sobota, 11 lutego 2012

Rozdział 7

Rano obudziłam się sama. Aż tak bardzo przywykłam do tego, że budząc się, widzę roześmianych chłopców, cieszących się, że mnie widzą? Z Zaynem, krzyczącym : „vas happenin?!” i Harrym, dającym mi buziaka... Szybko potrząsnęłam głową. Widzimy się codziennie! Oni tęsknią za rodziną, muszą jechać, a ja zaniedbuję mamę! Powlokłam się do kuchni. Prawie w ogóle nie bywałam tu na dłużej. Zawsze to kuchnia była pełna chłopaków, żrących marchewki! xd Teraz siedziała tam mama i czekała na mnie ze śniadaniem. Brakowało mi chłopaków, ale tych dni z mamą też. Tych dni, kiedy byłam tylko z Jane, albo siedziałam przed telewizorem z mamą.
-          Dzień dobry – powiedziałam i ją ucałowałam. Była świeża i ubrana, a ja zaspana i nie ubrana xd
-          Dzień dobry, córeczko! Cały dzień dla nas – uśmiechnęła się, podsuwając mi naleśniki i kakałko <3
-          Dziękuję, też się cieszę na ten dzień – także się uśmiechnęłam i zaczęłam jeść. Było pyszne, tak dawno nie jadłam z mamą śniadań. Zawsze chodziliśmy z chłopakami na miasto. Jedliśmy coś po drodze, albo w barze. Skończyłam jeść.
-          Mamo! Jakie to pyszne – powiedziałam zgodnie z prawdą.
-          Nie lepiej trochę ze mną pobyć, a nie tylko z chłopakami? – westchnęła mama.
-          No proszę... Nie wywołuj u mnie wyrzutów sumienia. Wiesz, że cię kocham, ale moich przyjaciół także... – powiedziałam ze skruchą. Mama przytuliła mnie.
-          Wiem, wiem. Szybko się ubierz i pogadamy – uśmiechnęła się, a ja pognałam do łazienki. Umyłam się, uczesałam i ubrałam. Zeszłam do mamy, ona oglądała TV. Usiadłam obok.
-          Teraz mamy czas, pogadamy szczerze – powiedziałam, sadowiąc się wygodnie.
-          Najpierw najważniejsza sprawa. Wiesz, mieszkamy same. Taty nie ma. Jest ciężko. Skończyłaś już szkołę. Musisz pomyśleć co dalej. Nie możesz być na zawsze dzieckiem – powiedziała mama, głaszcząc moją rękę. Zamyśliłam się.
-          Mogłabym gdzieś pracować w sklepie, czy coś – rzuciłam, gapiąc się na swoje stopy.
-          Wiesz... Ty ładnie śpiewasz, grasz na gitarze i fortepianie. Jeśli to u chłopaków zadziałało, to dlaczego nie u ciebie? – podsunęła mi mama.
-          Nie... Ja się wstydzę śpiewać, jeszcze coś spalę – rzuciłam. Westchnęłyśmy razem.
-          Na razie się nie spieszy... – powiedziała mama, klepiąc mnie po ręce. – Następna sprawa. Co tam słychać u chłopaków? U Harrego?
-          To co zwykle. Chociaż... – zaczęłam wywód o tym jak spotkaliśmy Megan i o wszystkim.
-          To ona wróciła, a ty mi nic nie mówisz?! – zawołała mama, załamując ręce.
-          Już się pogodziłyśmy, w sumie – powiedziałam.
-          Pamiętam jak płakałaś przez nią, nie chcę, żebyś znowu była taka smutna...
-          Ona naprawdę chciała się zmienić. Dla Nialla.
-          Niall jest dobrym chłopakiem. Mam nadzieję, że ją zmieni – pokiwała głową.
-          A teraz najważniejsze. Harry jest twoim chłopakiem? – dodała. Westchnęłam, uśmiechając się. Opowiedziałam mamie wszystko, jak to było i o plaży i wesołym miasteczku. O wszystkim ogółem. Miło nam się rozmawiało.
-          Harry to wspaniały chłopak, będziecie się dobrze rozumieć – uśmiechnęła się mama, przytulając mnie. Chwilę tak siedziałyśmy, a mama się poderwała.
-          Na śmierć zapomniałam! Tata dzisiaj przyjeżdża!
-          Cooo?!?!?! – krzyknęłam. – Ani razu nas nie odwiedził od kiedy nas zostawił! Nie pamiętam go nawet... – dodałam. To był dla mnie ogromny szok. My tu gadu-gadu a tu coś takiego! W głowie się nie mieści...
-          Kochanie, nie gorączkuj się tak. To po prostu wizyta. Jak z każdym innym – powiedziała mama. Ochłonęłam.
-          Mam się jakoś specjalnie ubrać?
-          Nie, może być – oceniła mama. Nagle usłyszeliśmy, że samochód wjeżdża na nasz podjazd.
-          On ma nową żonę? – zapytałam. Mama pokiwała głową.
-          Ech... Szkoda, że nie mogę teraz być z chłopakami...
-          Ale przynajmniej spędziłyśmy miły poranek, kochanie – powiedziała mama, głaszcząc mnie po głowie. Zadzwonił dzwonek. Mama otworzyła drzwi z uśmiechem.
-          Witaj George, Mirando. A to pewnie Lily – powitała ich. Stałam w holu, niepewna co z sobą zrobić. Wkroczyli oni. Nie pamiętałam go wcale, więc chłonęłam każdy szczegół. George... Nie będę do niego mówić „tato”. Będę mówić George, tak jak mama. Był wysoki, dobrze zbudowany. Miał lekką siwiznę i zarost. Miranda była średniego wzrostu i wyglądała jak modelka. Długie, kasztanowe włosy, uśmiech gwiazdy filmowej. Miała na sobie luźną sukienkę, widać było, że jest w zaawansowanej ciąży. Koło nich stała mała dziewczynka. Na oko 4 letnia. Miała kasztanowe kucyki i patrzyła na wszystkich nieśmiało. Nie miałam rodzeństwa i się z tego cieszyłam. Chłopcy byli dla mnie jak bracia, to mi wystarczyło. Kochałam ich. Teraz widząc przyrodnią siostrę czułam się nieswojo. Przy Georgu i Mirandzie czułam się nieswojo. Patrzyłam na mamę niepewnie, tak jak Lily.
-          Witaj, Jennifer – powiedział tato, przytulając mnie.
-          Witaj, skarbie – powiedziała Miranda, też mnie przytulając. Z mamą wymienili uprzejmości i udali się do salonu. Mama podała kawkę i ciasteczka. Nastąpiła dorosła pogawędka, nie słuchałam tego nawet. Byłam zatopiona w niewesołych myślach. Brakowało mi dobrego humoru chłopaków. Miałam ogromną ochotę wysłać do Louisa albo Harrego wiadomość, ale się powstrzymałam. Niech się dobrze bawią u rodziców! Wbij to sobie do głowy, głupia Jennifer! Bardzo chciałam, żeby to spotkanie w końcu dobiegło końca. Jednak to spotkanie się dłużyło i dłużyło. Ciągle pytali mnie o szkołę (nawet nie wiedzieli, że ją skończyłam -.-) Zbywałam to krótkimi odpowiedziami „dobrze”, „tak” albo „nie”. Nie miałam ochoty na dłuższe wywody. W końcu pożegnali się i wyszli. Odetchnęłam z ulgą i buchnęłam się na kanapę.
-          To było okropne! Nie chcę ich już widzieć – mruknęłam rozżalona.
-          Niestety... Mi też było ciężko go znowu zobaczyć – powiedziała mama, dodając mi otuchy.
-          Następnym razem powiedz, że nas nie ma w domu Ok.? – poprosiłam błagalnie.
-          Zobaczymy.
-          Szkoda, że chłopców nie ma, od razu by mnie rozweselili – mruknęłam.
-          A może byś poszła gdzieś z Jen, Ele i Dan? Im pewnie też brakuje chłopaków.
-          Dobry pomysł! – ożywiłam się. – Może pójdziemy do miasta, a potem... Mogą zostać na noc?
-          No pewnie, tak dawno nie miałaś babskiego wieczorku – powiedziała mama, znikając w kuchni. Wyjęłam komórkę i powysyłałam do dziewczyn SMSy. Wszystkie się zgodziły się i po paru chwilach były pod moim domem. Ja zdążyłam się jeszcze przebrać. Pożegnałam się z mamą i wyruszyłyśmy.
-          Idziemy do miasta, a potem, wieczorem, do ciebie nocować – powiedziała Jane z uśmiechem. Wszystkim się nudziło, Meg też się dołączyła. Wałęsałyśmy się to tu, to tam. W końcu usiadłyśmy w jakiejś kawiarence i rozmawiałyśmy. Im też brakowało chłopców! Jednak miało to swoje plusy, bo mogłyśmy iść przeglądać ciuchy w nieskończoność i nie musiałyśmy słuchać zrzędzenia chłopaków. Wieczorem, całe wymęczone wraz z naręczem ubrań wróciłyśmy do mnie do domu. Tam dziewczyny rozpakowały się.
-          Jezu, Ele! Ile ty tego kupiłaś?! – zawołała Danielle. Cała podłoga była usłana torbami, w których znajdowały się najróżniejsze ciuchy, do tego z markowymi metkami.
-          Była przecena, nie chciałam, żeby się zmarnowało – wytłumaczyła się Eleanor, przeglądając nabytki xd
-          Ja kupiłam tylko odrobinę mniej – dodała Jane, żeby obronić przyjaciółkę xd Megan stała w rogu, milcząca.
-          Eee... Megan... Rozgość się... – powiedziałam odrobinę niechętnie. Dziewczyna była spięta, ale próbowała być swobodna i wyluzowana.
-          To co robimy? – zapytała.
-          Oglądamy filmy? Mam ogromną kanapę, wszystkie się zmieścimy – powiedziałam z uśmiechem.
-          A masz popcorn? – spytała Jane z nadzieją xd
-          Jasne, jest w szufladzie, koło marchewek – powiedziałam i momentalnie posmutniałyśmy. To był przysmak Louisa. Wszystkie szybciutko popakowałyśmy nabytki do swoich toreb. Potem wszystkie przebrałyśmy się w piżamy i buchnęłyśmy się na kanapę.
-          A więc... Co oglądamy? – zapytałam, wskazując na półkę zawaloną różnymi filmami.
-          Tylko nie horrory! Jeśli nie ma chłopaków, to nie ma po co udawać, że się boimy – rzuciła Jane z kuchni. Pachniało popcornem.
-          Co powiecie na... jakiś film romantyczny?
-          Odpada! – powiedziały wszystkie chórem.
-          Może pooglądamy „Monte Carlo” z Seleną Gomez? – zapytałam zrezygnowana. Odpadło chyba z tysiąc decyzji!
-          Dobra, niech już będzie – powiedziały chórem.
-          No nareszcie! – zawołałam i władowałam film. W filmie chodziło o dziewczynę, która wyglądała tak samo jak jakaś księżniczka i razem z przyjaciółkami pojechała i zajęła jej miejsce. Potem wszystko wyszło na jaw, chłopak się na niej zawiódł, ale potem powiedziała mu kim jest i byli razem. To tak w skrócie.
-          Mam ochotę na jakiś krwawy horror – rzekła Jane, przeciągając się.
-          Ale ty idź i czegoś poszukaj, bo jesteście takie wybredne! – zawołałam, sadowiąc się wygodnie w swojej części kanapy. Jane podeszła do półki i od razu wzięła jakąś płytę. Nie poznałam co to było, ale chodziło o jakiegoś gościa, który biegał z piłą motorową i wszystkich zabijał. Nie chciało mi się oglądać, więc udawałam, że śpię. W rzeczywistości byłam pogrążona w myślach. O tacie, jego nowej rodzinie, o Harrym, o pracy, o przyszłości. W końcu film się skończył, a dziewczyny były przerażone na maksa.
-          I jak się skończyło? – rzuciłam dla zasady, nie interesowało mnie to za bardzo.
-          Gość sam się zabił tą siekierą – rzuciła Jane, wyłączając TV.
-          Po takim filmie nigdy w życiu nie zasnę! – zawołała Eleanor, rozglądając się na boki.
-          To chodźmy do mojego pokoju i zagramy w coś – zaproponowałam. Dziewczyny się zgodziły. Przypomniałam sobie o czymś.
-          Muszę wam coś powiedzieć, ale muszę zaczekać na chłopaków.
-          Eee... OK. – rzuciła Danielle, sadowiąc się na dywanie. Reszta koło niej.
-          W to co zwykle? – rzuciła Jane, wyciągając pustą butelkę po coli, którą piłyśmy na filmach. Wszystkie się zgodziłyśmy. Ja byłam pogrążona w smutnych myślach i nie za bardzo przejmowałam się grą. W końcu wypadło na mnie.
-          Jen!!! Jako wyzwanie masz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje! – zawołała Jane, szturchając mnie.
-          Nie nic, tak tylko – wymigiwałam się.
-          Nic „tak tylko”. Powiedz. Przyjaciółkom możesz – rzuciła Jane. Kompletnie ignorując Megan.
-          Mówiłam, że chciałam to powiedzieć, kiedy chłopcy będą...
-          Ale nie możemy patrzeć, jak jesteś taka smutna! – wtrąciła się Eleanor, a Danielle patrzyła na mnie z troską.
-          No dobra, ale będę musiała potem chłopcom powtórzyć, więc zapisujcie – dodałam pół żartem, pół serio. Dziewczyny kiwnęły głowami, a ja zaczęłam opowiadać o wszystkim. O tacie i o pracy.
-          Paskudnie – rzuciła Jane, kręcąc głową. – A płaci wam chociaż?
-          Jane! A ty tylko o kasie! – zawołała Danielle, kręcąc głową.
-          On ma teraz nową rodzinę, nie powinno mnie to dziwić, ale... – urwałam.
-          Dobrze wiem, jak się czujesz – powiedziała Danielle, współczująco. – Moja mama zostawiła mnie z tatą, kiedy miałam 3 lata. Potem tato znowu się ożenił i nic mi nie powiedział. Dowiedziałam się, że to nie było moja prawdziwa mama, dopiero kiedy miałam 15 lat – dodała. – Było ciężko, ale... kochałam moją przybraną mamę. Będzie dobrze.
-          Mhm, tylko ja nie chcę, żeby mnie znowu odwiedzał – rzuciłam. Dziewczyny pokiwały głowami i zakończyłyśmy ten temat, na szczęście.
-          I jak to będzie z tą pracą? Masz coś na oku? – zapytała Eleanor. Pokręciłam głową.
-          Miałam nadzieję, że wakacje będą trwały wiecznie, tak jak dzieciństwo. Może zatrudnię się w sklepie – rzuciłam.
-          Ej, wariatko! Łap za gitarę i pędź na jakiś casting! – zawołała Jen, wyciągając moją gitarę ze schowka.
-          Jane... Wiesz, że ja nie mogę...
-          Ty się  wstydzisz pięknego głosu? – rzuciła Jane kpiąco.
-          No dalej, Jen! Zaśpiewaj nam coś, ocenimy – powiedziała Ele z entuzjazmem.
-          Ale nie śmiejcie się, ok.? – zapytałam cicho. Dziewczyny przysięgły. Zdecydowałam się, że zaśpiewam kawałek „What makes you beautiful” Kochałam chłopców i ten kawałek także <3
You're insecure
Don't know what for
You're turning heads
When You walk
Through the door
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is enough
Everyone else in the room can see it
Everyone else but You

Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
If only You saw
What I can see
You'll understand
Why I want you so desperately
Right now
I'm looking at You
And I can't believe
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
Oh oh
That's what makes you beautiful!

So c-come on
You got it wrong
To prove
I'm right
I put it
In a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away
When I look into Your eye eye eyes...
Everyone else in the room can see it
Everyone else but You


Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
If only You saw
What I can see
You'll understand
Why I want you so desperately
Right now
I'm looking at You
And I can't believe
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
Oh oh
That's what makes you beautiful!


Na Na Na Na
Na Na Naaaa
Na Na
Na Na Na Na
Na Na x2


Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
Baby You light up my world
like nobody else
the way that you flip your hair
gets me overwhelmed
but when you smile at the ground
it ain't hard to tell
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
If only You saw
What I can see
You'll understand
Why I want you so desperately
Right now
I'm looking at You
And I can't believe
You don't know oh oh
You don't know, You're beautiful!
Oh oh
You don't know, You're beautiful
Oh oh
That's what makes you beautiful!

Dziewczyny siedziały zasłuchane, a kiedy skończyłam zaczęły bić brawo.
-          Łał! Jaki ty masz wspaniały głos! – zawołała Ele.
-         Dlaczego nie chcesz śpiewać? – zapytała Dan.
-         Wstydzę się przed publicznością...
-          Ech... Ten pamiętny występ na koniec roku... – westchnęła Jane.
-          Błagam, nie przypominaj mi o tym... – warknęłam zdruzgotana.
-          Ale przy nas jakoś śpiewałaś!
-          Bo was znam, wiem że mnie lubicie – rzuciłam.
-          Ale ludzie też cię polubią, jeśli tylko spróbujesz zaśpiewać! – dodał Dan.
-          To nie taki doby pomysł. Kiedy stoję przed publicznością to się zacinam.
-          Zobaczyła publiczność, przestraszyła się, nie mogła wymówić słowa i uciekła ze sceny, a potem płakała cały wieczór – powiedziała Jane.
-          Dzięki, że mi przypominasz – jęknęłam.
-          Wrócimy do tego, zaśpiewasz coś chłopakom, oni ocenią... – powiedziała Ele. Jęknęłam.
-          No proszę was...
-          Jesteś świetna, a poza tym to też twoi przyjaciele! – zawołała Jane. Na tym zakończyła się dyskusja. Było już strasznie późno, więc położyłyśmy się spać. Jakimś cudem wszystkie zmieściłyśmy się na moim łóżku xd Nagle Megan się poderwała, było już grubo po 3 rano.
-          Ej, Jennfier. Śpisz? – szepnęła.
-          Nie, próbuję umrzeć – rzuciłam.
-          Nie czas na żarty, musimy pogadać.
-          O 3 nad ranem?
-          Wcześniej nie było sposobności...
-          No ok. – rzuciłam i zeszłam z łóżka, Megan także. Nie chciałyśmy budzić dziewczyn.
-          A więc... Zacznijmy od tego, że się zmieniłam. Bardzo. Dzięki Niallowi. On jest taki kochany i ufny... Chciałam... Chciałam was wszystkich zniszczyć... Taki miałam plan, ale jak mówiłam... poznałam Nialla. Wszystko się zmieniło. Chcę się z wami przyjaźnić. Jest mi przykro, że miałam takie zamiary... – wyjaśniała. Wybaczyłam jej.
-          Spoko, ważne, że się zmieniłaś. Mam nadzieję, że ty i Niall jesteście szczęśliwi. Proszę nie zawiedź go, on jest taki kochany – powiedziałam, kładąc jej rękę na ramieniu.
-          Tylko, że... rzecz w tym, że... że... przyjedzie do mnie ta dziewczyna, no wiesz... ta co wtedy... miałyśmy was razem zniszczyć, ale kiedy jej powiedziałam, że nie przyjaźnimy się i że trzymam z wami to ona się wściekła i powiedziała, że zniszczy nam wszystkim życie... – powiedziała Megan jednym tchem. Było jej strasznie przykro, że ściągnęła to wszystko na nas.
-          Przecież ta jedna dziewczyna nic nie zrobi...
-          Jedna? Pięć! Zebrała 4 inne dziewczyny, żeby nas pozabijać! – rzuciła, przegryzając wargę.
-          Ech... No to będzie problem... Kiedy przyjadą?
-          Za parę dni...
-          Nie martwmy się na zapas – zawyrokowałam. – Chodźmy spać. – dodałam. Położyłyśmy się do łóżka, obok śpiących dziewczyn.
-          O i Megan...
-          Hm?
-          Naprawdę się cieszę, że wróciłaś do nas – powiedziałam. Dziewczyna się uśmiechnęła i zasnęła.
No i jest rozdział 7. Jest mega długi, ale trochę nudny :/ Muszę trochę przystopować z dodawaniem rozdziałów, bo po 1 nie nadążam z pisaniem, z weną jest różnie, a po 2 pojutrze szkoła mi się zaczyna i nie będzie czasu : ( Ale obiecuję, że rozdziały będą w każdy weekend, a czasem może uda mi się coś napisać w tygodniu : ) A więc, do następnego ; * Mam nadzieję, że ktoś poczyta ;]

1 komentarz:

  1. rzeczywiście strasznie długi, ale nie nudny! ;>
    czekam na następny, oczywiście mnie poinformuj. <3

    OdpowiedzUsuń