła się na mnie z wyrzutem.
-          Dlaczego jesteś przeciwko mnie?! – zawołała.
-          Nie jestem!
-          Jesteś! Wszyscy są przeciwko mnie! Spiskujecie! Nienawidzicie mnie! Wykorzystujecie! – krzyknęła i szybko uciekła. Co jej odbiło?! Ujrzałam Zayna, uśmiechniętego od ucha do ucha.
-          Patrz, co narobiłeś! – krzyknęłam wkurzona. Zayn udawał, że nie wie.
-          Może byś się tak przywitała!
-          Witaj – rzuciłam i zgromiłam go wzrokiem.
-          Vas happenin’? – zawołał z tym swoim akcentem. Dusiłam w sobie śmiech, ale mi się nie udało. Uśmiechnęłam się półgębkiem.
-          Daj spokój. Jest afera – powiedziałam. Przyglądając mu się podejrzliwie.
-          To nic wielkiego...
-          Jest! Jane jest na nas wszystkich obrażona i mówi, że my jej nienawidzimy!
-          Uuu... Przerąbane jest – rzuciłem.
-          Przez jakieś głupie SMSy kłócimy się! – zawołałam rozżalona.
-          Spróbuję z nią pogadać – rzucił i zadzwonił. Jane cały czas odrzucała połączenia.
-          Jest niedobrze – powiedział.
-          Myślisz? Zwołujemy naradę! Dzwoń do reszty, spotkamy się u mnie w domu!
~Jane~
Przed chwilą dostałam SMSa. „Twoi ‘przyjaciele’ są fałszywi!” A potem Jen zaczęła wmawiać mi, że to tylko moja wina! Posłuchałam SMSa i nawrzeszczałam na przyjaciółkę, a potem uciekłam. Najpierw Zayn, a potem Jen. Te SMSy są prorocze? Nagle dostałam następnego. „Doskonale. Spotkajmy się” potem widniał adres. Skierowałam się pod niego. Może tamci będą lepszymi przyjaciółmi niż Jen i reszta? Na to liczyłam. Podeszłam pod wskazany adres. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Nagle ją rozpoznałam.
-          Jacklynn?!?!
-          Witaj, Jane.
Rozdział bardzo udany, według mnie. Miłego czytania J

2 komentarze:

  1. świetnie piszesz
    dopiero dzisiaj odkryłam tego bloga, ale będę go czytać codziennie.
    zapraszam do siebie:
    dzielnica-collright.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Noooo.. genialny! Serio :)
    Jeśli masz chwilę, to zapraszam do mnie :)
    http://dreams--come-true.blog.pl/2012/06/
    Jest w głównej mierze o Louisie :)

    OdpowiedzUsuń