sobota, 25 lutego 2012

Rozdział 12

~Jennifer~
Chwilę później wszyscy siedzieli u mnie w pokoju, pijąc colę, bo Niall uparł się, żeby coś kupić po drodze. On sam zeżarł wszystko inne. Naradzaliśmy się.
-          Wszystko się skomplikowało i pokręciło – mruknęłam smutno. Przykro mi było z powodu Jane.
-          Do tego dochodzi twój występ i nasz wyjazd... Jakby ktoś sobie zaplanował, żeby akurat dzisiaj wszystko się popsuło! – zawołał Niall, jedząc batonika.
-          Może w końcu coś mądrego powiedziałeś! – krzyknął Liam. Wszyscy popatrzyli na niego dziwnie.
-          Komu może zależeć, żeby nas zniszczy... – zanim dokończyłam zdanie wiedziałam. Inni też. Wszyscy chórem krzyknęliśmy : „Jacklynn!”
-          Nie ma co, wredna dziewczyna – powiedział Louis.
-          A nie mówiłam, że będą kłopoty? – zawołała Megan.
-          Teraz już wiemy – mruknął Zayn. Przerąbana sprawa.
-          Musimy znaleźć Jane! – powiedziałam. – Ej, a gdzie Ele i Dan? – zapytałam po chwili.
-          Nie wiemy – powiedzieli razem Liam i Louis.
-          Mamy być podejrzliwi? – powiedział Zayn.
-          No właśnie. Im też mogło się coś stać! – zawołał Hazza.
-          O tym nie pomyśleliśmy... – powiedział Louis.
-          Czyli sielanka dobiega końca – mruknęłam i wstałam z łóżka.
-          Megan, wiesz gdzie mieszka Jacklynn? – dodałam.
-          Chyba tak.
-          Czuję, że znajdziemy tam Jane i resztę...
~Roxy~
Coraz bardziej czułam, że stoję po złej stronie barykady. W tym momencie tkwiłam w sdomu Jacklynn razem z 3 innymi dziewczynami, które miały głupie imiona typu : Ashley. Wszystkie były tlenionymi blondynkami, o bardzo małym rozumku. Jacklynn gdzieś wyszła i wróciła razem z... Jane! Byłą dziewczyną Zayna!
-          To ty?! – krzyknęła, miotając pioruny.
-          To ja – mruknęłam. Dziewczyna pokręciła głową, jakby sobie coś przypominała.
-          O nie... Ja wiem, że ty tylko chcesz zniszczyć moją przyjaźń z resztą! – wskazała na Jacklynn. – Ja głupia uwierzyłam jakimś głupim SMSom, a nie moim przyjaciołom!
-          Cholera, wiedziałam, że za łatwo poszło – mruknęła Jacklynn i celnie ogłuszyła dziewczynę. Jane padła na ziemię.
-          Daphne, zwiąż ją i wrzuć do piwnicy razem z tamtymi dwoma – zakomenderowała. Dziwne, że blondynki słuchają jej rozkazów!
-          Jacklynn... Według mnie trochę za ostro pogrywasz... Przecież Megan jest głupia, po co się mścić za taką głupotę? – powiedziałam ostrożnie. Nie chciałam jej się narazić.
-          Chcę, żeby popamiętała mnie raz na zawsze! – krzyknęła blondynka. Wróciła Daphne.
-          Zadanie wykonane! – rzuciła nosowym tonem.
-          Doskonale. Dziewczęta, jesteście wolne. Do jutra – pocałowała każdą z nas w policzek i wyszła. Tlenione wyszły, ale ja zostałam. Skierowałam się do piwnicy, gdzie Jacklynn więziła Danielle, Eleanor i Jane. Przecież one były przyjaciółkami Zayna! Pokręciłam głową. A ty kim dla niego jesteś? Dlaczego tak się nim przejmujesz? Zostawiłam te pytania bez odpowiedzi. Daphne, Ashley, Candace i Jacklynn wczoraj je złapały, związały i przyprowadziły tutaj. Zapaliłam światło i zeszłam po schodach. Wyrzuty sumienia gryzły mnie jak nie wiem... Dziewczyny leżały na ziemi, związane grubym sznurem. W jednej chwili chciałam je rozwiązać, ale przypomniałam sobie, że byłam po stronie Jacklynn... Ale zaraz! Kim ona dla mnie jest? A Zayn? Kim on jest? Zgasiłam światło i wybiegłam z piwnicy. Zamknęłam ją na klucz i schowałam w doniczce z kwiatkiem. Wybiegłam z domu i w ostatniej chwili zdążyłam schować się za drzewem. Zayn i jego przyjaciele byli tuż-tuż! Na szczęście mnie nie zauważyli! Coś mówili, ale nie słuchałam. Patrzyłam na Zayna. Był taki przystojny, miły, wydawało mi się, że podobam mu się... Wyobraziłam sobie jego minę, jak widzi mnie z Jacklynn. Jakby mnie znienawidził, nie przeżyłabym tego. Jacklynn się mną wysługiwała! Zayn był dla mnie miły, przejmował się mną... I kochałam go...
~Jennifer~
Weszliśmy do domu Jacklynn, reszta paplała jakieś gówniane rzeczy, nie chciałam tego słuchać. Przeszukaliśmy cały dom od parteru aż po dach...
-          PIWNICA! To aż za proste – palnął Louis, pukając się w czoło xd Wszyscy podeszli do drewnianych drzwi. Lou pociągnął za klamkę.
-          Zamknięte! – krzyknął z rozpaczą. – A jeśli Ele coś się stanie?
-          Albo Dan! – zawtórował Liam, spanikowany.
-          Albo Jane! – dodałam, bo Zayn milczał. Miał z nią porozmawiać, palant! -.-
-          Weź spróbuj wyważyć drzwi – powiedział Harry, trzymający mnie za rękę. Louis wziął rozbieg i z całej siły wbiegł w drzwi. Jego zabolało to mocniej niż drzwi xd Leżał na podłodze i kwiczał xd
-          Dobrze, że Eleanor tego nie widzi xd Wstawaj – rzucił Liam, podnosząc Pana Marchewkę xd Westchnęliśmy.
-          Chyba się nie da...
-          Co się nie da? – usłyszeliśmy wstrętny głosik.
-          JACKLYNN!!! – krzyknęliśmy wszyscy razem.
-          To jest włamanie! Zadzwonię na policję! – udawała ofiarę -.-
-          Porwałaś nasze przyjaciółki, jędzo! – zawołała Megan. Wychodząc zza Nialla, który próbował ją obronić xd Trząsł portkami, aż oczy nie nadążały xd Zmierzyły się wzrokiem.
-          Nic mi nie udowodnisz – parsknęła blondyna.
-          Zostaw ich w spokoju, a zemść się tylko na mnie! – krzyknęła. Była wkurzona, że Jacklynn więziła nasze przyjaciółki! Jacklynn parsknęła śmiechem.
-          Wolę patrzeć, jak próbujecie ich uwolnić – rzuciła i weszła do kuchni, jakby nigdy nic.
-          Ta to ma tupet – rzucił Liam. Musieliśmy wyjść, nie dało się nic zrobić. Jakbyśmy zadzwonili na policję to co byśmy powiedzieli? „Włamaliśmy jej się do domu, bo więziła nasze przyjaciółki!” :P Znając życie to Jacklynn będzie udawać niewinną. Rozeszliśmy się. Liam i Louis cały czas panikowali i poszli do domu, żeby się odstresować. Niall i Megan poszli na randkę do miasta, a ja z Harrym ćwiczyliśmy do jutrzejszego występu. W sumie to zaśpiewałam parę razy, a Harry skomentował :
-          Jest tak idealnie, że lepiej się nie da. Pobijesz ich wszystkich! – uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka. Resztę czasu spędziliśmy razem. Próbowaliśmy nie myśleć o naszych przyjaciołach, Jacklynn i ich wyjeździe. Niestety, nie udało się, ale spędziliśmy miło czas razem ;*
~Roxy~
Umówiłam się z Zaynem w parku. Mogłam wyjść z domu pod pretekstem, że wyprowadzam psa. Rodzice się mną wysługują i cały czas muszę pilnować siostry, a rodzice się bawią. Przywitałam się z Zaynem, ale cały czas gryzły mnie wyrzuty sumienia. Po pierwsze ta sprawa z Jacklynn, a po drugie... zaczęłam coś do niego czuć, ale on nie dawał mi do zrozumienia, że byłam dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Musiałam wyglądać wyjątkowo żałośnie, bo zapytał, czy coś się stało. Pokręciłam głową.
-          Nie nic – rzuciłam. Nie mogłam mu powiedzieć żadnej z tych dwóch rzeczy.
-          Możesz mi zaufać... – powiedział, łapiąc mnie za rękę, żebym patrzyła mu w oczy. Skłam! Skłam! Skłam! Nie możesz powiedzieć prawdy! Jego oczy były takie piękne, przyciągały mnie. Nie mogłam skłamać... Nie mogłam... Nagle, jakby coś pękło. Zanim się obejrzałam, wypuściłam smycz Tommy’ego z ręki, a Zayn przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Byłam taka szczęśliwa! Moje wszystkie obawy wyparowały! Był tylko Zayn i ja w jego ramionach...
~Jane~
Obudziłam się przywiązana sznurem w jakiejś piwnicy. Razem ze mną były Ele i Dan! Byłyśmy związane i ktoś zakleił nam buzie taśmą klejącą! Zaczęłam szukać czegoś ostrego, żeby nas rozwiązać. Całe szczęście, że miałam ćwiekowany pasek na sobie! Tarłam ten sznur o ćwieki aż się rozerwał! Ja, Danielle i Eleanor byłyśmy wolne! Kiedy zdarłyśmy sobie taśmę klejącą w ust wrzasnęłyśmy jednym, wspólnym : AAAAAA!!! xd Drzwi się otworzyły i w drzwiach stała jedna z tlenionych. Zaczęła się drzeć, ale odepchnęłyśmy ją na bok i wybiegłyśmy ile sił w nogach! Dotarłyśmy do domu. W środku byli Liam i Louis. Dziewczyny rzuciły im się w ramiona i zaczęły płakać, szybko wyjaśniając co się stało. Oni uśmiechali się, ciesząc, że nic się nie stało. Ja poszłam szukać Zayna, żeby go przeprosić za moje zachowanie. Kochałam go, bardzo go kochałam. Nie chciałam go stracić! Zobaczyłam go w parku... Podbiegła do niego blondynka, ta sama co wcześniej, ta co pracowała dla Jacklynn! Gadali chwilę, a potem... zaczęli się namiętnie całować! To był nóż w samo serce... Szybko stamtąd uciekłam, płacząc. Teraz widziałam na własne oczy, że mnie zdradzał! Wpadłam do domu, nie patrząc na brata, który coś krzyczał. Wbiegłam do pokoju, płacząc i nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Dlaczego? Dlaczego? On przecież mnie kochał! ;( Miałam ochotę się zabić i nic więcej nie czuć... Potem otrząsnęłam się. Po bardzo długiej chwili, trwającej wieczność. A co Zayn powie, jeśli dowie się, że blondi pracuje dla Jacklynn? Zemsta będzie słodka! Po tobie Roxy...
~Zayn~
Nagle coś jak bomba we mnie wybuchło. Teraz liczyła się tylko Roxy, to że ją pokochałem, to że przytulała się do mnie, to że ona czuła to samo co ja... Te motyle w brzuchu, szczęście, że mam ją przy sobie... To było kompletnie co innego niż u Jane. Ona była samowystarczalna, niezależna. Roksana potrzebowała mnie, a ja jej. Dziewczyna uśmiechnęła się. Też się uśmiechnąłem. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale usłyszałem, że ktoś mnie woła. To biegła Jane. Skąd? Uratowali ją? Czego chciała? Dlaczego przerywa nam ten wspaniały moment? Roxy zbladła. Jane miała na ustach coś w stylu tryumfalnego uśmiechu.
- A co powiesz na to, Zayn, że twoja przyjaciółeczka trzyma z Jacklynn?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz